Rozdział 8

502 23 6
                                    

Skupiłam wzrok na jego twarzy, chcąc wybadać czy rzeczywiście istnieje. Odetchnęłam z ulgą, gdy zrozumiałam, że to tylko kolejne połączenie mocy. Ben zwolnił uścisk mocy, przez co gwałtownie opadłam na ziemię. Podniosłam się na łokciach i znowu spojrzałam na rycerza Ren.
- Rey! Żyjesz?!- Ko łamał się głos, gdy wypowiadała te słowa
- Tak- odpowiedziałam, nie spuszczając głowy z Bena, który stał w cieniu milcząc- Zaczekaj tam na mnie, zaraz wrócę!- krzyknęłam głośno, by mnie usłyszała. Z tej odległości widziałam zaledwie zarys jej postaci.
- S-skąd ty tu...? Jak ty to zrobiłeś?-poczułam się jakbym straciła zdolność mówienia, nie widziałam się z Benem od tygodni, a już napewno nie planowałam zrobić tego w takich okolicznościach. Byłam także mocno zaskoczona, a w głowie miałam milion pytań. Przecież Snoke nie żyje, a może jednak? Czemu znów się widzimy? I jakim cudem mi pomógł? Przecież możliwe, że dzielą na setki tysięcy lat świetlnych, a on tak po prostu zamortyzował mój upadek. Ale dlaczego to zrobił?
- Moc- odpowiedział charakterystycznym dla siebie głosem bez żadnych emocji, do którego zdążyłam się już przyzwyczaić. Oczywiście moc, to odpowiedź na każde pytanie. Zaczyna mnie to już denerwować.
- Po co tu jesteś?-zapytał łagodniejszym tonem. Nie odpowiedziałam, tylko wstałam i otrzepałam z siebie kurz. Rozejrzałam się po tym tajemniczym miejscu. Było w jeszcze gorszym stanie niż budynek u góry. Na ścianach widniały liczne znaki, których nie rozumiałam, ale jeden od razu rzucił mi się w oczy. To symbol Imperium, czyli muszę być w pozostałościach Pałacu Imperialnego.
- Rey!- warknął.
Zignorowałam słowa Bena i ruszyłam przed siebie. Jeśli znajduję się w byłej siedzibie Imperatora, żeby dostać się do Świątyni muszę zejść niżej. Obróciłam się w stronę rycerza Ren. Cały czas podążał za mną w milczeniu. Najwyraźniej zrozumiał, że nie dostanie żadnej odpowiedzi. Tak jak ja uważnie lustrował wzrokiem to dziwne miejsce. Im dalej się zapuszczaliśmy tym korytarz stawał się coraz ciemniejszy, brudniejszy i zimniejszy. Po chwili przed sobą miałam tylko ciemność. Gdyby Ben nie znajdował się w oświetlonym pomieszczeniu już dawno bym nic nie widziała. Przynajmniej jakiś jeden plus naszego połączenia. Nie orientowałam się gdzie jestem, dlatego pozwoliłam się pokierować mocy. Po dość długim marszu kompletnie straciłam poczucie czasu. Ciemne tunele zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Z każdym krokiem coraz mocniej czułam przyciąganie mocy. Zdawało mi się, że chce mi coś pokazać. Naszej wędrówce towarzyszyły ciche odgłosy spadających kropel wody. Nie wiedziałam skąd dokładnie pochodziły, jednak z czasem nasilały się. Nagle przeszedł mnie dreszcz, spowodowany podmuchem wiatru. Skręciłam w uliczkę, skąd dochodził przeciąg. Tam musi być wyjście. Przyspieszyłam kroku, chcąc jak najszybciej wydostać się z tego okropnego miejsca, które było wręcz przesycone ciemną stroną mocy. Może jeśli stąd wyjdę Kylo Ren nareszcie zniknie. Nie mogę i nie chcę znieść jego obecności, nie po tym co zrobił. Sprawia mi to tylko ból, bo wiem, że nigdy nie będzie człowiekiem, w którego wierzyłam, nie będzie Benem Solo. Ale właściwie kim on tak naprawdę był kiedyś? Oczekuję od niego zmiany, a przecież nigdy wcześniej go nie znałam. Co jeśli Kylo Ren to jego prawdziwe ja? A Ben Solo to tylko maska szczęśliwego chłopca, przywdziewana przed rodzicami i wujkiem? Próbowałam go nawrócić, gdyż uważałam, że może tego chcieć. Myślałam, że to Snoke trzymał go w swoich szponach, a on przez te wszystkie lata próbował się uwolnić. Sądziłam, że pójdzie za mną jeśli tylko wskaże mu drogę. Byłam pewna, że mi się uda. Ale jednak w momencie, gdy wyciągnął do mnie dłoń, zrozumiałam, że się myliłam.
Otrząsnęłam się ze snu, w którym żyłam. On tego nie chciał. Sam wybrał mroczną ścieżkę, po której stąpa. Oczywiście, wpłynęło na to wiele czynników, ale w momencie śmierci jego mistrza, dokonał wyboru. Ja także. Wybraliśmy przeciwne strony konfliktu. Nie da się zmienić tej decyzji, naznaczyła nas na całe życie. Pokazała, że oboje do końca będziemy wierzyć i walczyć w swoje ideały. To prowadzi donikąd, ale zarówno ja jak i Ben wiemy, że ktoś w końcu polegnie. Ktoś musi.
Popatrzyłam na Bena ze smutkiem, jeśli pozwolę mu wygrać, galaktykę czeka zagłada. Jestem ostatnią nadzieją. Ostatnim Jedi. Ostatnią osobą, która wierzyła w Bena.

Star Wars IXOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz