Prolog

993 49 17
                                    

-To było nie... -Trzask frontowych drzwi zagłuszył paplaninę pana Evansa.

Lily opadła na fotel. Nie bardzo ją obchodziło co ojciec ma na myśli. Mógł powiedzieć „niesmaczne", „nieprzyzwoite" czy też „niekulturalne", a na niej i tak nie zrobiłoby to wrażenia. Ojciec miał po prostu kolejny powód by nie lubić Jamesa, oprócz oczywiście oczywistego faktu, iż był chłopakiem jego córki.

-Richardzie, może herbaty?- Zaproponowała z rezygnacją matka rudowłosej. Ona też chyba miała już dosyć wysłuchiwania paplaniny męża, która nie ustawała odkąd wsiedli do samochodu.

-Idę na górę.-Oznajmiła nagle ich córka z miną okazującą znudzenie.

-O nie moja panno!- Padł oklepany, stary jak świat tekst sfrustrowanych rodziców.

-On mi się nie podoba! Co to w ogóle miało znaczyć, chciał cię publicznie połknąć!?-Wywrzaskiwał pan Evans.

-Oj tato...- Wyjęczała.

-Wyjaśnij natychmiast! Oni wszyscy tacy są, ci czarodzieje!? Mogli by się nauczyć przyzwoitości...

-Nie mów tak jakby byli jakąś walniętą bandą zboczeńców.-Nie miała już na ojca siły. -To był tylko pocałunek.-Dodała starając się by zabrzmiało to jak najbardziej niewinnie.

-Najwyraźniej są jakąś rozpustną bandą! – Warknął pan Evans nie słuchając jej wyjaśnień. – I ten cały James, wolę, żeby cię nie uczył wyuzdania. – Mężczyzna wywrócił znacząco oczami.

-To był tylko pocałunek...- Lily przeczuwała, że ta gadka nie prędko się skończy.

-Pocałunek?- Pani Evans chyba też nie była przekonana. –Trochę ordynarny jak na pocałunek.

-Przestańcie, jestem dorosła.- Poinformowała ich córka, zrywając się z kanapy. Potrafili być tacy nieznośni.

-Mnie się podobało!- Wrzasnęła jeszcze podchodząc do schodów i po sekundzie znikając u ich szczytu.

-Mówiłem, że będzie z tego problem. Ten chłopak nam jeszcze dziecko zmarnuje. Co on sobie myśli tak ją wyściskiwać przy ludziach! To nie...

Nie ważne co pan Evans miał na myśli – niedorzeczne, czy nieprzyzwoite – żona ucięła jego myśl cichym ,,o boże".

-Dajmy już spokój Richardzie.- Stwierdziła.- Młodzi teraz bywają tacy zbuntowani... Nie wiem co chcieli udowodnić, może to w ich pojęciu było romantyczne... – Uznała.

-Romantyczne? Co jest romantycznego w wkładaniu sobie języków do gardeł? – Pan Evans wciąż zionął goryczą.

-Mówisz tak jakbyś nigdy nie był zakochany. – Żona pogładziła go po ramieniu i zabrała kubek z niedopitą herbatą córki.

***

Drzwi na piętrze zamknęły się, a Lily osunęła po nich na podłogę. Siadłszy w klęczki zakryła twarz dłońmi. Rodzice zawsze byli konserwatywni... Skoro tak reagowali na widok całowania z języczkiem, to wiadomość o ciąży, pewnie doprowadziłaby ich do furii i wściekłości.

Walnęła pięścią we własne kolano. Łzy cisnęły się do oczu, ale James zabronił jej płakać. Właściwie to uznał nawet, że jest szczęśliwy. Mógł gadać co chciał, ale wiedziała dobrze, że boi się jak i ona. W końcu oboje po raz pierwszy mieli zostać rodzicami.

Trudno było to stwierdzić patrząc na Lily. Była chudsza niż zwykle i zdawała się jeszcze bardziej kościstą i wygłodzona. Mimo szybkiej przemiany materii nigdy nie osiągnęła takiego poziomu chudości. Tym razem pomogły wymioty i poranne mdłości oraz brak apetytu. Tak więc schudła zamiast przytyć, a zaokrąglonego brzucha jeszcze nie było.

Napiętnowani | Lily i James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz