- Wygląda na fajnego chłopaka - powiedział Lafayette.
Chociaż wypowiedział to zdanie zupełnie nie na temat, Alex natychmiast zrozumiał, o kim mówi.
- Laurens? - Mimo tego, że wiedział, kogo Laf ma na myśli, zapytał z grzeczności.
- John. Dlaczego nazywasz go po nazwisku?
- Tak jakoś. - Alex wzruszył ramionami.
- On nazywa cię po imieniu.
- Żeby mnie wkurzyć - odparł Alex. Zmrużył oczy i spojrzał na siedzącego pod ścianą mężczyznę. - Zaraz. Przecież w twojej obecności nie odezwał się do mnie wprost. Ani razu.
- No, w twojej obecności nie, ale wiesz, jednak wyjście z tego budynku trochę trwa. Plus kawałek wracaliśmy razem do domu.
- Wracaliście razem do domu - powtórzył Alex, unosząc brew.
- No. Jak mówiłem, wygląda na fajnego chłopaka. - Lafayette spojrzał na niego.
- Dobrze znam to spojrzenie, Laf - powiedział z politowaniem Alexander. - Nie ściągam go tutaj po to, żeby go uwieść.
- Co? Jak to nie? To po co?
- NAPRAWDĘ SĄDZIŁEŚ, Że ŚCIĄGAM GO DLATEGO, ŻE CHCĘ GO UWIEŚĆ?
- No, tak. Po tobie wszystkiego można się spodziewać.
Alex rzucił mu długie spojrzenie.
- Jestem w pracy.
- A poza pracą? Dlaczego nie, w sumie?
Alex potrząsnął głową. Co za durne pomysły. Jego wzrok powrócił do ekranu komputera.
Nie musiał patrzeć na Lafayette'a, żeby wiedzieć, że ten przewraca oczami.
- Swoją drogą, ładny rysunek - odezwał się jego przyjaciel po paru minutach.
- Jaki rysunek? - Alex oderwał wzrok od monitora.
- Ten, tutaj. - Lafayette skinął głową w kierunku jego biurka.
Och.
- Ach, ten.
- Dostałeś go od swojego fana?
- Nie. Laurens to narysował.
Lafayette gwizdnął.
- Nieźle.
- Tak. - Alex nie mógł się z nim nie zgodzić. - Świetnie rysuje. Zastanawiałem się, czy przypadkiem nie studiuje sztuki.
- W sensie sztuki rysowania, tak?
- No.
- Możliwe. Zapytaj go. W końcu po to go tu ściągasz, tak? Żeby pytać.
- No.
- Ty tak na poważnie? - Lafayette spojrzał na niego ze zdziwieniem. - Ściągasz go, żeby go wypytywać?
- No... Tak? To syn Henry'ego Laurensa - odparł Alexander. - Co innego mógłbym z nim robić? Może mi naprawdę wiele powiedzieć. Zwłaszcza, jeśli mi zaufa.
Nie, żeby nie wykluczył wcześniej tego "jeśli".
- Tylko wiesz, nie bądź dupą. Jak już ci zaufa, to nie wykorzystuj go do własnych celów.
Alex odchrząknął.
- Alexander. - Lafayette spojrzał na niego wyczekująco.
- No co?
CZYTASZ
Ogień, który koi i pali [Hamilton]
FanficDobra, ambitna praca agenta FBI i samotne życie w niewielkim mieszkaniu to wszystko, czego potrzebuje Alexander Hamilton. Dąży do osiągnięcia swoich celów w pracy, a każdego dnia, który w niej spędza, czekają na niego nowe wyzwania. Wreszcie może...