Smarkając i pociągając nosem udało mi się jakimś cudem dotrzeć do kuchni. Jak zawsze pod koniec lata musiałam złapać to paskudne przeziębienie i Bój Jeden wie skąd. Przecież mamy sierpień! Wszyscy zachwycają się piękną pogodą, tryskają zdrowiem oraz energią.
Kichnęłam głośno, o mały włos nie strącając przy tym wazonu, w którym stały kwiaty. Kwiaty od Kwiatkowskiego. Gdyby nie fakt, że Karolina dostała się do programu Top Model pomyślałabym, że są dla niej. Ale nie. Moja siostra od tygodnia cieszyła się miejscem w finałowej czternastce i brała udział w przeróżnych sesjach zdjęciowych. Dawid wysłał te kwiaty do mnie, a ja - sentymentalna idiotka - nie potrafiłam ich wyrzucić.
Minęły już przecież dwa miesiące od dnia, kiedy poznałam prawdę o cudownym związku mojej siostry z gwiazdą muzyki pop młodego pokolenia. Zrobiłam wszystko, by ograniczać nasze kontakty do absolutnego minimum. W pracy to Szymon przejął projekt. Rzecz jasna oficjalnie. Nieoficjalnie w dalszym ciągu to ja pracowałam nad tym, by pan Kwiatkowski był zadowolony. Kiedy przychodził do Karoliny, ja zawsze wymyślałam pretekst by wyjść.
Któregoś dnia siostra wspomniała, iż trafiła do finału razem z bardzo przystojnym chłopakiem, który musi być jej bratnią duszą bo bardzo dobrze im się ze sobą rozmawia. W głębi duszy miałam nadzieję, że to właśnie z jego powodu rozpadnie się związek z Dawidem.
Dzwonek do drzwi wytrącił mnie z zamyślenia. Kaszlnęłam, pociągnęłam nosem i poszłam otworzyć przekonana, że to Szymon. Miał wpaść zaraz po pracy by zdać raport, poplotkować oraz dać najlepszy rosół, jaki można było znaleźć w Warszawie.
- Cześć.
Ale w drzwiach nie stał Szymon. Dawid. Cholerny Dawid Kwiatkowski. Powinnam zatrzasnąć mu te drzwi przed nosem i pewnie bym to zrobiła, gdyby sam nie wszedł do środka. Cóż, zawsze miałam słaby refleks, a teraz przyszło mi za to pokutować.
- Myślałem, że raczej wylądują w śmietniku - zwrócił uwagę na kwiaty. - Spotkałem na klatce Szymona. Kazał przekazać ci to.
Postawił na stole kuchennym pojemnik, w którym musiał znajdować się mój rosół. Oparłam się o jedną z szafek, a ręce skrzyżowałam na klatce piersiowej. Na prawdę nie miałam mu nic do powiedzenia.
- Odezwij się, proszę. Przyszedłem porozmawiać.
- Nie mamy o czym.
- Juls, posłuchaj mnie - jęknął siadając przy stole. - Przez ostatnie tygodnie miałem czas, by sobie to wszystko przemyśleć. Wiem, że sprawy zaszły za daleko...
- Ty słyszysz w ogóle co mówisz? Zaszły za daleko? Moja siostra myśli, że ją szczerze kochasz!
Ze zdziwieniem stwierdziłam, że wreszcie udało mi się odzyskać głos. Jeszcze z samego rana mogłam mówić tylko szeptem.
- Karolina kocha swoje wyobrażenie o mnie. Nie ma pojęcia kim jestem, co lubię robić w wolnym czasie, jaki jest mój ulubiony kolor, czy gdzie lubię uciec od tego wszystkiego. Wiem o niej wszystko, a ona o mnie nic.
Westchnęłam ciężko, bo mówił prawdę. Kiedy Karo opowiadała o swoim związku z Dawidem mówiła o wpływowych ludziach, których poznała dzięki niemu; o zakupach oraz prezentach; o wsparciu, jakie jej udzielał.
- Ale czego chcesz ode mnie? - Opadłam bezradnie na krzesło naprzeciwko niego. - Zrobiłeś coś potwornie głupiego. O takich rzeczach się wcale łatwo nie zapomina.
- Wiem.
Spojrzałam w jego oczy i dostrzegłam w nich wszystko, czego nie zdążył lub nie chciał powiedzieć. Smutek, żal. Niema prośba o wybaczenie, którego już dawno mu udzieliłam.
- Przepraszam, nie jestem dzisiaj w odpowiednim stanie na poważne rozmowy - mruknęłam, wyciągając z kieszeni szlafroka chusteczkę. - Jutro zaczynają się dwa tygodnie mojego urlopu, a ja... Sam widzisz.
- Wypij w takim razie ten rosół od Szymona. - Przesunął w moją stronę pojemnik. - A kiedy poczujesz się lepiej i będziesz gotowa porozmawiać, to wiesz gdzie mnie szukać.
Skinęłam głową, pozwalając mu odejść.Nie mogłam zasnąć, a kiedy zamykałam oczy, znów pojawiał się ten sam koszmar. Kościół, moja siostra i on. Moje serce rozpadające się na miliony kawałków, kiedy to jednak wybiera Karolinę zamiast mnie.
Pierwszy raz śniłam o nim, kiedy jeszcze nie mieliśmy okazji się poznać. Był wtedy zagadką. Tajemniczym mężczyzną, który łamie moje serce, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Pozwalam by to Karolina była z nim szczęśliwa, nie ja.
- Gdybym tylko podjęła inną decyzję... - wyszeptałam w ciemność słowa, które w tym koszmarze wypowiadał za każdym razem. - Ale co ja mogę zrobić?
Znałam odpowiedź i wcale mi się ona nie podobała. Mimo to chwyciłam za telefon, bezwiednie wybierając numer Dawida.
- Julka? - Odebrał zaspany dopiero po piątym sygnale. - Coś się stało?
- Nie. Tak! - Zaklęłam cicho, próbując się opanować. - Co robisz?
Brawo Wilczyńska! Zabłysnęłaś ilorazem inteligencji ameby.
- Jest czwarta nad ranem. Próbowałem spać. - Nie był zły. Raczej rozbawiony. - Za dwie godziny wyjeżdżam.
- Och - wyrwało mi się.
- Wyjaśnisz mi dlaczego dzwonisz?
- Nie ważne. Bezpiecznej podróży.
Gdziekolwiek jedziesz, dodałam w myślach i się rozłączyłam. Wtuliłam głowę w poduszkę, czekając na sen, który w końcu nadszedł.***
Odautorsko: chciałabym podziękować tym, co czytają i oceniają :) A jeśli chodzi o ten rozdział, to zaczynałam go pisać chyba cztery razy, więc... wybaczcie za jego jakość. Poprawę obiecuję!
CZYTASZ
Nasza droga do (nie)szczęścia
FanfictionJulka Wilczyńska jest młodą, zdolną projektantką wnętrz, która dopiero rozpoczyna swoją karierę. Nie przypuszcza nawet, jak wiele się zmieni, kiedy pozna najnowszy podbój miłosny młodszej siostry.