Rozdział 15

276 9 0
                                    

Siedziałam przy kuchennym stole, wpatrując się w mój telefon. Leżał przede mną, a maleńka dioda mrugała. Kolejna wiadomość tekstową. Kolejne wyzwiska oraz groźby.
Przez pierwsze dwa dni wierzyłam, że to wszystko pomyłka. Zrozpaczona dziewczyna wyżywa się, bo inna odebrała jej faceta. W końcu jednak musiałam uświadomić ją, że trafiła pod zły adres. Nie ten numer. Ale to nie była pomyłka. Dziewczyna usilnie starała się mi wpierać, że to ona powinna być na moim miejscu. Rzekomo odebrałam jej Dawida, a jeśli go szybko nie zostawię, to oboje tego będziemy żałować. Nie chciałam ulegać pokręconej szantażystce, ale ta sytuacja zaczynała mnie przerastać.
- Dzień dobry, kochanie - Dawid powitał mnie całusem w policzek. - Coś się stało, że patrzysz na swój telefon jakby miał zaraz ciebie ugryźć?
Zagryzłam dolną wargę. Nie chciałam dokładać już zmartwień. Starczy, że ledwo doszedł do siebie po naszym wypadku. Dopiero od kilku dni przestał mnie co godzinę wypytywać, czy na pewno nic mi nie jest i czy może mnie zostawić samą w domu na kilka godzin. Z początku to było nawet urocze, ale szybko zaczęło irytować. Nie miałam mu za złe tego, co się stało. To nie była jego wina i nawet policja nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. To, że mnie trochę poturbowało - trudno. Najważniejsze, że przeżyłam i mogliśmy dalej cieszyć się wspólnym życiem.
- Czy dostawałeś kiedyś dziwne SMSy? - Odezwałam się w końcu. Przecież ta sprawa też jego dotyczyła i powinien wiedzieć co się dzieje.
Dawid nalał sobie kawy z ekspresu, a następnie zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- Co masz na myśli mówiąc dziwne? - Przeszył mnie spojrzeniem. - Zdarzało się, że jakimś cudem fanka dostała mój numer i padały niemoralne propozycje. Zazwyczaj jednak blokowałem ich numery i problem znikał.
Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Jak mogłam na to wcześniej nie wpaść? Każdy telefon przecież miał funkcję blokowania połączeń oraz wiadomości przychodzących z danego numeru.
- Julka, co się dzieje? - Zaklęłam w myślach. Znowu zaczynał się martwić.
- To nic takiego.
Skoro mogłam zablokować numer, to przecież problem był rozwiązany, prawda?
- Wilczyńska. Masz mi natychmiast powiedzieć co się dzieje. Nie codziennie przy śniadaniu pytasz mnie o dziwne SMSy.
Nie mówiąc o tym, że nawet mnie jego skrzynka odbiorcza nie interesowała. W związku trzeba mieć do siebie zaufanie. Jeśli Dawid miał coś na sumieniu, to prawda wyjdzie na jaw prędzej czy później.
- Od jakiegoś czasu dostaję wiadomości z pogróżkami - powiedziałam w końcu. - Jakaś dziewczyna upiera się, że powinnam ciebie zostawić. Jeśli tego nie zrobię, to oboje możemy mieć kłopoty.
Dawid znieruchomiał. Wpatrywał się we mnie, a w jego oczach widziałam całą gamę uczuć. Od rozczarowania, do złości. Dłonie zacisnął w pięści.
- Od jak dawna? - Jego głos był niewiele głośniejszy od szeptu. Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, a on zadawał kolejne pytania. - Dlaczego mi o tym od razu nie powiedziałaś? Czy uważasz, że to rozsądne? Po tym wszystkim co ostatnio przeszliśmy, ty zatajasz coś takiego przede mną?
Poczułam się głupio. Rzeczywiście nie powinnam tego wszystkiego przed nim ukrywać, ale nie chciałam mu zawracać głowy.
- Przepraszam - powiedziałam w końcu, wlepiając wzrok w blat kuchennego stołu. - Na prawdę myślałam, że to tylko pomyłka lub głupi żart.
Dawid wziął głęboki oddech. Byłam pewna, że właśnie liczy w myślach do dziesięciu by się chociaż trochę opanować.
- Jula, takie rzeczy niestety czasem się zdarzają. Będąc ze mną pakujesz się w całkiem niezłe bagno. Paparazzi, nieprzychylne komentarze, plotki. Jeśli chcesz się wycofać...
Machnęłam szybko dłonią, by nawet nie próbował kończyć rozpoczętej myśli.
- Wiedziałam na co się decyduję. Jakoś sobie z tym wszystkim poradzę.
Dzięki Bogu mój głos brzmiał stanowczo. W głębi duszy czułam jednak, jak wielki cień pada na moją dotychczasową pewność siebie. A co jeśli sobie z tym wszystkim nie poradzę? Do tej pory praktycznie siedziałam zamknięta w mieszkaniu. Przez powracające migreny oraz chorą nogę nie byłam w stanie chodzić po mieście. Teraz jednak wracałam do pełni sił, a to oznaczało zmierzenie się z rzeczywistością. Jakakolwiek by ona nie była.
- Cieszę się, że ciebie mam - odparł w końcu Dawid, uśmiechając się szeroko. - A może pójdziesz dzisiaj razem ze mną na tą imprezę, o której ci mówiłem?
Bal charytatywny. Mnóstwo znanych osób, czerwony dywan i wiele innych, ciekawych atrakcji. Rzecz jasna nie miałam odpowiedniej kreacji, ani umówionego fryzjera czy make upu, ale może to właśnie był ten moment, gdzie powinnam podejmować ryzyko i dać się porwać chwili?
- Jasne. Czemu nie - odpowiedziałam, próbując nie żałować tej decyzji.

Nasza droga do (nie)szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz