Leżałam na łóżku w szpitalnej sali, czekając na lekarza. Patrzyłam krzywo na opatrunek na moim przedramieniu, który powoli przesiąkał krwią. Westchnęłam. To wszystko było po prostu chore. W dwadzieścia cztery godziny przeszłam ze stanu głębokiego załamania, przez odkrycie w sobie pokładów silnej woli, a kończąc na łzach bólu i niedowierzania. Poprosiłam pielęgniarki oraz policję, by nie powiadamiali mojej rodziny. Byłam już dorosła i nie widziałam powodu by ich martwić. Przecież żyję. Mam się całkiem dobrze. Nie licząc tej paskudnej rany, którą zrobiłam sobie upadając na denko potłuczonej, szklanej butelki.
Drzwi otworzyły się z głuchym skrzypnięciem. W pierwszej chwili myślałam, że to lekarz raczył się wreszcie zjawić. Nic z tego. Dawid opierał się o framugę, patrząc na mnie z mieszaniną ulgi oraz złości.
- Nie wejdziesz? - Zapytałam cicho, robiąc mu miejsce na łóżku. Podszedł, utykając wyraźnie na jedną nogę. - Jak to jest być postrzelonym?
- Fatalnie - odpowiedział, chwytając moją dłoń i mocno ją ściskając. - Ale lepiej, że to ja, a nie ty.
- Nie gadaj głupot. Gdyby nie ja...
- Gdyby nie twoje lekkomyślne zachowanke, pewnie nie bylibyśmy teraz w szpitalu. - Przyszedł czas na ochrzan i musiałam przyznać, że Dawid miał całkowitą rację. - Jak w ogóle mogłaś wpaść na tak idiotyczny pomysł? Spotykać się z tą psychopatką! Przecież oboje mogliśmy zginąć.
- Ale żyjemy - dodałam cicho, patrząc na nasze splecione palce. - Przepraszam. To już się więcej nie powtórzy.
Niewiele myśląc Dawid przytulił mnie mocno. W tym geście było wszystko, czego nie był w stanie powiedzieć. Wdychałam jego zapach, ignorując pulsujący ból w ranie.
- Czy mogę do ciebie wrócić? - Zapytałam, odsuwając się niechętnie. - Zachowałam się jak skończona idiotka. Mogłam od razu się domyślić, że to wszystko jest tylko nędzną prowokacją.
Przez kolejne pół godziny rozmawialiśmy o tym, co przekazała nam policja. Kiedy wybrałam numer alarmowy, dyspozytor dość szybko połapał się, że to nie jest głupi żart. Zgłosił się do patrolu, znajdującego się najbliżej nas. Oni z kolei spędzili pięć minut na ustalaniu, jak powinni to wszystko rozegrać. Mieli do czynienia z nieobliczalną wariatką. Kiedy pociagnęła za spust, w odpowiedzi zrobili to samo. Dziewczyna będzie długie tygodnie dochodzić do siebie na oddziale zamkniętym. Później wytoczymy jej proces.
- Mieliśmy szczęście - westchnął Dawid, muskając ustami moją skroń.
- Ekhm.
Tym razem w drzwiach do mojej sali pojawił się lekarz. Ściskał pod pachą teczkę, w której musiały znajdować się wyniki moich badań. Bo przecież nie mogli podać mi żadnych leków, ani założyć szwów bez pobierania krwi!
- Chciałbym omówić z panią wyniki.
- Bardzo proszę. Myślę, że nie mam przed Dawidem nic do ukrycia.
- Skoro tak...
Lekarz podszedł nieco bliżej. Był mężczyzną około czterdziestki i musiałam przyznać, że miał całkiem miłą aparycję. Gdybym nie miała Kwiatkowskiego, pewnie bym podjęła próbę niewinnego flirtu.
- Właściwie wszystkie wyniki są w normie.
- To chyba dobrze? - Dawid ścisnął pokrzepiająco moją dłoń.
- Jak najbardziej. Pani Julio, przed podaniem jakichkolwiek leków chcieliśmy zrobić dodatkowy test beta, który wyszedł pozytywny.
- To znaczy?
- Gratulacje. Jest pani w ciąży. Prawdopodobnie ósmy tydzień.
Dawid zamarł w bezruchu, patrząc na lekarza. Ja czułam, jak krew tężeje w moich żyłach.
- Ja jestem co?
- Rozumiem, że to dla państwa szok, ale test beta raczej się nie myli. Musimy zrobić badanie usg, by potwierdzić...Do domu wróciliśmy kilka godzin później. Przez ten czas prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Teraz zajęliśmy miejsca naprzeciwko siebie przy kuchennym stole, wsłuchując się w ciszę panującą w mieszkaniu.
Badanie usg rzecz jasna potwierdziło, że jestem w ciąży. Ósmy tydzień. Mogłam zobaczyć malutkie serduszko mojego dziecka. Chociaż byłam w szoku, w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Nigdy nie planowałam swojego życia na tyle dokładnie, by określić kiedy będę chciała zostać matką. Gdybym miała wybór, pewnie bym się wstrzymała jeszcze pięć lat. Teraz jednak było za późno by żałować. Stało się. Cokolwiek zdecyduje Dawid, ja już wiedziałam co zrobię.
- Jesteś w ciąży - wyszeptał, a ja w końcu odważyłam się na niego spojrzeć.
- Nie planowaliśmy tego, ale takie rzeczy się zdarzają. Zrozumiem jeśli nie będziesz...
- Nawet nie próbuj kończyć! To komplikuje kilka spraw w moim życiu, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Kto wie, może to moja jedyna szansa na zostanie ojcem? - Chwycił wydruk z usg, na którym widoczna była nasza mała fasolka. - Musimy sobie jakoś z tym poradzić, a ja będę musiał zmienić nieco swoje dotychczasowe plany. Ale damy radę!
- Kocham cię, Dawidzie Kwiatkowski.
- A ja ciebie, Julio Wilczyńska.
CZYTASZ
Nasza droga do (nie)szczęścia
FanfictionJulka Wilczyńska jest młodą, zdolną projektantką wnętrz, która dopiero rozpoczyna swoją karierę. Nie przypuszcza nawet, jak wiele się zmieni, kiedy pozna najnowszy podbój miłosny młodszej siostry.