Rozdział 16

265 13 0
                                    

Potwornie stresowałam się naszym pierwszym, wspólnym występem na czerwonym dywanie. W prawdzie dzięki ojcu już od najmłodszych lat miałam okazję brylować w towarzystwie, a także bywać na eleganckich przyjęciach, ale to było coś zupełnie innego. Stado fotografów oraz paparazzi czekało tylko na moje potknięcie. Do tego znajdowałam się w gronie osób powszechnie znanych, sławnych. A kim ja byłam? Jakąś tam sobie Julią Wilczyńską, która równie dobrze mogła pochodzić z miejscowości Wygwizdowo Małe i dziwnym zarządzeniem losu zaczęła zadawać się z popularnym piosenkarzem.
- Nie denerwuj się - szepnął mi Dawid do ucha, kiedy zamierzaliśmy w stronę ścianki, gdzie niewątpliwie musiałam razem z nim zapozować do zdjęć.
- Dawid, ja chyba nie dam rady.
- Teraz już nie możesz się wycofać - stwierdził z rozbrajającą szczerością i objął mnie w pasie. - Nie myśl o tym. Po prostu się uśmiechaj. Jeśli nie do nich, to do mnie.
Prosta rada, a podziałała zaskakująco skutecznie. Przestałam myśleć o błysku fleszy. Byłam tylko ja i on. Oboje pięknie ubrani. Jakimś cudem Dawidowi udało się mnie umówić do jednego z najlepszych stylistów. Odniosłam wrażenie, że wszystko to musiało już być wcześniej zaplanowane, ale jakie to miało znaczenie? Chciałam w końcu pokazać się w towarzystwie z moim ukochanym. Po jego wpisach na instagramie nie musieliśmy już się próbować ukrywać.
Bal charytatywny zorganizowany był na cześć fundacji TVN. Każda z gwiazd darowała swoje "pięć złotych", więc ja również nie chciałam być gorsza. Ojciec zawsze wspierał słuszne cele.
- Widzisz, wcale nie jest tak źle - Dawid uśmiechał się do mnie szeroko, a ja chwyciłam kieliszek szampana, by ukryć wściekłe spojrzenie, którym chciałam go obdarować.
Kwiatkowski za główny cel przyjął bywanie w tych miejscach, gdzie najwięcej się działo. Udzielił już wywiadu Agnieszce Jastrzębskiej, gdzie opowiadał nie tylko o swoim nowym singlu, ale także naszym życiu prywatnym. Ja grzecznie odmówiłam udzielania jakichkolwiek wywiadów. Jeśli on chciał się w to bawić, to bardzo proszę. Ja nie miałam zamiaru palnąć przed kamerami żadnego głupstwa.
- Dawid, Julka! - Przez tłum przebijał się w naszą stronę Czarek. Udało mi się odetchnąć z ulgą, że w końcu jakąś znajoma twarz przede mną.
- Po tej drętwej imprezie szykuje się małe after party. Rozumiem, że się wybieracie?
Pokręciłam niepewnie głową. Nie miałam nastroju na ten bal, a co dopiero mówić o klubie. Do tego moja kreacja zdecydowanie nie pasowała na tego typu wyjście.
- Jeśli chcesz, to idź - zwróciłam się do Dawida. Na prawdę czułam, że mogę mu zaufać, a kiedy chłopak ma się bawić, jak nie teraz?

Do domu wróciłam parę minut po godzinie dwudziestej trzeciej. Z ogromną przyjemnością napuściłam gorącej wody do wanny i zanurzyłam się w niej po same uszy. Przymknęłam powieki. Ostatnie tygodnie wniosły do mojego życia całkiem sporo chaosu, nad którym póki co udawało mi się zapanować. Wbrew obiegowej opinii utrzymywałam z Karoliną jako taki kontakt. Ona teraz miała swoje, idealne życie w Warszawie. W trakcie balu napisała mi na Facebooku wiadomość, że wyjeżdża za jakiś czas do USA, gdzie jedna z firm odzieżowych chciała, by została ich twarzą. Cóż, nie pozostało mi nic innego jak trzymać kciuki za jej sukces.
Moja własna działalność powoli zaczynała się rozkręcać. Podczas balu rozdałam również kilku osobom mój numer telefonu. Jeśli zadzwonią, będę mogła świętować swój mały sukces.
Dawid. Cóż, Kwiatkowski był jedynym elementem składowym mojego chaosu, nad którym nie byłam w stanie zapanować. Był nieprzewidywalny, a głowę miał pełną pomysłów, które chciałby zrealizować na już. Kochałam go całym sercem, chociaż rozum krzyczał, by zachowywać dalej zdrowy dystans. Dawid przecież był ode mnie o kilka lat młodszy, a do tego w życiu miał zdecydowanie inne cele, o czym już zdarzało mi się rozmyślać w przeciągu ostatnich kilku dni. Mimo to nie wyobrażałam siebie w innym miejscu. U jego boku czułam się bezpieczna.
Wykąpana, owinięta w szlafrok, rzuciłam się na łóżko. Udało mi się jeszcze ostatni raz zerknąć na wyświetlacz mojego smartfona.

Dawid
Miałem potężne wyrzuty sumienia, że zostawiam Julkę, a sam idę się bawić. Skoro jednak sama nalegała, to nie pozostało mi nic innego jak skorzystać z okazji.
Czas leciał zdecydowanie zbyt szybko. Jeden drink, kolejny i kolejny... W końcu straciłem rachubę. Kiedy spojrzałem na zegarek, było już grubo po trzeciej.
- Czas wracać - rzuciłem w stronę znajomych.
Nie wiedziałem jakim cudem znalazłem się w taksówce, ani kto ją dla mnie zamówił. Najważniejsze, że dojechaliśmy pod właściwy adres. Zapłaciłem kartą, dając spory napiwek, a wysiadając starałem się utrzymać pion.
- Oj Kwiatkowski, trochę sobie pofolgowałeś...
Oparłem czoło o zimną szybę drzwi, które prowadziły na klatkę schodową. Nie pamiętałem już kiedy ostatni raz mnie tak poniosło. Pewnie z dwa lub trzy lata temu, kiedy to po jednej z pamiętnych imprez powiedziałem sobie, że nigdy więcej.
Kilka głębokich wdechów. Powoli, krok za krokiem.
Powinienem się zdziwić, że drzwi do mieszkania nie były zamknięte na zamek. Tak samo powinienem się zastanowić dlaczego światło w kuchni jest zapalone. Zamiast tego z szerokim uśmiechem ruszyłem w stronę Julki.
- Co jest? - Zreflektowałem się, a widząc jej spojrzenie niemal natychmiast wytrzeźwiałem.
- Lepiej ty mi powiedz - odpowiedziała chłodno, przesuwając w moją stronę swój telefon.
Pierwszym co odnotowałem była godzina. Szósta. Drugim natomiast było zdjęcie.
Poczułem jak krew odpływa mi z całego ciała. Nie, to się nie działo na prawdę.
- Bardzo śmieszne, Jula. Prima aprilis był już ładnych parę miesięcy temu.
- Dawid, ja ci zaufałam. - Próbowałem ją przytulić, ale się ode mnie odsunęła. - Nie dotykaj mnie.
Oparłem się o stół, próbując zebrać myśli. Skąd się wzięło to zdjęcie? Niewątpliwie zrobiono je dzisiejszej nocy. Ale jak...?
- Jula, ja nic takiego...
- Daruj sobie. Wkładanie języka do ust jakiejś panny nazywasz niczym?
Patrzyła na mnie, a z każdym uderzeniem naszych serc widziałem, jak nadzieja w jej oczach gaśnie. Mogłem... Nie, ja powinienem jakoś się usprawiedliwić, ale nie chciałem jej okłamywać. W mojej głowie pojawiła się luka w pamięci. Trzy godziny mojego życia gdzieś uciekły, a ja obawiałem się, że mogłem zrobić jakieś głupstwo.
- To wszystko bez sensu! - Krzyknąłem rozpaczliwie. Julka pokręciła głową.
- Ufałam ci.
Dopiero po chwili zrozumiałem, że zmierza do drzwi, przy których stała już walizka. Chciałem coś powiedzieć, ale moje gardło było ściśnięte. Spojrzała na mnie ostatni raz, a ja wiedziałem, że to wszystko moja wina.

Odautorsko: dziękuję Kochani, że jesteście. Tyle wyświetleń i ocen! Kocham Was! :) Zapraszam też do lektury drugiego opowiadania.

Nasza droga do (nie)szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz