Rozdzial 4

612 31 2
                                    

Jesteśmy na miejscu. Stoimy przed wejściem do baru, w którym mamy się spotkać z Maz Kanatą. Obok kręci się mnóstwo pijanych typków. Niektórzy nucą nawet marsz imperialny, tym ludziom chyba odbiło. Gdy chcemy wejść do środka, nagle drzwi otwierają się z hukiem, a ze środka wychodzą dwaj szturmowcy. Niedobrze, w ciągu zaledwie godziny napotkaliśmy już 2 patrole, musimy mieć się na baczności. Wymieniamy z Ko zaniepokojone spojrzenia. Przepuszczam ją w drzwiach, tym samym zostając na końcu. Po raz ostatni spoglądam na ogromne wieżowce i nocne niebo. Dyskretnie przeczesuje wzrokiem okolice. Nie zauważam żadnych żołnierzy, ale to nie znaczy, ze jesteśmy bezpieczni. Musimy się spieszyć.
Lokal nie jest duży, większość osób obecnych tutaj to łowcy nagród i przemytnicy. Dostrzegłam, ze generał Organa wraz z C-3PO znika za ścianą. Do mnie i Ko podchodzi Poe.
- Wmieszajcie się w tłum i zachowujcie się normalnie, za chwilę do was dołączymy, zgoda?
- Nie idziemy z wami?- zapytałam, chciałam zobaczyć się z Maz, dlatego też zgłosiłam się do tej misji.
- Będziemy rzucać się w oczy, wszyscy tu są raczej w małych grupkach, nie martw się zaraz wrócę
- Dobrze- odpowiedziałam zrezygnowana
Wraz z Ko postanowiłyśmy usiąść przy wolnym stoliku. Przynajmniej będziemy miały czas, żeby trochę porozmawiać.
- Dziękuję- powiedziałam z lekkim uśmiechem. Dziewczyna delikatnie zmarszczyła brwi- gdybyś mnie nie powstrzymała, mogłoby się to źle skończyć- dodałam po chwili.
- Nie możemy pomóc wszystkim, żeby to zrobić najpierw trzeba umieć zadbać o siebie i choć to trudne to taka jest prawda, tego nauczyła mnie służba w Ruchu Oporu- uśmiechnęła się spuszczając wzrok. Chwile ciszy przerwał dźwięk komunikatora Ko. Podczas, gdy przeszukiwała swoją torbę ja zaczęłam się jej przeglądać. Nie miała już na sobie munduru Ruchu Oporu, bo to mogłoby nas zdradzić. Ubrana była w oliwkową tunikę i brązowe spodnie do kolan, wysokie kozaki, szarą kamizelkę oraz płaszcz. Nadal jednak miała, charakterystyczną dla siebie fryzurę, dwa mocno upięte u góry koki. Bardzo mi się podobała, uważam ze nadaje jej pewien urok.
Gdy odebrała połączenie włączył się hologram. Pokazał się na nim jeden z rebeliantów.
- Pani porucznik, uzupełniliśmy zapasy paliwa, a także dostarczyliśmy ranną dziewczynę do szpitala- zameldował
- Dobrze, czekajcie na nas do jutra, misja może się trochę przedłużyć, w razie problemów wiesz co robić?
- Tak, oczywiście
Connix schowała urządzenie z powrotem do kieszeni, następnie popatrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem. Położyłam na jej ręce swoją dłoń, by dodać jej otuchy, chociaż sama się martwiłam, co będzie dalej. Szczególnie bałam się o życie Rose. Gdy ostatni raz ją widziałam była w kiepskim stanie, dlatego Finn nie poszedł z nami, koniecznie chciał się nią zaopiekować. Ne sądzę, ze robi to tylko, żeby spłacić u niej dług, o którym mi opowiadał. Przez te parę dni obserwowałam, jak na nią patrzył, był zawsze przy niej i czuwał, ja także
chciałabym mieć kogoś takiego, kogoś kto się mną zaopiekuje i pocieszy. Moje rozmyślania przerwał Poe, który z uśmiechem usiadł obok mnie. Położył rękę na moim ramieniu, na co Connix zrobiła poważną minę i gwałtownie cofnęła swoją dłoń od mojej. Zdziwiła mnie jej reakcja.
- Nie jest tak źle, jak myśleliśmy- powiedział podekscytowany Poe
- No to słuchamy- powiedziałam zniecierpliwiona
- Wiesz tobie opowiem potem, Maz Kanata chce z tobą porozmawiać
Poe zaskoczył mnie tą wiadomością, lecz nie myśląc dłużej pośpiesznie wstałam i ruszyłam przed siebie. Lecz zdałam sobie sprawę, że nie wiem, gdzie się udać. Już miałam zawracać, gdy usłyszałam głos pilota.
- Idź tym korytarzem prosto, potem po schodach do góry, a na końcu skręć w prawo!- krzyknął, gdyż byliśmy kilka metrów od siebie, a wokół panował zamęt. Nie odwracając się przyspieszyłam kroku. Obecnie Maz Kanata jest jedyną osobą, która może mi pomoc z moim problemem, który nazywa się Ben. Jest także Leia, lecz nie zamierzam obarczać ją kolejnymi zmartwieniami, już i bez tego ma zbyt dużo na głowie. Po dość długiej wspinaczce po schodach, wreszcie dotarłam przed drewniane wrota. Różniły się wyglądem od reszty budynku, mieściły się też znacznie dalej od głównej sali. Niepewnie podniosłam rękę, by je otworzyć. Może w końcu poznam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania?

Star Wars IXOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz