Rozdział 19

274 21 5
                                    

Severus jednym machnięciem ręki rozbił ł łazienkowe lustro w drobny mak. Zakrwawiona pięść zadrżała mu, gdy napiął wszystkie mięśnie i syknął z bólu... Nienawidził siebie i swojego życia...Widok jego własnej twarzy, jakby zapadniętej i potwornie zmęczonej, bladej, spowitej lepiącymi się włosami dawał wrażenie, że Snape jest człowiekiem nieszczęśliwym. Był wrakiem i nie znosił tej twarzy, którą widział codziennie w lustrze... Twarzy nieudacznika!

Odetchnął, czując, że chwilowo wyładował frustrację i spłukał zakrwawioną dłoń pod bieżącą wodą. Jęknąwszy wyjął kawałki szkła z poranionych palców. Dzięki bogu nie wbiły się zbyt głęboko.

Owijając rękę i tak już brudnym ręcznikiem, oparł się o ścianę łazienki i oddychając szybko patrzył jak ręcznik staje się czerwony od krwi.

Serce waliło Sewerusowi niezwykle szybko, czuł jak adrenalina buzuje w ciele. Dlaczego znowu o niej pomyślał!? Wściekł się na wspomnienie o tym ile już dni nie mógł pozbyć się wspomnień... Lily Evans mimo usilnych starań wciąż towarzyszyła mu gdzieś tam, w podświadomości...

Wściekły osunął się na podłogę i siadając na niej przycinał pokaleczoną rękę do piersi.

Codziennie rano łapał się na tym, że odlicza dni... Skreśla je w myślach w wyimaginowanym kalendarzu... Codziennie starał się zaprzestać myślenia o tym wszystkim... Ale nie mógł. Ciągle w myślach przywoływał tę datę, datę jej ślubu.

Starając się ogarnąć wstał z ziemi. Wychodząc z łazienki, wziął trochę papieru toaletowego, by w razie co zatamować krwotok ręki. Popatrzył na całkiem czerwony już ręcznik i zaklął pod nosem.

-Pieprzę to!- Wrzasnął starając się udowodnić samemu sobie, że ona już go nie obchodzi. Ale mimo wszystko wiedział, że następnego dnia obudzi się i znowu w myślach policzy dni. A one płynęły bezlitośnie, ciągle zbliżając datę ślubu.

***

Bella krzątała się po całym domu. Wszystkim mieszkańcom zleciła jakąś pracę, bo czasu było mało... Nawet Syriusz zmieniał pościel łóżek dla gości. Od jutra mieli zacząć się zjeżdżać...

James spokojnie neutralizował magię sprzętów w pokojach przeznaczonych dla mugolskiej rodziny jego narzeczonej. Lily chciała mu pomagać, ale uznał to za zbyt ciężką pracę i odesłał ją do pokoju. Pogadała sobie pod nosem coś w stylu „jestem w ciąży, a nie śmiertelnie chora". Doskonale rozumiał jej złość, ale wolał, by odpoczywała. Szczególnie, że tego dnia wyglądała jakoś tak blado.

Odebrał magię samo sprzątającej się szafie i nakazał poruszającym się obrazom pilnować własnych ram. Odetchnął gdy żadna z postaci na płótnie nie zaprotestowała. Już wystarczająco nagadał portretowi szlachcica, który stwierdził, że się nie pod porządkuję. Dopiero gdy zagroził, że ochlapie go czymś co sprawi trwałe uszkodzenia, oburzony zdecydował się przyjąć ofertę zniknięcia na jakiś czas, jako, iż nie był wstanie stać bez ruchu.

Gdzieś piętro niej coś huknęło. Najwyraźniej Nabucco i Kastor znaleźli coś ciekawego w kufrach jednego z pokoi. James ze zgrozą pomyślał o tym jak stary i jak nieznany mu był w gruncie rzeczy ten dom. Miał chyba ze sto pokoi, z czego chłopak nie był wcześniej nawet w połowie. Większą część pomieszczeń Bella pozamykała na klucz... Jak się domyślał zrobiła to dlatego, że nie mogła pościągać przytwierdzonych zaklęciem trwałego przylepca obrazów, a bała się, że któryś z żyjących własnym życiem sportretowanych mógłby wyjawić Jamesowi prawdę, o jego rodzinie.

Właściwie – pomyślał chłopak – te pokoje nie były nam nigdy potrzebne... Jeszcze rok temu, w domu mieszkały na stałe tylko trzy osoby nie licząc znikającego na całe tygodnie Johna. Wcześniej bywała u Potterów jeszcze wiekowa niańka Jamesa, która pomagała Belli opiekować się chłopcem, gdy był malutki, ale potem odeszła z nieokreślonych powodów.

Napiętnowani | Lily i James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz