8. Michael

471 64 15
                                    

Stefan siedział naprzeciwko mnie i trzymał w dłoniach kubek z gorącą herbatą. Nic nie mówił.

- Stef? - szepnąłem. Liczyłem, że na mnie spojrzy, ale nie zrobił tego. - Popatrz na mnie - poprosiłem, a on to zrobił. - Co się stało?

- Odwołałem ślub - wyszeptał. - Zerwałem z Richim... Nie mogłem wziąć z nim ślubu. Nie mogłem, bo...

- Masz wątpliwości - stwierdziłem. - Stefan - wstałem, zbliżyłem się do niego i kucnąłem przy jego krześle. - Kocham cię... Cieszę się, że podjąłeś taką decyzję. Nie mogę powiedzieć, czy jest dobra, sam musisz do tego dojść.

- Mogę u ciebie zostać? Alex mnie zabije.

- Musisz. Nie wypuszczę cię już - odparłem, a on popatrzył mi w oczy. - Nie pozwolę ci odejść? Nigdy - pogłaskałem go po policzku.

- To brzmi prawie jak groźba - uśmiechnął się. Zaśmiałem się na jego słowa, oderwałem jego dłoń od kubka i ścisnąłem ją lekko.

- Dlaczego...?

- Bo nie kocham go wystarczająco... - przerwał mi. - Bo ciągle jest jakieś ale... Przez ciebie. Nie mogłem przestać myśleć o tym, co mi powiedziałeś... Nie mogłem się ciebie pozbyć z głowy... Nie wiedziałem co mam robić, rozumiesz?

- Rozumiem - przytuliłem go do siebie. - Lepiej niż myślisz.

- Pogubiłem się już w tym wszystkim... - mocno się we mnie wtulił. - Nie wiem, czy dobrze zrobiłem przyjeżdżając do ciebie...

- Bardzo dobrze, cieszę się, że tu jesteś.

- Ja też - szepnął w moje ramię.

Później leżąc w łóżku nie mogłem zasnąć. Cały czas cieszyłem się z tego, że Stefan wybrał mnie.

Cholera!

On wybrał mnie!

- Michi? - drzwi do sypialni się uchyliły. - Śpisz?

- Nie, nie śpię - uniosłem się na łokciach. - Coś się stało?

- Nie, tylko...

- Chodź do mnie - przesunąłem się na łóżku. Stefan położył się obok mnie, a ja objąłem go ramionami.

- Właśnie po to przyszedłem - ukrył twarz w mojej szyi.

- Wiesz, co sobie właśnie uświadomiłem? - szepnąłem.

- Co takiego?

- Alex mnie poćwiartuje.

- Nie powiem mu, że maczałeś w tym palce - odparł.

- Masz go za idiotę? Przecież on będzie wiedział, że zatrzymałeś się u mnie - muskałem palcami jego ramię.

- Spróbuj na niego nie wpaść - poradził.

- Oddam rękę, że do mnie przyjdzie.

- Dlaczego? - uniósł się na łokciu.

- Richi mu nie powie?

- Masz rację... Cholera - wstał.

- Gdzie ty idziesz?

- Zadzwonić do niego - spojrzał na mnie.

- Rano do niego zadzwonisz... Chodź tu - wyciągnąłem do niego rękę.

- Ale...

- Chodź - przerwałem mu. - Jak go teraz obudzisz, to na pewno nie będzie zadowolony.

- Masz rację - ponownie położył się obok mnie, a ja go do siebie przytuliłem. - Obiecaj mi coś...

- Co takiego? - pocałowałem go w czoło.

- Powiedz, że nie będę tego żałował - wyszeptał.

- Zrobię wszystko żebyś tego nie żałował... Tylko tyle mogę ci obiecać.

- Tyle wystarczy - odparł, mocniej się do mnie przytulił.

Na trzy serca | Kraft, Freitag, HayboeckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz