Rozdział 3

309 15 0
                                    

Wpatrywałam się od dobrych piętnastu minut w monitor, nie będąc w stanie składnie złożyć żadnego zdania. Musiałam napisać bardzo uprzejmą odpowiedź do klienta, który prawdopodobnie nie będzie zachwycony kolejnymi opóźnieniami związanymi z realizacją jego projektu. Niestety nikt z nas nie miał wpływu na dostępność materiału. Nie mówiąc już o tym, że kamienną posadzkę należało sprowadzić z samych Włoch.
- Julka, dobrze się czujesz? - Ze stanu zamyślenia zostałam wyrwana przez głos kolegi, który zajmował miejsce naprzeciwko mnie.
- Tak, wszystko w porządku - odpowiedziałam, nie chcąc zbytnio wdawać się w szczegóły.
Przecież nie mogłam powiedzieć, że aktualnym powodem mojego zmartwienia jest przyjazd siostry. Na ogół ludzie cieszą się, kiedy odwiedzają ich członkowie rodziny. Mówiąc szczerze sto razy bardziej wolałabym aby to mój brat postanowił się zjawić w stolicy. Ba, byłabym skłonna nawet wozić go codziennie do szkoły i gdziekolwiek by sobie tylko zażyczył.
- Gdyby twoja siostra chciała się przenieść do Warszawy i wziąć udział w jednym z tych głupkowatych reality show, cieszyłbyś się? - Zapytałam w końcu wiedząc, że Szymon i tak będzie drążyć temat póki nie uzyska satysfakcjonującej odpowiedzi.
- Zależy co to za program - stwierdził rzeczowo.
- Top model - sapnęłam czując, że prawdopodobnie spalę się ze wstydu. Rzecz jasna rodzice nie widzieli nic złego w tym, że ich córka chce zostać modelką. Przecież miała do tego warunki. Szczupła, wysoka, odpowiednio wymodelowana sylwetka. Szkoda tylko, że mózgu trochę brakowało.
- Julka, jeśli twoja siostra jest chociaż trochę podobna do ciebie, to ma szansę ten program nawet wygrać.
Wiem, że powinnam to odebrać jako komplement. Szymon bardzo się starał, więc podziękowałam mu na tyle uprzejmie na ile byłam w stanie.
- Julia - głos szefa rozległ się w naszym pokoju. - Podejdź no do mojego gabinetu.
Podniosłam się z miejsca i ruszyłam jak na ścięcie. Bardzo rzadko zdarzało się, by szef wołał kogoś na rozmowę do gabinetu. Był raczej człowiekiem bezpośrednim i o wszystkim mówił prosto z mostu przy pracownikach. Czułam, że wszyscy na mnie patrzą. Wzięłam głęboki oddech i przekroczyłam próg gabinetu szefa.
- Tak? - Zapytałam, ignorując narastający we mnie niepokój.
- Jest nowy klient. Poprosił o ciebie. Masz spotkanie za pół godziny.
Szef wyciągnął w moją stronę dłoń z kartką, na której zapisany był adres. Wahałam się krótką chwilę. Miałam przecież już wystarczająco dużo zleceń, z którymi musiałam uporać się w nadchodzących tygodniach. Szymon za to kończył dwa duże projekty, a do tego miał nieco większe doświadczenie. Gdybym znała go wcześniej, sama bym poprosiła o urządzenie mojego mieszkania. Był jednym z najlepszych w swoim fachu.
- Dlaczego ja?
- Nie wiem - szef wzruszył ramionami, patrząc już w ekran swojego komputera. - Powiedział, że to musisz być ty i nawet obiecał dorzucić jakąś premię.
- W takim razie nie pozwólmy mu czekać - rzuciłam bez entuzjazmu.
Aby dotrzeć pod wskazany adres na czas prawdopodobnie musiałabym wymyślić teleport. Mój samochód już drugi tydzień stał w warsztacie, a złapanie taksówki graniczyło w godzinach szczytu z cudem. Zdecydowałam się więc skorzystać z linii metra. Najpierw trzy stacje, później dwa przystanki autobusem i spóźniona ponad dwadzieścia minut - byłam na miejscu. Nie powiem żebym była zaskoczona widokiem jednego z najnowszych osiedli zamkniętych. Z pomocą ochroniarza dotarłam do właściwej klatki i zadzwoniłam do drzwi z numerem siedem.
- Julia! A już zaczynałem się niepokoić.
W wejściu do mieszkania stał nie kto inny jak Dawid Kwiatkowski z szerokim uśmiechem na ustach, który niemal natychmiast zapragnęłam zetrzeć. Zaklęłam cicho pod nosem.
- Po co te podchody? Człowieku, ja mam mnóstwo pracy, a tobie na żarty się zebrało.
Odwróciłam się na pięcie i chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę, a następnie wciągnął do mieszkania i szybko zamknął drzwi. Skrzyżowałam ręce na piersi, tupiąc przy tym nerwowo stopą.
- Kiedy ja tak na serio potrzebuję projektantki wnętrz - oznajmił Dawid. - Chodzi konkretnie o to mieszkanie. Trzy pokoje z aneksem kuchennym i łazienką.
- Takie skromne? Myślałam, że przynajmniej dwie łazienki - mruknęłam pod nosem, chociaż właściwie nie miałam prawa się go czepiać. Był w naszym domu rodzinnym. Widział jak żyjemy, a określenie tego mianem. Daleko naszej willi od skromności. Nie mówiąc o tym, że w piwnicy mamy basen, saunę oraz jacuzzi.
Machnęłam ręką na znak, że dość już tych pogaduszek i czas przejść do konkretów. Z jego profilu na instagramie miałam wątłe wyobrażenie jego osoby. Zaczęłam więc dość szybko proponować rozwiązania, które same nasuwały się na myśl. Typowa, męska kuchnia w surowym, ale nowoczesnym stylu. Salon w stylu minimalistycznym, ale z wesołymi akcentami. Łazienka w różnych odcieniach szarości. Pokój gościnny z miejscem na półkę ze statuetkami. Sypialnia.
- Jakieś pomysły? - Dawid oparł się nonszalancko o ścianę, kiedy ja rozglądałam się uważnie po pokoju.
- Cokolwiek zaproponuję, pewnie i tak się zgodzisz. Tak jak było do tej pory.
- Mówiłem, że dobrze wybrałem.
- Co nie zmienia faktu, że moja siostra ci tego nie daruje.
Dawid przewrócił oczami.
- Karolina przyjedzie do Warszawy dopiero za tydzień. Spędzi tutaj trzy dni i pójdzie na casting do tych modelek. Pewnie ją przyjmą, bo brzydka nie jest i warunki ma. Pojedzie więc zaraz na ten ich cały obóz. A co będzie dalej - zobaczymy.
- Czyli tajemnica?
- Dokładnie. To wszystko zostanie póki co między nami.
Spojrzałam mu prosto w oczy. Cofnęłam się dwa kroki w tył z kilku powodów. Po pierwsze: staliśmy zdecydowanie zbyt blisko siebie. Po drugie: nie spodobało mi się to, co zobaczyłam w tym spojrzeniu. Po trzecie: musiałam skarcić swoje głupie serce oraz stado motyli w brzuchu, które z jakiegoś (zupełnie absurdalnego) powodu poderwały się do lotu.
- Skoro wszystko mamy ustalone, to do zobaczenia jutro.
Chwyciłam szybko swoją torbę i najzwyczajniej w świecie uciekłam.

Nasza droga do (nie)szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz