Odkąd zatrzymałam się u matki zupełnie zgasłam, każdego dnia zmuszałam się do wstania z łóżka, zjedzenia czegoś i zrobienia czegokolwiek pożytecznego, zazwyczaj starałam się wyręczać ją w wielu pracach domowych. Czułam się jak w okrągłym tunelu, który zamykał się w pierścień, gdzie nie było krawędzi, nierówności ani żadnych innych bodźców. Płynęłam przez tygodnie w odrętwieniu i zawieszeniu. I wcale nie chodziło tu o złamane serce. To było tak, jakby ktoś po prostu wyjął mi je z piersi, pozbawiając tym samym zdolności do odczuwania uczuć i emocji.
Nasze rozstanie z Peter'em było ciche, nie mieliśmy wielu znajomych, do których mogłaby dotrzeć wiadomość o odwołaniu ślubu. Jedynie Moly zauważyła od razu brak pierścionka na palcu i pewną zmianę w moim zachowaniu.
- Wszystko w porządku? Jesteś jakaś nieobecna - powiedziała, wycierając blat i spojrzała na moją dłoń - gdzie masz pierścionek?
- Pierścionek? - zmarszczyłam brwi, potrzebowałam chwili, by się otrząsnąć i móc mówić dalej - Pierścionek...oddałam mu, rozstaliśmy się w zeszłym tygodniu, mieszkam teraz u matki - machnęłam ręką i kontynuowałam wycieranie filiżanek.
- Rozstaliście się? Ale jak to? Dlaczego? Przecież wszystko szło tak dobrze - odłożyła szmatę i spojrzała na mnie.
Owszem, wszystko szło dobrze i dalej by tak było, gdybym tylko postanowiła zachować swoje sekrety dla siebie, nie dzielić się nimi i zapomnieć o tym wszystkim. Przebiegł mnie dreszcz, z początku zimny, z końcem gorący i pomyślałam o Danielu. Odkąd przeczytałam ten przedawniony list, myślałam o nim coraz częściej. I coraz częściej wspomnienia mnie obezwładniały, kusiły i skupiały całą moją uwagę.
- To po prostu nie było to, Moly, nic strasznego się nie stało, zwyczajnie powiedzieliśmy sobie, co nam leży na sercu i doszliśmy do wniosku, że małżeństwo w tym przypadku nie ma najmniejszego sensu - wzruszyłam ramionami.
- Myślałam, że...- westchnęła z rezygnacją i zatroskaniem, wydawało się w tamtej chwili, że jest tym o wiele bardziej poruszona niż ja - miałam nadzieję, że wszystko się ułoży, nie myślałam, że kiedykolwiek się rozstaniecie, wydawaliście się idealną parą, taką wyrozumiałą wobec siebie.
Niestety, nasza wyrozumiałość działała tylko w jedną stronę, tylko ja potrafiłam przebaczać i kochać mimo wszystko. Peter po prostu mnie zabił, złamał mi serce i odszedł zupełnie się tym nie przejmując. Z początku czułam ból i strach, wielki sentyment. A zaledwie po kilku dniach od tragicznej nocy obudziłam się i zrozumiałam, że powinnam go nienawidzić. I chyba to właśnie czułam.
Nienawidziłam Peter'a za to, jak cały czas tylko brał i nic nie dawał, jak mówił nieustannie o sobie i swoich problemach, jak próbował zrobić ze mnie kogoś normalnego i przeciętnego, idealnie pasującego do jego szablonu, ograniczał mnie. Przypomniały mi się te wszystkie noce, gdy oddawałam mu się zupełnie bez chęci, bez podniecenia, nigdy mnie nie pociągał. Nigdy mnie nie bawił. Skąd nastąpiła we mnie taka nagła przemiana, że tak się do niego przywiązałam przed Bożym Narodzeniem, że tak się go uczepiłam?!
Wtedy wszystko zrozumiałam, dostrzegłam coś, na co byłam ślepa przez tyle miesięcy, poczułam znów tą fizyczną wręcz pustkę w klatce piersiowej. Zupełnie tak jak wtedy, gdy siedziałam sama w jego mieszkaniu i wracałam do wspomnień.
Był tylko jeden człowiek, który potrafił dać mi to, czego potrzebowałam, tylko jedno miejsce, gdzie czułam się dobrze.
Och byłam taką idiotką, taką straszną idiotką! Dlaczego do cholery nie mogłam dostrzec tego wcześniej?! Czemu nie mogłam mu po prostu zaufać tak, jak powinnam była to zrobić, powiedzieć mu o wszystkim, co czułam a już na pewno nie zrywać kontaktu po tym wszystkim, co miało miejsce.
Daniel. To jedno imię sprawiło, że miałam ochotę chwycić za komórkę, wyszukać jego numer i nacisnąć zieloną słuchawkę tylko po to, by modlić się, żeby odebrał i usłyszeć jego głos. Daniel.
- Przepraszam Moly, zaraz wrócę - odłożyłam szmatę i zdjęłam fartuszek - muszę iść do toalety - uśmiechnęłam się szybko, odruchowo.
Wyjęłam drżącymi dłońmi telefon z torebki i pobiegłam przez korytarz do łazienki. Moly patrzyła zdezorientowana za mną, ale wtedy nieszczególnie zwróciłam na to uwagę.
Zamknęłam drzwi od środka i usiadłam na zamkniętej desce. Palce drżały mi, gdy przesuwałam nimi po ekranie, szukając właściwego numeru. Zawahałam się, gdy wreszcie go znalazłam, jednak szybko przycisnęłam opuszek do ekranu.
Kilka sygnałów przerywanych ciszą i nic więcej, spodziewałam się już za chwilę usłyszeć głos operatora mówiący o zajętym abonencie lub wyłączonym telefonie.
- Halo? Halo?
Ton jego głosu zdradzał zdezorientowanie, drżał, co prawie nigdy się nie zdarzało. Jakież musiało być jego zdziwienie, gdy ujrzał moje imię na wyświetlaczu.
- Halo? Veronica?
Otworzyłam i zamknęłam kilka razy usta, chcąc coś powiedzieć, a gdy uświadomiłam sobie, co właśnie robiłam, szybko nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Przecież obiecałam sobie już nigdy do tego nie wracać, dałam się ponieść emocjom, to był jedynie kolejny głupi krok z mojej strony, który zapewne miał pociągnąć za sobą pewne konsekwencje.
Przemyłam twarz zimną wodą i wróciłam do Moly, która na mój widok uśmiechnęła się szeroko. Widziałam w tym uśmiechu przekonanie, że przed chwilą dwoje bliskich sobie osób odbyło ważną rozmowę o już niedługo będą znów razem, wrócą do siebie.
Jednak rozmowę pomyliła z kilku słownym monologiem a dawnego narzeczonego z kimś, o kim jej niewinny umysł pewnie nawet nigdy by nie pomyślał.
CZYTASZ
Sto ukrytych pragnień
RomanceMinęło sporo czasu odkąd Veronica zdecydowała się odejść i rozpocząć nowe życie. Jednak ciągły powrót do dawnych wspomnień rozbudza płomień wątpliwości, czy aby na pewno podjęła słuszną decyzję, a jej nowy związek, z dawnym przyjacielem, nie do końc...