14.

2.5K 339 987
                                    

Alex siedział na ławce niedaleko szpitalnych sal, nie bardzo wiedząc, o czym myśleć.

Było tak cicho i biało, że miał wrażenie, że to on nie żyje. Tylko tykanie zegara informowało go o tym, że jego serce wciąż bije, a czas płynie dalej.

Usłyszał kliknięcie uchylających się drzwi, uniósł więc głowę i spojrzał w stronę, z której dochodził dźwięk.

Parę sekund później zza rogu wyłoniła się wysoka postać Lafayette'a, zmierzająca w jego stronę.

Francuz paroma krokami pokonał dzielącą ich odległość.

- Jak się czuje Angelica? - zapytał Alex po paru sekundach ciszy.

- Jest w szoku - odparł Lafayette, przenosząc ciężar nogi z lewej na prawą. - Ale wyjdzie z tego. A jak ty się czujesz?

Alex potarł twarz dłonią.

- Wolę nie myśleć o raporcie.

- Ze wszystkich rzeczy, które mogłeś powiedzieć, wybrałeś to. Serio. - Lafayette przewrócił oczami.

- Chcę zobaczyć się z Johnem - dodał Alex, dźwigając się na nogi.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. 

- To zobaczyć Johna - burknął Alex. - Wszystko mi jedno, czy jest teraz przytomny, czy nie. 

- Jest w sali numer...

- Wiem, gdzie jest - przerwał mu Alex. - Inaczej bym tu nie siedział.

Lafayette odchrząknął znacząco.

- Co? - Alex spojrzał na niego.

- Będę z Angelicą w kawiarence szpitalnej. Powinieneś do nas dołączyć, kiedy już upewnisz się, że John leży nieprzytomny i poleży tak jeszcze dobre parę godzin, więc raczej z nim nie porozmawiasz.

- Przyjdę, obiecuję - powiedział Alex.

Lafayette poklepał go po ramieniu.

- Mogło być gorzej - rzekł, gdy Alex chciał odejść.

- Powiedz to Elizie - powiedział kwaśno Alex.

Parę sekund później szedł wzdłuż korytarza, szukając pożądanego numeru sali i wspominając, jak kiedyś wszedł do złej sali przesłuchań i sterroryzował pacjenta Elizy, bo myślał, że to John.

Jego myśli przy okazji uchwyciły się pierwszego wrażenia, które wywarł na nim brunet.

To była rzecz, o której często rozmyślał.

Zbuntowany chłopak, który uparcie próbuje przeciwstawić się wszystkiemu, co napotka na swojej drodze. Przy tym bystry i inteligentny.

Biegle rozmontowuje długopisy.

Na ułamek sekundy zatrzymał się przed właściwymi drzwiami, a dopiero potem nacisnął klamkę i wszedł do środka.

Sala była duża i pełna bieli, ale spośród siedmiu łóżek zostało zajęte tylko jedno.

Alex skierował się na lewo i poszedł w kierunku tego stojącego niedaleko okna, na którym leżał John.

Tak, jak mówił Lafayette, brunet był nieprzytomny. A może po prostu pogrążony był we śnie, ale Alex podejrzewał, że lekarze wymusili to zbyt dużą dawką morfiny. Może to i dobrze. Chyba jednak nie był gotowy na rozmowę z nim.

Nie miał pojęcia, jaki jest jego dokładny stan - nie, że go to nie obchodziło, po prostu i tak się na tym nie znał. Wystarczyła mu wiedza, że stan jest stabilny, a życiu Johna nie zagraża żadne niebezpieczeństwo, bo "miał zadziwiające szczęście, że kula nie przebiła żadnych ważnych organów wewnętrznych".

Ogień, który koi i pali [Hamilton]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz