Rozdział 20

290 10 1
                                    

Odautorsko: dziś wyjątkowo na górze, bo zależy mi byście zajrzeli również na coś nowego na moim profilu. "Trzy dni na miłość". Coś innego, ale fajnie mi się to pisze i mam nadzieję, że Wam również się spodoba :)

Siedziałam nad kolejnym projektem już czwartą godzinę, próbując skupić się i wykonywać swoją pracę jak najlepiej. Klienci mieli swoje oczekiwania, a ja musiałam postarać się je spełnić bez względu na to czy mam w życiu prywatnym jakieś problemy, czy nie. Przecież moja praca i tak opierała się na komputerowych wizualizacjach, nad którymi mogłam pracować w jakimkolwiek miejscu na świecie. Byle tylko mieć prąd i dostęp do internetu.
- Ale wiesz, że nie musisz pracować? - Zapytał Dawid już chyba setny raz tego dnia i tylko cudem nie oberwał ode mnie jeszcze po głowie.
- To dopiero koniec trzeciego miesiąca. Nawet jeszcze brzucha nie widać, więc się uspokój!
Dawid przewrócił oczami, znów wygodnie rozsiadając się w fotelu przed telewizorem.
- Ale to, że co pół godziny latasz do kibla, to jest zupełnie normalne.
Westchnęłam głośno. Ten pierwszy trymestr nie był łatwy i miałam nadzieję, że dalej będzie już tylko lepiej. Nie dość, że nie miałam apetytu, to jeszcze na sam zapach jedzenia robiło mi się niedobrze. Zapisałam się już nawet to kilku grup na Facebooku dla przyszłych mam i wyglądało na to, że po prostu muszę to jakoś przeżyć.
- Julka, a kiedy powiemy rodzicom?
Chciałam powiedzieć, że najlepiej nigdy, albo dopiero jak dziecko się urodzi. Rodzice mieli do mnie ostatnio bardzo dużo cierpliwości, ale wieść o tym, że zostaną dziadkami raczej nie wpisze się do gatunku tych dobrych. Ojciec chciał bym najpierw zatroszczyła się o swoją karierę. Matka natomiast wolałaby pozostać wiecznie młoda, więc nazywanie jej babcią zdecydowanie się temu nie przysłuży.
- W weekend możemy pojechać do Gorzowa. Stamtąd do Szczecina już całkiem blisko.
- Dlaczego mam wrażenie, że wszystko już sobie zaplanowałeś?
Zamknęłam laptopa. Z tej mojej roboty i tak nic dobrego nie wychodziło.
- Kiedyś musisz poznać moją rodzinę. Będziemy mieli dziecko, więc chyba lepszej okazji póki co nie widzę.
- Przecież w ten weekend miałeś grać jakiś koncert.
- Tak. W Gorzowie. Widzisz jak wszystko dobrze się składa?
Jęknęłam. Nie mogłam się przecież z nim kłócić. Skoro i tak miał być w swoim rodzinnym mieście, to lepszej okazji nie będzie. A przecież kiedyś musiał nadejść ten dzień.

W Gorzowie byłam może ze dwa razy w życiu i to jako małe dziecko. Zanim więc pojechaliśmy do mamy Dawida, zażyczyłam sobie wycieczki po mieście. Poszliśmy więc na kawę i ciasto. Niespecjalnie zdziwił mnie też fakt, że Dawid jest bardzo rozpoznawalną osobą w swoim rodzinnym mieście. Nie miałam też nic przeciwko kiedy prosili go o wspólne zdjęcie, czy autograf.
- Mam niesamowicie cierpliwą dziewczynę - stwierdził Dawid, kiedy w końcu dotarliśmy do celu. - Moja mama ciebie pokocha, zobaczysz!
Jakie miłe rozczarowanie mnie czekało, bo Dawid się nie pomylił. Rzeczywiście z jego mamą od razu znalazłam wspólny język. Opowiadałam o początkach naszego związku, wypadku, po którym długo nie mogłam dojść do siebie. Później pobieżnie przedstawiam swoją rodzinę oraz opisałam rodzinny biznes. Co jak co, ale mama Dawida nie musiała się martwić, że jestem z nim dla sławy lub pieniędzy. Tego pierwszego nigdy nie chciałam, a na koncie bankowym nigdy nie wiało pustką.
- Mamo, bo my tutaj przyjechaliśmy w konkretnym celu - zaczął Dawid, kiedy zegar wybił godzinę dwudziestą drugą. Kiedy ten czas tak zleciał.
- Wiem synek, że jutro masz koncert.
- To przy okazji. Mamy ci coś ważnego do powiedzenia. - Uścisnął moją dłoń, która zaczęła się pocić. - Julka jest w ciąży. Zostaniesz babcią.
Reszta to już wspaniała historia. Mama Dawida gotowa była mnie na rękach nosić. Ponadto zaczęła się zastanawiać, czy nie oddać pierścionka zaręczynowego po prababci.
Zdecydowanie gorzej poszło z moją rodziną. Nie to, żebym się tego nie spodziewała, ale...
- Jak to w ciąży? - Zapytała moja matka, podnosząc się z krzesła. - Przecież wy się ledwo znacie. Ty nie masz stałej pracy, a on też wiecznie popularny nie będzie.
- Rzecz jasna możecie liczyć na nasze wsparcie - tylko tyle do powiedzenia miał ojciec.
Karola dodala:
- Ale numer! - I tyle żeśmy ją widzieli.
- To zostało jeszcze ogłosić nowinę całemu światu - westchnęłam, wsiadając do samochodu. Chcieliśmy przenocować w hotelu, bo rezydencja Wilczyńskich chwilowo nie była w stanie nas pomieścić.
- Jeśli nie chcesz, to nie musimy.
Pokręciłam głową z rezygnacją. Nie chciałam, ale nie widziałam innej opcji. Dawid już ustalił ze swoim managerem, że za pół roku na jakiś czas ograniczy swoje publiczne występy do minimum. Nie zrezygnuje z The Voice Kids i będzie czasem śpiewać na ważniejszych imprezach. Wszyscy zaczną się interesować skąd ta przerwa, a ja za parę miesięcy już i tak brzucha nie ukryję.
- Poczekamy do dwudziestego czwartego tygodnia - zdecydowałam, siadając na łóżku w hotelowym pokoju. - Tak będzie najlepiej.
Dawid usiadł obok mnie. Patrzyłam w jego brązowe oczy, w których widziałam tyle uczuć, że części z nich pewnie nie byłabym w stanie nawet nazwać. Nachyliłam się i delikatnie musnęłam jego wargi.
- Wszystko się zmieni. My również - wyszeptałam, wtulając się w jego silne ramiona. Chwilę później dopadł mnie sen.

Nasza droga do (nie)szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz