Rozdział 67.2

6K 235 22
                                    

Wstałam z samego rana wypoczęta i w dość dobrym humorze. Josh nie został ze mną na noc, ponieważ musiał załatwić parę spraw, gdyż znowu wyjeżdża na pewien czas do Londynu. Nie dziwiłam mu się, że często tam wraca, bo tu nic oprócz mnie go nie trzymało, a tam jest jego dom i całe życie.

- Puk, puk - odwróciłam się wystraszona w stronę drzwi od swojego pokoju.

- O hej Ash, jak się spało? - zapytałam.

- Bardzo dobrze, a tobie? - wszedł w głąb pomieszczenia.

- Też dobrze i wpadłam na pewien pomysł oraz mam nadzieje, że mi na to pozwolisz...

- Na co? - spojrzał na mnie zaciekawiony.

- Na spacer. Chce trochę pozwiedzać okolice, może coś sobie przypomnę, ale mam mały warunek.

- Jaki?

- Chce iść sama - uśmiechnęłam się delikatnie.

- Nie ma szans...- zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć, przerwałam mu.

- Nie jestem małą dziewczynką Ash, a poza tym potrzebuje dużo ruchu i spacer bardzo mi się przyda, ale chce iść sama. Potrzebuje spokoju...naprawdę go potrzebuje.

Chłopak westchnął i podszedł do mnie całując mnie w czoło.

- Dobrze, ale weź telefon i dzwoń, kiedy będzie się coś działo, dobrze?

- Dobrze - uśmiechnęłam się ponownie.

~

Po raz ostatni otworzyłam torebkę by upewnić się, że wszystko wzięłam.

- Wychodzę! - krzyknęłam, by usłyszał mnie mój brat.

- Uważaj na siebie - uśmiechnął się do mnie promiennie wyłaniając się z kuchni.

- Będę - odwzajemniłam uśmiech i wyszłam z domu.

Z wielką ulgą zaciągnęłam się świeżym powietrzem i ruszyła przed siebie, a razem ze mną moje myśli.

Od samego początku zastanawiałam się nad jednym, a mianowicie nad moimi rodzicami.

Dlaczego się o mnie nie martwili? Dlaczego nie zadzwonili? Dlaczego o mnie zapomnieli?

Nie rozumiałam ich i to sprawiało mi najwięcej bólu. Nie zapytałam o nich Ash'a, bo wiedziałam co usłyszę, a nie chciałam tego. Dla nich zawsze liczyła się tylko praca, zawsze i wyłącznie praca.

~

Pół godziny przesiedziałam w kawiarni pijąc herbatę i zajadając się ciastem. Dostałam też w tym czasie parę wiadomości od Ash'a, czy wszystko w porządku, na które odpowiedziałam twierdząco.

- Czy coś jeszcze może by pani chciała? - zapytał mnie pracownik kawiarni.

- Nie dziękuję, właśnie wychodzę - uśmiechnęłam się lekko i podniosłam ze swojego miejsca.

- Mam nadzieje, że ciasto smakowało - zagadał.

- Och tak, było przepyszne, dziękuję - ponownie się uśmiechnęłam i po uregulowaniu rachunku opuściłam kawiarnie. Jednak nie udało mi się zrobić zbyt wiele kroków, ponieważ nagle ktoś z lekkim imperium wpadł na mnie, przez co prawie straciłam równowagę, ale udało mi się utrzymać pion.

- Przepraszam, tak bardzo panią przepraszam! - męski zachrypnięty głos odezwał się do mnie z lekką skruchą. - Na prawdę nie chciałem...- uniosłam głowę i spojrzałam na mężczyznę, który zamilkł, kiedy ujrzał moją twarz. Przez chwile trwaliśmy w ciszy nawzajem się sobie przyglądając.

Bad girl | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz