Å»ycie ze Å›wiadomoÅ›ciÄ…, że ktoÅ› najpierw istniaÅ‚, a potem przestaÅ‚, okazaÅ‚o siÄ™ zbyt trudne, żeby Alex mógÅ‚ od razu wrócić do normalnoÅ›ci.Â
Ale starał się, naprawdę się starał. I bardzo dobrze wychodziło mu udawanie.
W tym momencie wierzył w to, że kiedy długo się udaje, kłamstwa stają się prawdą.
Czuje się dobrze. Nic mu nie jest. Zapomniał o Johnie.
W kółko wyjaśniał swoim przyjaciołom, że on i John zerwali ze sobą kontakt i nie mają zamiaru się schodzić.
Ha, gdyby chociaż byli parą, byłaby jakaś szansa. Z chodzenia na przyjaciół. A na kogo można przejść z przyjaciół? Na kolegów?
Idiotyzm.
W końcu przestali pytać i zapadł względny spokój. Tylko Angelica rzucała mu te spojrzenia. I tylko Jefferson wyglądał inaczej niż zwykle. I tylko Washington zachowywał się nie tak, jak powinien.
W podświadomości Alexa czaił się cień podejrzeń, że oni to zaplanowali. Washington i Jefferson. Ale ten cień ginął w mroku myśli o tym, że John nadal gdzieś jest, tylko nie chce go znać.
I jak zwykle bolało.
Cholera, gdyby parę miesięcy temu wiedział, że ten chłopak tak zawróci w jego życiu, chyba zrezygnowałby z propozycji, którą wyłożył mu na tacy, gdy zobaczyli się po raz pierwszy.
Było za późno, jak zwykle za późno.
I starał się zapomnieć. Tak, jak kazał mu John.
Tylko jak puÅ›cić w niepamięć kogoÅ›, kto staÅ‚ siÄ™ częściÄ… jego życia, kogo Å›lady widać wokół? Każdego dnia?Â
Nie wyrzucił tych durnych rysunków, wciąż patrzył na fotel, na którym zawsze siedział John.
ÅapaÅ‚ siÄ™ na tym, że spoglÄ…dajÄ…c na góry akt wspominaÅ‚, jak brunet przypadkowo (albo „przypadkowo") powalaÅ‚ je na ziemiÄ™. Albo, przechodzÄ…c obok kawiarni, zastanawiaÅ‚ siÄ™, kiedy znowu pójdzie do niej z Johnem.
Ostatnio poszedł do parku, bo dzięki Johnowi zaczął zwracać uwagę na otoczenie, podobało mu się. Dostrzegał piękno, które wcześniej go nie obchodziło.
Myślał o nim. Nie potrafił się powstrzymać. Myślał o tym, czy ma się dobrze. Co robi, czy nadal pracuje, co maluje, gdzie chadza na spacery. Myślał nad tym, czy John o nim myśli. Czy pamięta.
Czy chce pamiętać.I był zły. Był zły na Henry'ego, chociaż nie powinien. Obarczał go winą za to, co powiedział John.
I tylko dlatego zaczął robić to, co chciał zrobić na samym początku.Bo powinien był zrobić to, gdy tylko poznał Johna.
A teraz, skoro przyjaciel już się go pozbył, nie miał nic do stracenia.Zaczął szukać.
                                            ~~*~~
O tej porze dnia otoczenie eksplodowało intensywnością i jaskrawością barw. Wszystko stawało się kilka razy piękniejsze, jakby ze świata została zdjęta stara warstwa i została zastąpiona nową. Ludzie też wydawali się bardziej szczęśliwi, dlatego tak bardzo lubił zachody słońca.
Niestety, tym razem nie miał okazji zobaczyć na dworze jednego z nich. Mógł jedynie od czasu do czasu zerkać przez okno, w nadziei, że leniwe słońce natchnie go do wybrania jednej z opcji chodzących mu po głowie. Decyzji, którą ma podjąć dzisiaj.
CZYTASZ
Ogień, który koi i pali [Hamilton]
FanfictionDobra, ambitna praca agenta FBI i samotne życie w niewielkim mieszkaniu to wszystko, czego potrzebuje Alexander Hamilton. Dąży do osiągnięcia swoich celów w pracy, a każdego dnia, który w niej spędza, czekają na niego nowe wyzwania. Wreszcie może...