Rozdział 13

270 11 0
                                    

Udało mi się tylko o tydzień przesunąć termin rozpoczęcia nagrań odcinków do najnowszej edycji The Voice Kids. Miałem podpisany kontrakt, a według mojego managera wycofanie się z niego byłoby prawdziwym strzałem w kolano. Nie mówiąc o tym, że musiałem w jakiś sposób zarabiać na swoje życie. Siedziałem więc w fotelu jurorów, nie włączając się do rozmowy prowadzonej przez pozostałą trójkę. Kiedy włączą się kamery, rozpocznę swoją grę. Przykleję uśmiech na usta i będę komplementować śpiew młodych, zdolnych ludzi.
Po raz ostatni spojrzałem na wyświetlacz swojego telefonu. Żadnych informacji ze szpitala. Pani Wilczyńska siedziała u Julki, kiedy ja potrzebowałem załatwić coś na mieście lub pojechać się przebrać. Karolina nie odwiedziła siostry ani razu. Nie byłem tym faktem jakoś szczególnie zaskoczony.
- Uwaga, zaczynamy!
Szeroki, zupełnie nie szczery uśmiech wkradł się na moje usta. Przymknąłem powieki i słuchałem.

Dwie godziny później miałem w swojej drużynie już trójkę fantastycznych dzieciaków. Reżyser zarządził przerwę. Z radością opuściłem swój fotel i ruszyłem do garderoby.
- Dawid, poczekaj - zza moich pleców zawołał Tomson. Zatrzymałem się. - Słyszałem co się stało. Bardzo mi przykro.
- Stary dzięki, ale nie musisz się tym przejmować - wzruszyłem obojętnie ramionami. - Julka jest pod dobrą opieką. Wyjdzie z tego.
Te słowa powtarzałem jak mantrę. Każdego dnia czekałem na obchody lekarskie z nadzieją, że w końcu coś się ruszy. Pomimo kolejnych badań - nic się nie zmieniało. Julka była w śpiączce i nikt nie potrafił powiedzieć, czy w ogóle się obudzi.
- Dawid, ja wiem jak to jest. Starasz się tym nie przejmować, ale ludzie są straszni.
Nie mam pojęcia skąd wiedział o tych komentarzach, które pojawiły się pod jednym z ostatnich zdjęć jakie wrzuciłem na instagramie.
- Walcz z tym - Tomson poklepał mnie po ramieniu. - Powiedz wszystkim co o tym myślisz. Niech wiedzą, że nie zawsze jest możliwe robić dobrą minę do złej gry.
Kiwnąłem głową. Miał rację. Mogli mi mówić kim mam być oraz co robić, ale nie mogłem przestać być sobą. A Dawid Kwiatkowski nie będzie siedzieć cicho, kiedy ma coś do powiedzenia.
Zamknąłem się w garderobie, włączyłem w telefonie instagram i relację na żywo.
- Witajcie. Dziś jestem pierwszy dzień na planie nowego sezonu The Voice. Jak wiecie ostatnie dwa tygodnie nie należały dla mnie do najłatwiejszych. W wypadku ucierpiała osoba, na której mi zależy. Osoba, która nie zasłużyła na życzenia, jakie nieliczni z was zostawili pod jednym z ostatnich zdjęć. Nie znacie Julii. Nie wiecie jaka ona jest. Pozwólcie, że zacytuję: dobrze jej tak. Przynajmniej Dawid znów będzie do wzięcia. To i wiele podobnych. Skąd w was tyle nienawiści? Nikomu nie życzę źle. Nawet najgorszemu wrogowi. Karma wraca, pamiętajcie o tym. A ja będę dalej czuwać przy Julce w nadziei, że do mnie wróci. Dzięki za uwagę. Do usłyszenia.
Skończyłem transmisję na żywo i opadłem na sofę. Zerknąłem na statystyki. Przez tych kilka minut oglądało mnie blisko pięć tysięcy osób.
Telefon zaczął wibrować w mojej dłoni. Spodziewałem się natychmiastowej reakcji ze strony managera na mojego live'a, ale to była pani Wilczyńska.
- Julka się obudziła! Pyta o ciebie. Powiedziałam, że jesteś na nagraniu i jak tylko dasz radę, to do niej przyjedziesz.
Chciałem opuścić studio od razu. Przecież mieliśmy przed sobą jeszcze długie godziny nagrań. Niestety nie byłem w stanie uwierzyć w dobrą wolę reżysera i producenta. Pozostało mi więc cierpliwie czekać.

Julia
Nie wiedziałam co się dzieje. Dookoła mnie znajdowało się mnóstwo ludzi. Lekarze, pielęgniarki. Każdy zadawał mnóstwo pytań, a ja udzielałam odpowiedzi w nadziei, że w końcu się czegoś dowiem.
Czułam się potwornie. Jeden z lekarzy powiedział, że miałam ogromne szczęście. Kilka centymetrów w jedną lub drugą stronę i nie byłoby mnie już na tym świecie.
- Kierowca ciężarówki był pod wpływem alkoholu - pielęgniarka na moją prośbę opowiedziała w końcu o wszystkim, co zaszło. - Pani chłopak nie miał wyjścia. Musiał zjechać z drogi. W przeciwnym wypadku pewnie...
Nie musiała kończyć. Ktoś z całą pewnością nad nami czuwał. W prawdzie ponad dwa tygodnie leżałam w śpiączce, miałam silny wstrząs mózgu, złamaną nogę oraz przeszłam szereg operacji, ale nie podałam się. Walczyłam o swoje prawo do szczęścia, którego do tej pory nie zaznałam zbyt wiele.
- Gdzie Dawid? - Zapytałam mamy, kiedy ocierała łzy.
- Dzwoniłam do niego, ale niestety jest w trakcie nagrywania jakiegoś programu.
Poprosiłam o mój telefon. W prawdzie rodzice musieli zakupić mi nowy, bo poprzedni nie wyszedł z wypadku bez szwanku, ale mama była na wszystko przygotowana.
Napisanie jednego, głupiego SMSa przyszło mi z wielkim trudem. Poprosiłam Dawida by się o nic nie martwił i nie pędził do mnie na złamanie karku. Lekarze zaplanowali już szereg najróżniejszych badań, a ja przecież nigdzie się stąd nie wybierałam. Ledwo zdążyłam wysłać wiadomość, a on już oddzwaniał.
- Julka, słońce ty moje - słyszałam, że mówi ze ściśniętym od wzruszenia gardłem. - Tak się martwiłem. Przepraszam. Gdybyś nie jechała ze mną...
- Wszystko jest dobrze. Lekarze mówią, że mogło być o wiele gorzej - mówiłam, próbując powstrzymać łzy. Jak on mógł obwiniać siebie o ten wypadek? - Zaczekam na ciebie.
Reszta dnia upłynęła mi na opowiadaniu na szereg pytań. Zabierali mnie na badania, pobierali materiał do badań. Zdecydowanie nie było czasu narzekać na nudę.

Nasza droga do (nie)szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz