Stefan siedział naprzeciwko mnie i trzymał w dłoniach kubek z gorącą herbatą. Nic nie mówił.
- Stef? - szepnąłem. Liczyłem, że na mnie spojrzy, ale nie zrobił tego. - Popatrz na mnie - poprosiłem, a on to zrobił. - Co się stało?
- Odwołałem ślub - wyszeptał. - Zerwałem z Richim... Nie mogłem wziąć z nim ślubu. Nie mogłem, bo...
- Masz wątpliwości - stwierdziłem. - Stefan - wstałem, zbliżyłem się do niego i kucnąłem przy jego krześle. - Kocham cię... Cieszę się, że podjąłeś taką decyzję. Nie mogę powiedzieć, czy jest dobra, sam musisz do tego dojść.
- Mogę u ciebie zostać? Alex mnie zabije.
- Musisz. Nie wypuszczę cię już - odparłem, a on popatrzył mi w oczy. - Nie pozwolę ci odejść? Nigdy - pogłaskałem go po policzku.
- To brzmi prawie jak groźba - uśmiechnął się. Zaśmiałem się na jego słowa, oderwałem jego dłoń od kubka i ścisnąłem ją lekko.
- Dlaczego...?
- Bo nie kocham go wystarczająco... - przerwał mi. - Bo ciągle jest jakieś ale... Przez ciebie. Nie mogłem przestać myśleć o tym, co mi powiedziałeś... Nie mogłem się ciebie pozbyć z głowy... Nie wiedziałem co mam robić, rozumiesz?
- Rozumiem - przytuliłem go do siebie. - Lepiej niż myślisz.
- Pogubiłem się już w tym wszystkim... - mocno się we mnie wtulił. - Nie wiem, czy dobrze zrobiłem przyjeżdżając do ciebie...
- Bardzo dobrze, cieszę się, że tu jesteś.
- Ja też - szepnął w moje ramię.
Później leżąc w łóżku nie mogłem zasnąć. Cały czas cieszyłem się z tego, że Stefan wybrał mnie.
Cholera!
On wybrał mnie!
- Michi? - drzwi do sypialni się uchyliły. - Śpisz?
- Nie, nie śpię - uniosłem się na łokciach. - Coś się stało?
- Nie, tylko...
- Chodź do mnie - przesunąłem się na łóżku. Stefan położył się obok mnie, a ja objąłem go ramionami.
- Właśnie po to przyszedłem - ukrył twarz w mojej szyi.
- Wiesz, co sobie właśnie uświadomiłem? - szepnąłem.
- Co takiego?
- Alex mnie poćwiartuje.
- Nie powiem mu, że maczałeś w tym palce - odparł.
- Masz go za idiotę? Przecież on będzie wiedział, że zatrzymałeś się u mnie - muskałem palcami jego ramię.
- Spróbuj na niego nie wpaść - poradził.
- Oddam rękę, że do mnie przyjdzie.
- Dlaczego? - uniósł się na łokciu.
- Richi mu nie powie?
- Masz rację... Cholera - wstał.
- Gdzie ty idziesz?
- Zadzwonić do niego - spojrzał na mnie.
- Rano do niego zadzwonisz... Chodź tu - wyciągnąłem do niego rękę.
- Ale...
- Chodź - przerwałem mu. - Jak go teraz obudzisz, to na pewno nie będzie zadowolony.
- Masz rację - ponownie położył się obok mnie, a ja go do siebie przytuliłem. - Obiecaj mi coś...
- Co takiego? - pocałowałem go w czoło.
- Powiedz, że nie będę tego żałował - wyszeptał.
- Zrobię wszystko żebyś tego nie żałował... Tylko tyle mogę ci obiecać.
- Tyle wystarczy - odparł, mocniej się do mnie przytulił.
CZYTASZ
Na trzy serca | Kraft, Freitag, Hayboeck
Fiksi PenggemarDruga część "Myślałem, że cię znam" Opowieść o tym, gdy po kilku latach spotykasz człowieka, który złamał twoje serce.