Siedziałam przy ogromnym, dębowym stole w jadalni. Nie tak planowałam spędzenie pierwszego, wolnego weekendu od blisko pół roku, ale kiedy matka oznajmiła, iż nie mam zbyt wielkiego wyboru - postanowiłam zjawić się na tym przeklętym obiedzie rodzinnym. I co z tego, że musiałam spędzić pół nocy w pociągu? Nikogo nie obchodziło również, że nie zdołałam zmrużyć oka przez chrapiącego współpasażera. Musiałam siedzieć przy tym cholernym stole i udawać zadowoloną ze swojego życia.
Bębniłam palcami o blat, próbując ignorować zmęcznie oraz burczenie w brzuchu. Oczekiwanie na rozpoczęcie posiłku ciągnęło się w nieskończoność, ale powód, dla którego wszyscy mieliśmy się tutaj zebrać jeszcze się nie zjawił.
- Może ty mi powiesz o co chodzi? - Zagadnęłam młodszego brata, który z równie znudzoną miną wpatrywał się w ekran swojego smarfona.
- Karo chce nam kogoś przedstawić - odpowiedział, nie zaszczycając mnie nawet krótkim spojrzeniem.
Sapnęłam cicho. Moja siostra zmieniała facetów jak rękawiczki. Przy piątym, potencjalnym przyszłym mężu już po prostu straciłam rachubę i nie próbowałam nawet zapamiętywać kolejnych imion. A był już: Rafał, Maciek, Serhio, Artur. Z każdym z nich coś było nie tak. Karola jednak nie mogła narzekać na brak zainteresowania ze strony płci brzydkiej, w przeciwieństwie do mnie. Podczas ostatnich świąt matka oznajmiła, iż postawili wraz z ojcem krzyżyk na mojej osobie. Prawdopodobnie nigdy nie wyjdę za mąż, więc pieniądze, które przeznaczyli na całą uroczystość postanowili wydać na nowy samochód. Oczywiście dla Karoliny. Mi przesłali tysiąc złotych z adnotacją, bym przypadkiem nie wydała ich na głupoty.
W końcu rozległ się dzwonek do drzwi. Ojciec zjawił się w jadalni z marsową miną, matka strzepnęła niewidzialny pyłek ze swojej sukienki, a brat zdecydował się odłożyć telefon i poświęcić odrobinę uwagi przybyłemu gościowi. Siostra, zgodnie ze swoim zwyczajem, postanowiła być modnie spóźniona i byłam przekonana, że dalej wdzięczy się do swojego odbicia w lustrze.
Chwilę później dwuskrzydłowe drzwi jadalni otworzyły się, ukazując naszą gosposię. Stara pani Wiesiołek wyglądała na równie mocno znudzoną życiem co ja i mój brat. Wpuściła gościa, a następnie oddaliła się bez słowa.
- Dzień dobry - odezwał się gość, a ja wymieniłam z bratem porozumiewawcze spojrzenia, kiedy w korytarzu rozległ się pisk.
- Mamo, tato! To właśnie Dawid, o którym tyle wam opowiadałam.
Brat mruknął pod nosem, że zbyt wiele to nie mówiła o nim, a raczej o sobie, ale matka zbyła to wściekłym syknięciem.
- Bardzo miło nam ciebie poznać - odezwał się ojciec oficjalnym tonem, wskazując przy tym wolne miejsca przy stole.
Pani Wiesiołek podała obiad i bez zbędnych wstępów rozpoczęła się paplanina Karoliny.
- Dawid przyjechał na weekend. Później musi wracać do Warszawy. Czy nie byłoby cudownie, gdybym mogła pojechać razem z nim? Wiecie, wydaje nową płytę. Powinnam go wspierać. A Julka przecież ma dwupokojowe mieszkanie. Mogłaby mi oddać swoją sypialnię. Zaczęłabym tam studia albo jakiś kurs. Zobaczycie...
- Hej, stop - mruknęłam, gryząc się w język, by nie rzucić kąśliwej uwagi o rozpieszczonej księżniczce. - Myślę, że najpierw powinnaś mnie zapytać o zgodę. To moje mieszkanie.
- Nie do końca. - Karo wbiła we mnie ostre spojrzenie, rysując swoim długim paznokciem bliżej nieokreślone kształty na blacie stołu. - To mieszkanie należy do taty. A przecież tatuś nie ma nic przeciwko, by jego najzdolniejsza córeczka w końcu rozwinęła swoje skrzydła. Prawda?
Ojciec mruknął coś pod nosem niezrozumiale, a ja przewróciłam oczami. To było jasne jak słońce, że ta mała żmija praktycznie zaraz po urodzeniu owinęła sobie rodziców dookoła palca. Zawsze byli na jej zawołanie.
- W takim razie ustalone! - Karo klasnęła w dłonie, uśmiechając się przy tym promiennie do swojego chłopaka.
Właśnie. Dawid. Co więcej: Dawid Kwiatkowski! Bożyszcze wszystkich nastolatek w tym kraju. Jak Polska długa i szeroka - każda wiedziała kim on jest. Ja w prawdzie należałam do tego trochę starszego pokolenia, ale dzięki portalom plotkarskim starałam się być na bieżąco.
Jakim cudem oni się poznali? I co ten chłopak zobaczył w mojej pustej siostrze? Karolina była ładna, ale nic poza tym. Gdyby nie chodziła do prywatnej szkoły i nie miała grona korepetytorów najprawdopodobniej nie udałoby się jej zdać matury. I mało wątpliwe, by planowała jednak rozpoczęcie studiów, czy podjęcie jakiegoś kursu. Sens jej życiu nadawały plotki z psiapsiółkami oraz godziny spędzane w salonie kosmetycznym bądź SPA.
- Myślę, Julio, że pobyt w Warszawie dobrze by zrobił twojej siostrze - odezwała się mama, a ja poczułam jak krew odpływa mi z twarzy. - Tobie też się przyda jakieś towarzystwo.
- Mam książki i mnóstwo pracy - próbowałam chwycić się czegokolwiek, byle tylko jakoś się jeszcze z tego wykręcić. - A skoro Dawid również tam ma mieszkanie, to czemu by nie mogła zatrzymać się u niego?
W prawdzie nie miałam zielonego pojęcia, czy bożyszcze nastolatek dorobił się już własnego lokum w stolicy, ale przecież nie mógł mieszkać dalej z rodzicami. Mierzyłam więc teraz jego błagalnym spojrzeniem, ale on wbijał tylko wzrok w talerz z drugim daniem i dłubał widelcem z ziemniakach.
- Chyba nie sądzisz, że moja mała córeczka jest gotowa zamieszkać z mężczyzną - obruszyła się matka. - Wybacz Dawidzie, ale to by nie prowadziło do niczego dobrego.
- A więc postanowione.
Karolina posłała mi swój gadzi uśmiech numer pięć i wróciła do paplania o głupotach.
Ciężko powiedzieć na ile znam się na ludzkich emocjach, ale Dawid nie wyglądał na szczególnie zachwyconego. Ani tym spotkaniem, ani Karoliną.Zaraz po obiedzie mama zaprosiła wszystkich na taras, gdzie w majowym słońcu mieliśmy dalej słuchać czczej gadaniny mojej siostry oraz sączyć lemoniadę.
- Ja chyba odpuszczę - mruknęłam, mając dość tej pozornej, sielankowej atmosfery. - Mam jeszcze kilka projektów do dokończenia, także będę u siebie.
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam, zanim ktokolwiek spróbowałby mnie zatrzymać.
Rzecz jasna mój pokój już dawno nie należał wyłącznie do mnie. Był teraz pokojem gościnnym, w którym znajdowało się ogromne łóżko z baldachimem, drewniane biurko, kredens oraz szafa. Prawdę mówiąc nie przeszkadzało mi to. Od dwudziestu lat czułam się w tym domu jak gość, a czasem jak natrętny owad.
Rzuciłam się na łóżko, chwyciłam laptopa i natychmiast wpisałam w wyszukiwarkę: Dawid Kwiatkowski. Z tymi projektami do dokończenia trochę przesadziłam, ale przecież nikomu by nie przyszło do głowy sprawdzać co tak na prawdę robię. A skoro miałam w swoim domu gwiazdę, to wypadało wiedzieć o niej jak najwięcej.
CZYTASZ
Nasza droga do (nie)szczęścia
FanfictionJulka Wilczyńska jest młodą, zdolną projektantką wnętrz, która dopiero rozpoczyna swoją karierę. Nie przypuszcza nawet, jak wiele się zmieni, kiedy pozna najnowszy podbój miłosny młodszej siostry.