31.

1.5K 235 355
                                    

„Nie musisz” zaczęło pojawiać się w jego życiu stanowczo zbyt często, zważywszy na to, że pierwotnie był agentem FBI i powinien dawno przywyknąć do tego rodzaju sytuacji.

Ale czy zdarzały mu się tak często, jak pokazuje się do w filmach albo serialach?

Nie. Sytuacja, w której stracił kogoś w pracy, zdarzyła mu się tylko raz. Kilka dni temu.

To wystarczyło.

„Nie musisz”, powiedziała Peggy, gdy oznajmił, że chce wygłosić mowę na pogrzebie.

„Nie musisz", powiedział Lafayette, gdy kolejny raz próbował przeprosić go za to, co się stało.

„Nie musisz", powiedziała Eliza, gdy Alex chciał pomóc jej przenosić obrazy z jej gabinetu.

„Nie musisz", powiedział Jefferson, gdy Alex postanowił porozmawiać z Henrym.

Wiedział o tym. Wiedział, że nie musi.

Wszyscy traktowali go jak szklane naczynie, które może roztrzaskać  się przy większym nacisku.

– Chcę z nim porozmawiać – powiedział Alex, a Eliza posłała mu niepewne spojrzenie znad kubka parującej kawy.

– To nie będzie zdrowe, Alex – odparła kobieta. – Wręcz nie powinieneś tego robić.

– Dlaczego? – zapytał prosto. 

Nie rozumiał.

Eliza otworzyła usta i zamknęła je, wyraźnie nie wiedząc, jak zacząć. Alex tym razem nie miał ochoty czekać dłużej na odpowiedź.

– Bo zamordował Johna? – zapytał bez mrugnięcia powieką. – Czy zamordowanie Johna upoważnia go do tego, żeby nie mieć ze mną kontaktu?

Eliza wydawała się autentycznie wstrząśnięta tym, jak spokojnie wypowiedział te dwa zdania.

– Nie to miałam na myśli – powiedziała, otrząsając się z szoku.

– Wiem – odparł Alex, odsuwając od siebie kubek z kakao. – Ja chcę z nim porozmawiać. Ale ty uważasz, że nie powinienem z nim rozmawiać, bo myślisz, że podczas rozmowy z nim się złamię. To nieprawda. Nie mam żadnych powodów.

– Wydaje mi się, że...

– Źle ci się wydaje – prychnął Alex, nie pozwalając jej skończyć.

Eliza wzięła głęboki oddech.

– Alex, wiem, że... że ci go brakuje. – Alex nie zareagował na te słowa. – Nie możesz wmawiać sobie, że wszystko jest w porządku. Minęło dopiero parę dni. Nie możesz zmuszać się do robienia czegoś, czego nie jesteś pewien.

– Uważasz więc, że powinienem pogrążyć się we łzach i depresji? – zapytał uprzejmie Alex.

– Nie o to w tym chodzi.

– Wydaje mi się, że właśnie to zasugerowałaś.

– Chodzi o to, żebyś to zaakceptował...

– Co zaakceptował? – Alex rzucił jej spojrzenie pełne złości. – Rozumiem to! John nie żyje! Jest martwy! Jeśli ty nadal tego nie wiesz, nie wmawiaj mi, że ja też mam jakiś problem! – Wstał z fotela.

– Alex. – Eliza próbowała powstrzymać go od pójścia, łapiąc go za przedramię.

W ostatniej chwili powstrzymał się od tego, żeby wyrwać je z jej uścisku.

Wziął parę głębokich wdechów i jego spojrzenie złagodniało.

– Nie potrzebuję specjalnego traktowania – kontynuował, teraz o wiele spokojniejszym głosem. –  Wyręczacie mnie w obowiązkach, Washington nawet zaproponował mi urlop. Nie utrudniajcie mi powrotu do siebie. Wszystko ze mną w porządku. Przepraszam, że się uniosłem. Skontaktuję się z tobą po rozmowie z Henrym, okej?

Ogień, który koi i pali [Hamilton]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz