27. Epilog

629 52 22
                                    

Michi miał rację. Wszystko przebiegło bez komplikacji, a po miesiącu nie było śladu po zabiegu. Wszystko się zagoiło i już nie utykałem.

- O której po ciebie przyjechać? - zapytał, gdy odwoził mnie rano.

- A nie możesz mi dziś odpuścić? - jęknąłem.

- Nie. Jak raz ci odpuszczę to będziesz, to wykorzystywał. Już to przerabialiśmy.

- Dobra... To o 18 - burknąłem.

- Dlaczego masz taką minę? - uśmiechnął się. - Aż tak bardzo nie chcesz iść ze mną na siłownię?

- Nie o to chodzi... Nieważne.

- Właśnie ważne... - zaparkował pod firmą. - Co się dzieje? - zgasił silnik, odpiął pas i popatrzył na mnie.

- Po prostu nie lubię ćwiczyć...

- Wydawało mi się, że ze mną lubiłeś.

- Tak, bo...

- Bo? - dopytał.

- Lubię patrzeć, jak ty ćwiczysz - spojrzałem na niego.

- Stefan - zaś miał się. - Kocham cię, skarbie - pochylił się w moją stronę i lekko musnął moje usta swoimi. - Uwielbiam cię.

- Ja ciebie też...

- Mam ćwiczyć nago żeby cię bardziej zachęcić?

- Hmm... To brzmi dobrze - uśmiechnąłem się, a on zaśmiał głośno. - Widzimy się później?

- Tak, przyjadę po ciebie.

- Ok. Do zobaczenia - pocałowałem go lekko.

- No na razie - rzucił, a ja wysiadłem.

Kocham przebywać z Michim, ale tą siłownię to serio może mi darować.

Gdy przyjechał po mnie wieczorem, był w bardzo dobrym humorze.

- Coś się stało?

- Po prostu cieszę się, że cię widzę - odpowiedział. Posłałem mu uśmiech, a on ruszył w stronę swojej siłowni.

Wiedziałem, że nie uda mi się go namówić abyśmy z tego zrezygnowali, ale to nie znaczy, że nie mogę czegoś z tego mieć, prawda?

A, że nigdy się tam jeszcze nie kochaliśmy, to miałem plan go tak troszeczkę prowokować.

Ale tylko troszeczkę.

Kiedy już dotarliśmy na miejsce i zaczęliśmy ćwiczyć, to gdy musiałem się schylić, perfidnie odwracałem się tyłem w jego stronę.

Albo prosiłem go o pokazanie po raz kolejny jakiegoś ćwiczenia, chociaż doskonale wiedziałem, jak się je wykonuje

A, że Michi nie jest idiotą, od razu zorientował się co robię. Ale zareagował tylko uśmiechem.

Chociaż w lustrach widziałem jak obserwuje uważnie moje ciało.

- Stefan, przestań - oznajmił w pewniej chwili.

- Nie rozumiem - popatrzyłem na niego z miną niewiniątka.

- Tu są kamery - oznajmił.

- Oj... - rzuciłem na co chłopak się zaśmiał. - Ale w biurze nie ma.

- Nie będziemy się tu kochać - podszedł do mnie.

- Dlaczego?

- Bo później nie będę się mógł skupić na pracy, tylko będę myślał, co tu z tobą robiłem...

- Jeszcze nie kochaliśmy się na biurku - objąłem go w pasie.

- I nie będziemy...

- Nie masz ochoty?

- Skarbie, na ciebie zawsze mam ochotę...

- O ile dobrze sobie przypominam, to ty lubisz się kochać w różnych dziwnych miejscach - zaśmiałem się.

- Nie takich dziwnych... Przymierzalnia jest raczej normalną fantazją.

- No właśnie fantazją - przesunąłem dłońmi po jego ciele, ale złapał mnie za nadgarstki zanim wsunąłem jedną z nich w jego spodnie.

- Stefan...

- Słucham.

- Jesteś straszny - westchnął.

- Kochaj się ze mną... Tutaj.

- Oszalałeś - w końcu objął mnie ramionami i pocałował w czoło. Pchnął mnie delikatnie i tyłem szedłem, pozwalając mu się prowadzić w stronę biura. Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, blondyn opuścił żaluzje, a ja podszedłem do niego i go pocałowałem.

Michi od razu pogłębił pieszczotę, jednocześnie przesuwając się w stronę biurka. Oparłem się o nie delikatnie, a blondyn nie odrywając się od moich ust, zrzucił z niego wszytko, co na nim było. Usiadłem na blacie, a Michi naparł na mnie, abym się położył. Gdy to zrobiłem, chłopak od razu ściągnął ze mnie spodnie i bieliznę. Poczułem jego usta na udach i dolnej części brzucha. Wczepiłem palce w jego włosy.

Oparł ręce tuż przy moim ciele i zaczął całować moją szyję. Ja w tym czasie zsunąłem z niego spodnie i bokserki. Oplotłem go nogami. Chłopak przesunął  jedną ręką od mojego biodra do kolana i zarzucił sobie tą nogę na ramię.

Oderwał usta od mojego ciała i popatrzył mi w oczy. Otarł się biodrami o moje pośladki i uśmiechnął się, po czym złączył nasze usta. Prawą dłonią nakierował swój członek na moje wejście i wsunął się we mnie powoli, co spotkało się z moim jękiem.

- Michi - westchnąłem, gdy zaczął się we mnie poruszać.

Jego ruchy były szybkie i mocne. Opierał czoło o moje, co chwilę łącząc nasze usta..

Po chwili chłopak odsunął się trochę, zdjął moją nogę ze swojego ramienia. Od razu zrozumiałem i co mu chodzi i gdy się ze mnie wysunął, zszedłem z biurka. Odwróciłem się tyłem do niego i oparłem przedramiona o blat. Michi położył ręce tuż obok moich łokci i złożył kilka pocałunków na mojej szyi, a po chwili ponownie się we mnie wsunął.

Dłonie chłopaka błądziły po moim ciele, muskając je delikatnie, co tylko jeszcze bardziej mnie podniecało.

Słyszałem westchnienia i urwany oddech chłopaka, tuż przy swoim uchu. Z moich ust wyrwał się głośny jęk. Byłem już bliski osiągnięcia orgazmu.

Doszedłem z imieniem mojego chłopaka na ustach, Michael osiągnął szczyt zaraz po mnie.

Kiedy się we mnie wysunął, objął mnie mocno ramionami i oparł policzek o moje ramię.

- Kocham cię, Stefan - wyszeptał mi wprost do ucha.

- Ja ciebie też, Michi.

No to ten...

To już koniec 😱

I tak wyszło jakieś 10 rozdziałów więcej niż planowałam 😁

Kraftböck jest...

Wszyscy zadowoleni...

No to chyba wszystkie wasze prośby spełnione, co?😁

Jak zawsze dopiszę, że się nie żegnam, tylko mówię do zobaczenia i zapraszam na nowe ff, które, tu was mam nadzieję pozytywnie zaskoczę, nie jest o tematyce homoseksualnej 😁 Chociaż może jakiś wątek się pojawi, bo nie byłabym sobą, gdyby nie wplotła tam czegoś 😁

Do napisania, kochani 💞

Kocham was mocno!!!

Na trzy serca | Kraft, Freitag, HayboeckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz