- Co się dzieje? - zapytałem Stefana, kiedy siedzieliśmy na kanapie i piliśmy wino. - Alex coś powiedział?
- Też, ale to w sumie nic, czym jakoś bardzo bym się przejmował...
- Co powiedział? - położyłem rękę na oparciu sofy za nim.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - napił się wina.
- Chcę wiedzieć wszystko, co dotyczy Ciebie.
- To trochę despotyczne, nie sądzisz? - zaśmiał się.
- Nie - zawtórowałem mu i przeczesałem palcami jego włosy. - Więc?
- Zapytał mnie, czy zastanawiałem się...
- Nad czym? - zmarszczyłem brwi.
- Czy chciałbyś do mnie wrócić, gdybym ciągle jeździł na wózku?
- Co? - zdziwiłem się. - Oczywiście, że bym chciał... Co to w ogóle za pytanie?
- Nie denerwuj się tak... Chciałeś wiedzieć, więc ci powtarzam.
- Nigdy go nie lubiłem - odstawiłem kieliszek z winem na stolik. Stefan zrobił to samo. - Jak widać słusznie.
- I jest jeszcze jedna sprawa... - usiadł wygodniej.
- Jaka? Mam nadzieję, że bardziej pozytywna.
- Noooo... Nie powiedziałbym... Ale nie denerwuj się.
- Właśnie w tej chwili zacząłem się denerwować.
- Muszę lecieć do Miami - szepnął.
- Po co?!
- Bo otworzyliśmy tam z Gregiem filię naszej firmy i ktoś musi tego pilnować.
- Dlaczego ty?
- Muszę jechać. Przenosimy tam kilka osób, muszę tego dopilnować... W między czasie zbierze się zarząd i dopóki nie znajdę kogoś na stanowisko dyrektora, to on będzie podejmował wszystkie decyzje...
- Stefan... - przerwałem mu. - Wiem, jak to wygląda... Przecież nie jestem z tobą od dziś... Wiem, jak prowadzi się firmę.
- Więc wiesz, że muszę jechać - przysunął się do mnie. - Muszę być w firmie.
- Wiem, ale...
- Nie ma ale - przytulił się do mnie.
- Kiedy lecisz? - położyłem mi dłoń na udzie.
- Jutro w południe mam samolot.
- Odwiozę cię na lotnisko - szepnąłem i pocałowałem go w czoło.
- Ok... Nie jesteś zły, co?
- Nie jestem - objąłem go mocno ramionami. - Długo tam będziesz?
- Dwa tygodnie.
- Ile?!
- Albo dłużej... Tak naprawdę, to przyleciałem tylko do ciebie... Żeby z tobą porozmawiać - odsunął się i popatrzył mi w oczy.
- Będę za tobą tęsknił - pogłaskałem go po policzku. Stefan uśmiechnął się szeroko.
- Mam nadzieję - przygryzł dolną wargę. Przesunąłem kciukiem po jego ustach. Chciałem go pocałować, ale nie miałem pewności, czy mi na to pozwoli.
- Stef? - szeptałem.
- Tak? - zapytał cicho.
- Chcę cię pocałować...
- Więc na co czekasz? - uniósł się lekko, a ja pociągnąłem go na siebie, aby złączyć nasze usta.
Stefan usiadł mi na kolanach i wczepił palce w moje włosy, a ja pogłębiłem pocałunek, wsuwając język do jego ust. Przytulałem chłopaka mocno do siebie, a po chwili moje dłonie zaczęły wędrować po ciele Stefana, chciałem je wsunąć pod jego koszulkę, ale chwycił mnie za nadgarstki, lecz nie przerwał pocałunku. Moje ręce spoczęły na jego biodrach, a brunet objął ramionami moją szyję.
Oderwałem się od jego ust, chłopak oparł czoło o moje, a po chwili mocno się do mnie przytulił, chowając twarz w moim ramieniu.
- Kocham cię - wyszeptałem mu do ucha.
- Ja ciebie też, Michi.
CZYTASZ
Na trzy serca | Kraft, Freitag, Hayboeck
Fiksi PenggemarDruga część "Myślałem, że cię znam" Opowieść o tym, gdy po kilku latach spotykasz człowieka, który złamał twoje serce.