Rozdział 13

339 18 2
                                    

Wyczerpana oparłam plecy o kamienną ścianę. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się promieniami słońca na mojej twarzy. Nie miałam pojęcia ile czasu spędziłam w murach tej świątyni, cieszyłam się jednak, że już nigdy nie będę musiała tam wrócić. Wsunęłam rękę do kieszeni, chcąc sprawdzić, czy kryształ Kyber nadal się tam znajduje. Z ulgą stwierdziłam, że jest na swoim miejscu.

Po chwili usłyszałam odgłosy maszerujących ludzi. Wstrzymałam oddech. Szybko przykucnęłam na popękanej ziemi i przyczaiłam się przy rogu budynku. Lekko wychyliłam głowę, by móc zobaczyć z kim mam do czynienia. Moje oczy napotkały kilka patroli szturmowców, trzymających w swych rękach broń i gotowych do ataku. Zauważyłam dowódcę żołnierzy z czerwonym naramiennikiem, wydającego rozkazy swoim ludziom. Mała grupka szturmowców została wysłana do środka budynku. Czyżby uzyskali informacje o miejscu pobytu Ruchu Oporu?
Tylko skąd...

Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu przez co moje serce gwałtownie przyspieszyło. Bałam się spojrzeć za siebie. Moje palce zacisnęły się na spuście blastera. Wyprostowałam się i odwróciłam do tylu, wymierzając broń w napastnika. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam przed sobą Ko. Jej palec przyciśnięty był do ust, nakazując mi zachować ciszę. Szybko schowałam blaster za pas i uklęknęłam. Złapałam się za klatkę piersiową, próbując się uspokoić. Po chwili dziewczyna znalazła się obok mnie.
- Parę oddziałów szturmowców zjawiło się tu jakieś dwie godziny temu. Musiałam się ukrywać, jednocześnie cię szukając, bo niestety nie raczyłaś mi powiedzieć gdzie się znajdujesz- wyszeptała ze złością w głosie, cały czas nie odrywając wzroku od żołnierzy.
- Ja...
- To już nieważne- przerwała mi, za co byłam jej wdzięczna, bo to naprawdę nie była pora na opowieści o duchach- Teraz musimy się tylko dostać na statek- powiedziała.
- Masz rację- zgodziłam się, zastanawiając się jak tego dokonać.

Rozejrzałam się po okolicy, by znaleźć jakąś drogę ucieczki, lecz wszędzie gdzie nie spojrzałam widniały białe zbroje. Zdawało mi się, że jest ich jeszcze więcej niż przed chwilą.
- Byłaś w podziemiach, czy są tam jakieś przejścia, dzięki którym mogłybyśmy uciec?- dziewczyna zwróciła twarz w moją stronę, patrząc z nadzieją w oczach. Pokręciłam przecząco głową.
- Jest tam mnóstwo tuneli, ale to pułapka. Mogłybyśmy się zgubić, a poza tym nie chciałabyś się tam znaleźć- odpowiedziałam.
- Ale czy mamy jakiś inny wybór?- spytała zrezygnowana. Nie mogłam się nie zgodzić, jednak nie chciałam wprowadzać dziewczyny do tego labiryntu.

Po raz kolejny zaczęłam wodzić wzrokiem po otoczeniu, gorączkowo próbując wymyślić jakiś plan. Chyba jedynym sposobem wyrwania się stąd, jest wezwanie pomocy, lecz nie miałam zamiaru sprowadzić tu całej załogi Sokoła. To zbyt niebezpieczne. Jesteśmy tu przeze mnie, gdyby nie ja, już dawno lądowalibyśmy na innej planecie, z dala od Najwyższego Porządku.
- Tam- wskazała palcem za siebie- Za ścianą znajduje się najbliższe przejście, które doprowadzi nas w głąb miasta. Musimy się tam przedostać, a następnie wtopić się w tłum, resztę wyjaśnię ci po drodze. Lecz przy bramie stoi około dziesięciu żołnierzy, jeśli nie unieszkodliwimy ich w porę, wezwą posiłki, a wtedy będziemy mogły pożegnać się z życiem.
To nasza ostatnia szansa- powiedziała.
W jej oczach widziałam prawdziwą determinację. Tak samo jak ja nie miała zamiaru poddać się bez walki.
- Użyję mocy, by pozbyć się żołnierzy, ty w tym czasie odbierzesz im broń- oświadczyłam.
- Jesteś pewna, że dasz radę?- spytała zmartwiona, lustrując mnie wzrokiem- Nie wyglądasz za dobrze- stwierdziła.
Miała rację, całe moje ciało było posiniaczone, a żebra poobijane. Powoli traciłam również siły do wykorzystywania mocy, która pomagała mi ustać na nogach. Jednak Ko wcale nie wyglądała lepiej. Z pewnością musiała radzić sobie sama przez wiele godzin. Dlatego muszę wytrzymać.
- Nie martw się o mnie, poradzę sobie- próbowałam przekonać ją, że nic mi nie jest, co było dalekie od prawdy- Chodźmy- wstałam i podałam rękę. Dziewczyna chwyciła moją dłoń i wraz ze mną udała się do kamiennego muru. Przyczajone raz jeszcze spojrzałyśmy po sobie, starając się dodać otuchy.
Ruszyłam przodem. Przed sobą ujrzałam, tak jak mówiła Ko dziesięciu szturmowców. Paru z nich odwróciło swe głowy w mym kierunku. Natychmiast wycelowali we mnie broń. Wyciągnęłam przed siebie rękę i skupiłam się na mocy. Nim padły pierwsze strzały, upadli bezwładnie na ziemię. Lecz po chwili poczułam jak kręci mi się w głowie, nie miałam już siły stać na nogach. Opadłam na kolana i nieprzytomnym wzrokiem śledziłam Ko, która strzelała do reszty żołnierzy. Zobaczyłam jak jeden z nich próbował ogłosić alarm, ale przeszkodziła mu w tym dziewczyna, która przestrzeliła mu rękę, z której wypadł komunikator. Zauważyłam, że jeden szturmowiec biegnie w kierunku Ko, a ta niczego nieświadoma, była zajęta walką. Resztkami sił sięgnęłam po moc i powaliłam szturmowca na kamienne podłoże. Ten podniósł się na łokciach i skierował lufę blastera w moim kierunku. Gdy już miał nacisnąć spust, jego głowa opadła na grunt. Przestraszona spojrzałam na Ko, która ciężko oddychając trzymała w jeden ręce całkiem duży odłamek skały, których było tu dosyć sporo. Odrzuciła go za siebie i natychmiast do mnie podbiegła.
- Wiedziałam, że to kiepski pomysł- powiedziała. Pociągnęła mnie za obolałe ramię, pomagając wstać. Przełożyła je sobie za szyję, ciągnąc mnie za sobą.
- Ale także jedyny- stwierdziłam, pospiesznie stawiając kroki. Dziewczyna zachowała ciszę, skupiając się na biegu. Przyspieszyła kroku, gdy obydwie usłyszałyśmy odgłosy biegnących żołnierzy. Starałam się jak mogłam, by za nią nadążyć.
- Ruch Oporu opuścił Corousant, gdy tylko na ulicach pojawiło się więcej patroli. Nie chcieli ryzykować, więc Generał Organa przesłała mi współrzędne planety, na której będą przebywać. Maz Kanata da nam statek potrzebny do lotu, dlatego teraz musimy dostać się do baru, w którym ostatnio się spotkaliśmy- wyjaśniła szybko Ko. Przytaknęłam na jej plan, chociaż z tyłu głowy miałam jedną, nieproszoną myśl, że o czymś zapomnieliśmy. Tylko dlaczego, coś takiego miałoby się stać. Zadanie jest proste; uciec przed szturmowcami, dostać się do Maz Kanaty, opuścić tą okropną planetę.
- Czy ktoś podczas naszej nieobecności, dołączył do załogi Sokoła?- zapytałam, chcąc się upewnić.
- Z tego co wiem to nie, jedynie Generał Leia oraz Poe weszli na statek tuż przed odlotem- odpowiedziała dziewczyna nieco zbita z tropu moim pytaniem.
- Finn...- szepnęłam gwałtownie się zatrzymując.

Star Wars IXOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz