Rozdział 10

440 20 3
                                    

Otaczała mnie szara mgła. Czułam, że zgubiłam się pośród labiryntu ścian stworzonych z dymu. Szłam przed siebie nie mając żadnego celu. Nie wiedziałam jak się tu znalazłam. Nagle ziemia pod moimi stopami zaczęła drżeć. Lekko się zachwiałam. Spojrzałam w górę, a wtedy oślepił mnie blask białych promieni.

Poczułam, że komunikator w mojej kieszeni zaczął wibrować. Odruchowo chciałam po niego sięgnąć, ale moja rękę była przygnieciona odłamkami sufitu. Próbowałam się obrócić, ale każdy najmniejszy ruch sprawiał mi ogromny ból. W końcu udało mi się wyciągnąć ramię spod gruzu i chwycić urządzenie.
- Rey! Rey! Żyjesz?! Gdzie jesteś?!- głos Ko był tak głośny, że poczułam jak dźwięk odbija się echem w mojej głowie.
- Trochę ciszej-wymamrotałam
- Natychmiast mi odpowiedz! Nie ma cię już od paru godzin, nawet nie wiesz jak się martwiłam! Próbowałam cię szukać, ale o mało co nie zapadła się pode mną podłoga. Generał Leia będzie zła, miałyśmy opuścić to miejsce dawno temu, a tymczasem ciagle tu tkwimy! Rozmawiałam z nią i obiecałam, że cię odnajdę. Próbowałam się z tobą skontaktować! Jakieś 30 razy! Odebrałaś dopiero teraz- po kilku chwilach zupełnie przestałam słuchać co ma mi do powiedzenia dziewczyna. Czułam się jakby każde jej słowo było sztyletem dla moich uszu. Dodatkowo stwierdziłam, że moja noga i plecy nie są w najlepszym stanie. Nie wiedzialam, czy dam radę się podnieść. Przetarłam wciąż zamknięte oczy. Powoli je otworzyłam i rozejrzałam się wokół. Prawie nic nie widziałam. Ciagle ta sama ciemność. Ale po chwili moje oczy napotkały jasnoniebieskie strugi światła. Uważniej przyjrzałam się dziwnemu kształtowi. Zaskoczona stwierdziłam, że był to mężczyzna w średnim wieku. Miał brązowe, sięgające do ramion włosy, niebieskie oczy oraz lekki zarost. Był ubrany w podobne szaty co Luke. Jednak już po chwili moglam stwierdzić, że nie jest on zwykłym człowiekiem. Wokół niego emanowała dziwna moc. Jego sylwetka była otoczona przez niebieskawe promienie.
- Kim ty...? Czym jesteś?- zapytałam niepewnie. Mężczyzna podszedł do mnie bliżej. Miał spokojny wyraz twarzy. Emanowała z niego prawdziwa siła. Miałam wrażenie, że gdzieś go już widziałam. Stał nade mną, przyglądając mi się uważnie.
- Zapewne moja obecność może wydawać ci się dziwna, może niepokojąca. Wyczuwam twoje obawy, nie wiesz czy jestem twoim wrogiem, czy przyjacielem- powiedział dokładnie mnie obserwując. Zdziwiło mnie skąd o tym wszystkim wie. Lecz po chwili uświadomiłam sobie, że użył do tego mocy. Nie rozumiałam tylko jak mógł zrobić to bez mojej wiedzy. Nawet nie zorientowałam się kiedy zajrzał do mojego umysłu. A może tylko zgadywał? Może jestem po prostu jak otwarta księga?
Mężczyzna zaczął mnie okrążać. Chodził powoli, jakby się nad czymś zastanawiając.
- Czujesz się bezbronna, ale jednocześnie nasz pojęcie o swojej mocy. Dwa sprzeczne uczucia. Ciekawe
Próbowałam na niego spojrzeć, by dać do zrozumienia, że nie jest to dla mnie zbyt komfortowa sytuacja. Za kogo on się uważa, żeby od tak włazić mi do głowy?! Niestety nie mogłam ruszać szyją, więc zrezygnowana przymknęłam powieki. Kiedy ten koszmar się skończy?! Muszę się stad wydostać, natychmiast.
- Jestem tu po to aby ci w tym pomóc- powiedział, czytając mi w myślach. Zaczęło mnie to irytować.
- Czemu miałbyś to robić?- wychrypiałam. Nie wiedziałam ile spędziłam tu czasu, ale zaschło mi w gardle.
- Ponieważ ja pomagam ludziom- odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy
- Bez żadnej zapłaty?- spytałam cicho. Gdy żyłam na Jakku nikt nie pomagał sobie z dobroci serca, założę się, że tak jest też w innych regionach Galaktyki.
- Dokładnie- potwierdził. Zmarszczyłam brwi. Nie rozumiałam tego człowieka, był bardzo tajemniczy.
- Kim jesteś?- ponownie zadałam pytanie. Miałam nadzieję, że tym razem mi odpowie. Mężczyzna zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Jestem duchem mocy- powiedział. Duch? To one istnieją? Kiedyś słyszałam opowieści o duchach, właściwie zjawach nawiedzających stare, opuszczone domostwa. W opowieściach były one jednak straszne i przerażajace, a człowiek obok mnie w ogóle ich nie przypominał. Przez chwilę milczeliśmy. Obcy uśmiechnął się tylko jakby spodziewając się mojej reakcji.
- Byłem kiedyś Jedi- obrócił głowę patrząc przed siebie. Jedi? On? Naprawdę spotkałam prawdziwego Jedi?!
- Ale czy Jedi nie są bardziej...
- Żywi? Tak, oczywiście. Jednak nawet ich czeka kiedyś śmierć. Nie odchodzimy jednak na zawsze, dzięki takiej formie możemy dalej szerzyć swą wiedzę i pokazywać drogę do zostania mistrzem Jasnej Strony Mocy- zauważyłam, że mężczyzna spochmurniał. Jego spokojna twarz stała się zimna i ponura. Jednak wkrótce jego wzrok znów spoczął na mnie.
- Jak zamierzasz stąd wyjść?- zapytał
- Nie...nie wiem- powiedziałam niepewnie.
- Dlaczego chcesz stąd wyjść?- spytał jeszcze raz. Zaskoczona podniosłam głowę. Dlaczego? Przecież nie zamierzam tu zamieszkać!
- Ponieważ...- urwałam. Wtedy do mnie dotarło. Po spotkaniu z Kylo kompletnie zapomniałam jaki jest cel mej podróży. Gwałtownie położyłam ręce na podłodze i próbowałam wstać. Niestety po chwili opadłam na ziemię. Byłam za słaba. Nie dam rady...
- Racja, nie dasz rady- przyznał spokojnym głosem- To cud, że jeszcze żyjesz- odparł. Zaskoczona spojrzałam na ducha.
- Nie pomagasz- powiedziałam zła. Już wiem dlaczego za swą pomoc nic nie chce. Ma pewność, że po jego interwencji będzie jeszcze gorzej.
- Stwierdzam tylko fakty. Jednakże z mocą- podszedł bliżej- To co innego- powiedział pewnie. Otworzyłam usta, by co powiedzieć, lecz Jedi podniósł rękę na znak bym była cicho.
- O mocy dowiedziałaś się jakiś miesiąc temu. Użyłaś jej do opętania umysłu Szturmowca, przyciągnięcia miecza świetlanego i walki. Następnie Luke Skywalker opowiedział ci, że moc to siła otaczająca wszystko i wszystkich. Moc to równowaga. Później byłaś świadkiem, według ciebie pewnie ofiarą połączenia umysłu dwojga ludzi. Moc pomogła twemu niedoszłemu mistrzowi oszukać Kylo Rena. Nie wiesz tego, ale uratowała także życie Leii Organie, jak i wcześniej wielu innym osobom. Jednak to zaledwie zarys tego co możesz z nią dokonać. Moc to energia, energia zdolna do wytworzenia i zniszczenia wszystkiego. Nie da się podać jej dokładnej definicji. Ona po prostu jest. I nic tego nie zmieni- słuchałam ducha jak zaczarowana, przez cały czas z otwartymi ustami. W głowie miałam milion pytań. Gdzie? Kto? Dlaczego? Kiedy? Jak? Skąd on o tym wie?
- Użyj mocy, by się podnieść. Skup się. Ona da ci siłę.
Chwilę jeszcze przyglądałam się mistrzowi Jedi, lecz potem zamknęłam oczy i sięgnęłam po moc. Poczułam jak moje ciało otacza energia. Mimo bólu wyprostowałam nogi. Napięłam wszystkie mięśnie. Stałam o własnych siłach. Czułam jak ziemia pode mną drży. Lekki wiatr rozwiewał moje
włosy. Gwałtownie otworzyłam oczy. Przeniosłam wzrok na mistrza Jedi. Ten z wielkim uśmiechem obserwował mnie. Udało mi się!

Star Wars IXOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz