Rozdział 18

250 6 0
                                    

Wzięłam głęboki oddech. Wdech. Wydech. To przecież było takie proste. I co z tego, że zupełnie niepotrzebnie spędziłam w tych przeklętych pociągach cały dzień? Przynajmniej miałam czas by wszystko dokładnie przemyśleć. Nie mogłam po tym wszystkim ot tak pójść do Dawida i powiedzieć, że jest skończonym idiotą. Tu już nie chodziło o mnie, a również o fanów. Powinien być ich wzorem do naśladowania. Powinien.
Wynajęłam pokój w jednym z warszawskich hoteli. Nie miałam się gdzie podziać, a ojciec w dalszym ciągu nie odebrał mi dostępu do swojego konta. Rzecz jasna wszystko z głową i tylko w nagłej potrzebie. To jednak była sytuacja awaryjna.
Wchodząc do pokoju hotelowego próbowałam przeanalizować sytuację raz jeszcze. Czy to wszystko by się wydarzyło gdybym poszła razem z nim? A może powinnam od razu wybić Dawidowi z głowy pomysł z chodzeniem po klubach? Czy ja w ogóle w dalszym ciągu byłam w stanie na niego patrzeć? I czy w ogóle chciałam mieć z nim jeszcze cokolwiek wspólnego?
Rzuciłam się na łóżko, które okazało się przyjemnie miękkie. Po tylu godzinach w pociągu to nawet zwykły, dmuchany materac byłby najwygodniejszym miejscem do spania. Przymknęłam powieki, ale jak na złość sen nie nadchodził. Z tyłu głowy wciąż czaiła się myśl, która nie dawała mi spokoju. W końcu sięgnęłam po telefon.

Dwie godziny później stałam nad brzegiem Wisły. Delikatny wiatr targał te pojedyncze kosmyki, którym udało się uciec z mojego warkocza. Zerkałam co chwila na wyświetlacz smartfona. Zdecydowanie byłam we właściwym miejscu. Teraz pozostało już tylko czekać.
- Julka?
Drgnęłam, gdy pomiędzy świerkami zjawił się nie kto inny, jak Dawid. Patrzył na mnie nic nie rozumiejącym wzrokiem, a ja odpowiedziałam mu tym samym. To nie z nim się tutaj umówiłam.
- Co ty tutaj robisz? - Zapytałam chłodno, mierząc go bacznym spojrzeniem.
- O to samo miałem zapytać. Nie codziennie dostaje anonimowe wiadomości o czwartej nad ranem, które zmuszają mnie do przyjścia nad rzekę.
Uniosłam brew. Wyglądało na to, iż myślał, że autorką tej wiadomości byłam ja. Cóż, musiałam go rozczarować. W prawdzie przez krótką chwilę zastanawiałam się, czy nie napisać, ale dzięki Bogu szybko przeszła mi na to ochota.
- To nie ja do ciebie pisałam.
Teraz wyglądał na prawdziwie zaginionego. Z kieszeni bluzy wyciągnął swój telefon i szybko odnalazł wiadomość. Podsunął mi wyświetlacz pod sam nos.
- Przepraszam za swoje zachowanie. Spotkajmy się... - czytałam na głos. - W życiu bym czegoś takiego nie napisała! Ja nie mam Ciebie za co przepraszać.
- Skoro nie ty napisałaś, to...
Obróciliśmy się zgodnie w stronę, z której dobiegł nas histeryczny śmiech. Jakieś dziesięć metrów dalej stała niewysoka brunetka. Ubrana była w zwykły, szary dres i adidasy. Patrzyła na nas wyzywająco, a w prawej ręce ściskała pistolet, którego lufa wycelowana była we moją pierś. Lub głowę. Wszystko jedno.
Stałam jak sparaliżowana. Bałam się, że nawet najmniejszy ruch może sprowokować dziewczynę do pociągnięcia za spust. Dawid jednak zachował nieco więcej zimnej krwi i bez wahania stanął na linii strzału.
- Po co to wszystko? - Zapytał. - Kim jesteś i dlaczego nas tutaj ściągnęłaś?
- Jak możesz nie wiedzieć kim jestem?! Przecież to ja. Agata! Jestem twoją największą fanką. Pisałeś ze mną. Dziękowałeś za to, że jestem...
- Agato, przykro mi ale... - Chrząknęłam cicho. Mówienie, że nie ma pojęcia kim jest, nie do końca by nam się przysłużyło. - Musiałaś źle odebrać tą naszą rozmowę.
- Źle odebrać?! - Krzyczała, płosząc w okolicy chyba całe ptactwo. - Od roku staram się do ciebie zbliżyć. Jestem na tych samych imprezach co ty. Na każdym koncercie oraz nagraniu The Voice!
Dawid starał się niepostrzeżenie wycofywać, pchając mnie w stronę dróżki, którą przyszłam piętnaście minut temu.
- Ale ty zacząłeś spotykać się z tą zdzirą! - Uwaga dziewczyny znów skupiła się na mnie. Palec na spuście zadrżał niespokojnie, a ja przełknęłam głośno ślinę. - W czym ona jest lepsza ode mnie? No! W czym!
Spuściłam wzrok na swoje dłonie. Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie, że zaciskam je bezwiednie na telefonie Dawida. Wystarczyło tylko wybrać numer alarmowy, a ktoś na pewno nas znajdzie!
- Agato, chcesz Dawida to go sobie bierz - starałam się, by mój ton brzmiał nonszalancko. - Nie mogę być przecież z kimś, kto mnie zdradza.
- Zadziwiające jak szybko z niego rezygnujesz. I to tylko dlatego, że wysłałam zdjęcie przerobione i z odpowiednim komentarzem! Widzisz, a to miała być podobno prawdziwa miłość!
Kolejny atak jej histerycznego śmiechu przyprawił mnie o dreszcze. Zbliżyłam się nico do Dawida.
- Musisz uciekać - szepnęłam mu na ucho. - Ona chce się pozbyć mnie. Ty jesteś jej potrzebny.
- To wariatka...
Zamknęłam oczy. Te słowa z całą pewnością musiała usłyszeć, bo już przestała się śmiać, a oczy jej ciskały błyskawice.
- Co powiedziałeś?
Zebrałam się w sobie, odsunęłam Dawida na bok i uniosłam dumnie głowę.
- Powiedział, że to wariactwo. Stoimy nad brzegiem rzeki, ty wymachujesz bronią i liczysz na to, że po wszystkim on będzie twój? Agato, na jakim ty świecie żyjesz? - Dawid próbował mnie złapać za ramię, ale odtrąciłam jego dłoń. Szłam teraz w stronę dziewczyny. - Skoro znasz Dawida tak dobrze, to czy wiesz jakie płatki lubi na śniadanie? Wiesz, gdzie znajduje się jego miejsce na ziemi? Jaką temperaturę musi mieć woda, kiedy bierze kąpiel? Bo ja to wszystko wiem. A ty jesteś tylko jego fanką. - Kątem oka dostrzegłam błysk niebieskiego światła. - Kocham go i wiem, że on mnie również. Nie rozumiem jak mogłam uwierzyć w tak marną prowokację. Ale wiesz co? Dla Dawida jesteś tylko jedną z wielu. To ja jestem tą jedyną. Strzelaj! Zabij mnie i przekonaj się, czy mam rację.
Dziewczyna patrzyła na mnie pustym wzrokiem. Dobrze wiedziałam, że przegrałam.
Wzięłam głęboki oddech, odwróciłam się do Dawida, który biegł w moją stronę, a na jego twarzy malowało się przerażenie.
Huk wystrzału dotarł do moich uszu chwilę później. Głośny i obezwładniający.

Nasza droga do (nie)szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz