(Wybaczcie że ostatnio rzadko daję rozdziały, ale to dlatego że przygotowywuję się na ten maraton co dla was robię :3 dobra, nie będę wam już dupy zawracać - miłego czytania! :D)
*~°^*~°^*~°^*~°^*~°^*~°^*~°^*
Obudziłam się wtulona w Toma. Ucieszyłam się tym że on tu był i nigdzie się nie ruszył i że nie spałam z łóżka. Ogółem - u mnie zawsze było tak że ja nie miałam pecha w piątek 13-ego, tylko 14-ego w sobotę Sama się zastanawiam, dlaczego. Kątem oka spojrzałam na zegarek - była 10:01. Nie chciałam wstać ale musiałam. Byłam głodna. Ruszyłam się z łóżka tak powoli i delikatnie że mój szatyn się nie obudził. I dobrze, niech śpi sobie jeszcze. Potem go brutalnie obudzę, a narazie, niech się cieszy swoim snem póki go ma - bo niedługo zmieni się w koszmar. Podeszłam do szafy i wyjęłam koszulkę na ramiączka o kolorze pudrowej żółci. Spodenki wybrałam krótkie - dżinsowe, o kolorze typowych dżinsów (jak kolwiek głupio to brzmi). Szybko się przebrałam aby nie obudzić Toma bo już by był lenny's face. Zmęczony - ale i tak lenny to lenny.
Gdy się już przebrałam poszłam na dół aby zobaczyć czy coś się dzieje ciekawego. Niestety a może i stety, nikogo tam nie było. Otworzyłam drzwi frontowe aby zobaczyć czy jest zimno na zewnątrz. Nawet było cieplutko. Wiedziałam że coś może mi się dzisiaj stać, w końcu sobota 14-ego, chyba nie muszę znowu tłumaczyć o co chodzi. ALE i TAK chciałam wyjść z domu a nie tylko się leniwić przez całe dnie. Założyłam swoje [U/K] trampki i podeszłam do lodówki. Było w niej pusto. Wyjęłam z kurtki trochę pieniędzy i zdecydowałam pójść na zakupy do spożywczaka. Poszłam jeszcze na chwilę na górę do pokoju. Wyrwałam po cichu kartkę z mojego brudnopisu i napisałam na niej że idę do sklepu. Tak aby się nie martwili czy coś. Dałam Tomowi buziaczka w czoło. Chłopak się lekko uśmiechnął. Poszłam ponownie na dół i używając magne(z/s)ików które na niej były - przymocowałam kartkę do drzwi od wspomnianej powyżej rzeczy (lodówki jakby co). Otworzyłam drzwi i wyszłam na dwór. Była piękna pogoda choć trochę wilgotna, wczoraj wieczorem była burza. Przechadzałam się właśnie chodnikiem, spojrzałam na zegarek - 10:15. Dom mojej znienawidzonej ciotki jest kilkanaście kilometrów stąd. W trzy godziny myślę że tam dojdę. Postanowiłam się do niej przejść ponieważ zapomniałam od niej zabrać mój rower. Zakładam że będzie się mnie spodziewać.
~~~~
Widzę już jej dom, rany. Ale daleko! Chociaż z drugiej strony to nawet dobrze. Nie chciałabym aby mieszkała blisko nas.
~~~~(smol tajm skip)
Zapukałam do drzwi. Czekałam tak z jakieś 5 minut gdy nagle otworzyła mi drzwi kobieta w wieku 41 lat.
- [T/I]?! - krzyknęła pytająco.
- We własnej osobie. - powiedziałam starając się powiedzieć to zdanie jak najmnien oschle.
- Co Cię tu sprowadza kochana? - zapytała uprzejmie? Jak to, ONA uprzejma dla MNIE??? Coś tu jest nie tak - Martwiłam się o ciebie, jak się masz w swoim nowym domu?
- Cóż.. - zaczęłam ale nie dane było mi dokończyć.
- Ah! Gdzie są moje maniery! Wejdź słonko. Porozmawiamy w domu na spokojnie.
Coś tu jest nie tak. Tylko co dokładniej? Czemu ona jest taka dla mnie teraz miła? Zaledwie 4 miesiące temu myślałam że mnie udusi za nie zrobienie prania lub za zwykłą 4-ke z anglika.Weszłam do środka, nic się nie zmieniło.
- A więc moja droga? Opowiadaj, co tam u ciebie? - zapytała miło.
- Cóż, od czego by tu zacząć..
- Najlepiej od początku skarbeńku.
- A więc, mieszka mi się bardzo miło. Mieszkam z Eddem i dwoma innymi chłopakami.
- A właśnie, ogólnie... co do Edda. On jest twoim bratem. Nie kuzynem, ale rodzonym bratem.
- Naprawdę?
- Tak, nie powiedziałam ci tego gdyż jeszcze go nie znałaś tak - osobiście - jeśli wiesz o co mi chodzi.
- Wiem, wiem.
- A więc, jak się nazywają ci dwaj chłopcy?
- Tom i Matt. Są bardzo mili.
- Udręka z nimi, prawda? - zapytała.
- Tak. Dziwi mnie to że mówisz to z takim spokojem jakbyś to też przechodziła.
- Zgadza się, gdy byłam w twoim wieku, zamieszkałam z moimi przyjaciółmi. Był to Jeff(czyt. Dżef), Alex(czyt. Aleks), George (czyt. Dżordż (xD)) i Emily(czyt. Emili). Niestety straciłam z nimi kontakt. Alex dostał raka i umarł 6 lat temu, George się ożenił i wyjechał do Hiszpanii. Pokłóciłam się z Emily. A Jeff? Był miłością mojego życia. Przez ostatnie 5 lat, martwiłam się co mu jest, gdzie on jest, jak się ma i tak dalej...
- Rany, ciociu. Nie wiedziałam.. przykro mi..
- Eh, to nic takiego. Co było już się nie odstanie. A zmieniając temat. Który z tamtych dwuch chłopaków ci się podoba?
- To znaczy, wszyscy są przystojni na swój sposób. Matt strasznie o siebie dba co sprawia że jest uroczy gdy krzyczy "NIE W TWARZ!". Jeżeli chodzi o Toma, jest przystojny, zawsze spokojny, nadopiekuńczy, kochany, słodki i...
Przerwałam gdyż ciocia patrzyła się na mnie z lennym na twarzy.
- Czy was coś czasem nie łączy? - zapytała.
- Cóż. Zanim odpowiem na to pytanie. Mogłabym się dowiedzieć czy coś się stało że jesteś dla mnie taka miła? Nie żebym narzekała czy coś. Pytam tak z ciekawości.
- Tęskniłam za Tobą. Było mi smutno gdy wyjechałaś. Wiem, byłam dla ciebie okropna ale teraz zobacz, jaka z ciebie cudowna dziewczyna wyrosła! Przepraszam Cię za moje zachowanie. Mogłam podarować ci więcej miłości.
- Ciociu, wybaczam ci. A i jakbyś coś chciała, na przykład pomocy w czymś. Bardzo chętnie pomogę. Chyba że nie będę miała za dużo czasu.
- Dobrze złotko. Będę dzwonić. A teraz, odpowiedz na pytanie. Jako twoja ciocia czyli twoja prawna opiekunka chciałabym poznać swojego zieńcia!
- Ciociu! - razem zachichotałyśmy.- Wracając do pytania, tak. Tom jest moim chłopakiem. Nie wiem czy będziemy małżeństwem, ale bardzo pragnę spędzić z nim resztę swojego życia.
- Nie chcę ci psuć marzeń itd. ale jesteś pewna czy on też tego chce?
- Mam nadzieję. Ale widać że bardzo mnie kocha. Już pokazał mi to kolejny raz. Nie wiem ile tych razy było dokładnie, ale na pewno dużo.
- Cóż, co mogę powiedzieć? No dumna jestem z ciebie. I to bardzo.
Po raz pierwszy usłyszałam od niej coś takiego. Przytuliłam ją i podziękowałam jej. Odwzajemniła uścisk mówiąc: "to nic takiego". Odkleiłam się od cioci i spojrzałam na zegarek.
- 18:05? Chyba będę musiała już lecieć, chłopaki będą się martwić.
- No dobrze. - wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi.
- A i jeszcze jedno, mogłabym wziąść ze sobą mój rower?
- Oczywiście! - otworzyłam drzwi i już szykowałam się do wyjścia gdy nagle...
- Poczekaj!
- Tak?
- Dopilnuj abyście dzisiaj mi wnuków zrobili!
- Ciociu nooo! - krzyknęłam ze wstydu.
- Do zobaczenia! - pożegnała się.
- Do zobaczenia! - odwzajemniłam gest.~~~~
Wzięłam swój rower z garażu i usiadłam na niego.
- Dawno się nie widzieliśmy "lowelku" (jakby co to gdy byłaś małym berbeciem na rower mówiłaś "lowelek" dop. aut.).Wsiadłam na niego i ruszyłam w drogę do domu.
~~~~
Tak sobie jechałam i jechałam gdy nagle wyrąbałam się ma rowerze.
- Zajebiście. Wiedziałam że coś się dzisiaj stanie. W końcu dzisiaj mamy 14-ego w sobotę.*~°^*~°^*~°^*~°^*~°^*~°^*~°^*
Jesteś na końcu rozdziału :D wiem, jak na mnie - rozdział jest krótki w ciul. Ale to dlatego że zaczęłam pisać go dzisiaj plus musiałam go wstawić XD i tą sobotę 14-ego nie wymyśliłam tak znikąd. Wszystko jest wzorowane na faktach. A i jeszcze jest taki krótki rozdział bo podczas zmywania skaleczyłam się nożem w kciuka i mam trochę problemy z pisaniem :')
Coś, do następnego pojebki! :3
[UWAGA, ROZDZIAŁ NIE BYŁ SPRAWDZANY WIĘC PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY ORTOGRAFICZNE LUB JAKIEŚ INNE TEGO TYPU POMYŁKI. DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ]
CZYTASZ
You Look So Good In Blue 💙 [Tom x Reader] |EddsWorld| [ZAKOŃCZONE]
FanficKontynuacja "Wojna O Miłość ❤ [Tom x reader x Tord] ❤ |EddsWorld|" także jest zakończona :3 życzę miłego czytania Reader-Chan ;> <<<POSTACIE(typu Edd, Matt, Tom, Tord itd.) NALEŻĄ DO ŚWIĘTEJ PAMIĘCI EDDA GOULDA I EKIPY EDDSWORLD>>...