Leżałam w łóżku, próbując sobie jakoś to wszystko poukładać. Za zegarze dochodziła godzina dwudziesta trzecia, ale sen nie nadchodził. Mogłam jedynie przekręcać się z boku na bok, czy liczyć barany, ale sen i tak nie nadchodził.
Jakim prawem zachowałam się dzisiaj, w obecności Dawida, jak głupia nastolatka? Może ostatnimi czasy zbyt dużo poświęcałam mu uwagi? Najpierw prześledziłam jego karierę, później historie wszystkich związków, w których rzekomo był. Tak, to musiało być to.
No ale, gdyby tak na to wszystko spojrzeć z drugiej strony: Dawid Kwiatkowski to całkiem utalentowany chłopak, który jest na początku swojej drogi w show biznesie. Kochają go tysiące nastolatek. Nie tylko z powodu głosu i piosenek o miłości. Dawid jest z pozoru zwykłym facetem, który ma w sobie to coś.
Nakryłam głowę poduszką, próbując zmienić obiekt rozmyślań. Praca. Musiałam przygotować dla Dawida wstępny projekt...
Stop!
- To chłopak Karo. Weź się ogarnij - upomniałam siebie na głos.
Znów zamknęłam oczy i zaczęłam liczyć te przeklęte barany. Jeden. Drugi. Trzydziesty trzeci. Dźwięk smsa.
Kwiatkowski napisał: Czy też nie możesz zasnąć?
Prychnęłam i odłożyłam telefon tam, gdzie jego miejsce. Chwilę później kolejne krótkie dźwięki oznajmiły nadejście wiadomości.
Nie odczytałam ich. Z głową pełną myśli zawinęłam się w kołdrę i w końcu udało mi się zasnąć.Z samego rana postanowiłam wyznaczyć Dawidowi czas na nasze spotkanie na godzinę trzynastą w biurze. Rzecz jasna natychmiast odpisał, że godzina mu odpowiada, ale miejsce niekoniecznie. Nie przebije się ze studia nagraniowego na czas. Odpisałam uprzejmie, że w takim razie kolejny wolny termin znajdę dopiero dnia następnego o dwunastej. Tym razem musiałam nieco dłużej poczekać na odpowiedź.
Kwiatkowski napisał: dobra. Będę o 13.
Ja: mam dla Ciebie tylko pół godziny, więc lepiej się nie spóźnij.
Do wyznaczonego spotkania czas biegł zdecydowanie za szybko. Tutaj kilka pilnych maili, tam problem z dostawcą mebli. Jeszcze tylko brakowało śniegu w czerwcu i można by ogłosić nadejście apokalipsy. Mimo wszystko jednak byłam wdzięczna za ten natłok zajęć. Nie musiałam rozmyślać dłużej nad tym wszystkim, co dręczyło mnie nocą.
- Dzień dobry!
Prawie krzyknęłam, kiedy przed moimi oczami zmaterializował się plastikowy kubek z mrożoną kawą ze Starbucksa.
- Byłby lepszy, gdyby nie twoja obecność tutaj.
Przede mną stała ostatnia osoba na tej planecie, którą chciałabym widzieć. Ernest. Mój były facet i prawdziwy palant.
Rozejrzałam się po biurze w nadziei, że ktoś przyjdzie mi z pomocą, ale większość tego dnia była w rozjazdach lub zdążyła już wyjść na lunch.
- Skarbie, dobrze wiesz, że do siebie wrócimy. Prędzej czy później.
Ernest zajął miejsce tuż obok mnie. Wzdrygnęłam się odruchowo. Trzeba dodać, że prócz bycia idiotą, zasłużył jeszcze na miano damskiego boksera.
- Nie wrócę do ciebie i nie pozwolę byś dalej mnie zastraszał. A teraz wybacz, mam spotkanie na mieście.
Chwyciłam lekką kurtkę oraz swoją torebkę i ruszyłam w stronę wyjścia w nadziei, że Ernest odpuści. Rzecz jasna kojarzenie faktów zawsze szło mu dość opornie, więc chwilę później ruszył za mną w stronę wind. Zaklęłam pod nosem. Pozostała mi już tylko modlitwa byśmy nie znaleźli się w tej metalowej puszce sami.
Wcisnęłam guzik, drzwi otworzyły się zaskakująco szybko, a ja z całym impetem wpadłam na Dawida, który (o dziwo) zjawił się punktualnie na nasze spotkanie.
- Ratuj - szepnęłam, kątem oka widząc, że za krótką chwilę Ernest również wsiądzie do naszej windy.
Nie mam pojęcia co Dawid zobaczył w moich oczach, ale zastanawiał się tylko ułamek sekundy. Przyciągnął mnie do siebie. Mogłam przyglądać się plamkom na jego tęczówkach z odległości kilku centymetrów, zadzierając przy tym nieznacznie głowę.
Och, szlag by trafił moje wszystkie postanowienia!
Drzwi windy zamykały się powoli, a ja odliczałam milisekundy, w których nasze usta zmniejszały swoją odległość. Poczułam, jak dłonie Dawida błądzą po moich plecach, bezwiednie podążając coraz niżej...
Winda ruszyła w dół, pozostawiając Ernesta tam, gdzie zatrzymał się z głupim wyrazem twarzy. Dopiero to podziałało na mnie, jak kubeł zimnej wody.
- Dziękuję - wyszeptałam praktycznie w usta Dawida, odsuwając się szybko od niego na bezpieczną odległość.
- Wyjaśnisz?
Kiwnęłam potakująco głową.
- Podczas lunchu, który chyba jestem ci winna.
Przeszliśmy dwie ulice praktycznie się do siebie nie odzywając. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że moje ręce i nogi się trzęsą, a na policzkach z całą pewnością kwitł nietwarzowy rumieniec.
- Kim był ten gość? - Zapytał mój wybawca, kiedy tylko złożyliśmy zamówienie w restauracji. Muszę przyznać, że byłam pod wrażeniem tego jak chłodno Dawid obszedł się z młodą kelnerką, która robiła na jego widok maślane oczy.
- Mój były. Kilkumiesięczna przygoda.
Opowiedziałam całą historię, próbując zbytnio nie wdawać się w szczegóły. W międzyczasie otrzymaliśmy nasze zamówienie i zaczęłam dłubać widelcem w sałatce.
- Wiesz co, może darujmy sobie dzisiaj te mieszkaniowe sprawy - zasugerował w końcu Dawid, posyłając mi jeden ze swoich ciepłych uśmiechów. - Musisz wracać do biura?
- Ja...
Chciałam mu powiedzieć, że praca nie ucieknie. Najwyżej znów spędzę weekend w robocie. Zanim jednak się odezwałam, ugryzłam się w język.
- Tak, muszę skończyć bardzo ważny projekt. Do tego mam umówione dwa spotkania.
- W takim razie pozwól, że przyjadę po ciebie o siedemnastej. Do tej pory chyba już się ze wszystkim ogarniesz?
Skinęłam bezwiednie głową czując, że pakuję się w niemałe kłopoty.
CZYTASZ
Nasza droga do (nie)szczęścia
FanfictionJulka Wilczyńska jest młodą, zdolną projektantką wnętrz, która dopiero rozpoczyna swoją karierę. Nie przypuszcza nawet, jak wiele się zmieni, kiedy pozna najnowszy podbój miłosny młodszej siostry.