Rozdział 3

374 34 3
                                    

Lily patrzyła z troską, jak Bella gładzi lekko, wyglądające na rozgrzane, czoło Jamesa. Leżał nieruchomo na boku. Jego ciemne jak heban włosy przykleiły się do policzków. Oddychał głośno jakby niespokojnie.

Bella wstała z krawędzi łóżka, na której przycupnęła.

-Zostawmy go, będzie tak spał ze dwie doby...-Westchnęła.

-Może jednak z nim posiedzę?- Zaproponowała dziewczyna.

-Nie ma potrzeby. Jeśli cokolwiek miałoby mu się stać stałoby się zaraz po wybuchu.

Wyszły razem na korytarz. Bella zostawiła uchylone drzwi.

Zeszły milcząc do lochów.

-Co będzie z tym paskudnym poparzeniem?

-Prawdopodobnie zagoi się samo, ja nie mogę uleczyć go zaklęciem.- Bella zmarszczyła czoło. – Rany złej magii nie tak łatwo jest usunąć.

Lily przygryzła wargę.

-Bello, co to było? Ci ludzie, te stworzenia...-Spytała ledwie dosłyszalnym szeptem.

-Nie zadręczaj się, przywołałam już wystarczające zaklęcia ochronne.

-Ale skąd się wzięli?-Lily nie dawała za wygraną. Czy coś im groziło? Przecież dopiero, co wyzwolili się od dawnych niebezpieczeństw.

-Nie wiem.-Odparła pani Potter dziwnie oschle, otwierając drzwi saloniku na piętrze.

Państwo Evans siedzieli skupieni, na kanapie, milcząc. Petunia przylgnęła do matki jak małe dziecko, bojące się, że ktoś obcy je zaczepi.

-Już po wszystkim.-Lily uśmiechnęła się do nich.- I Jamesowi raczej nic nie będzie...-Dodała z entuzjazmem, jaki zupełnie nie udzielił się jej rodzinie.

Pan Evans skrzywił się.

-Wyjeżdżamy natychmiast.-Rzekł sucho.

Zanim Lily zdążyła zaprotestować Bella zbliżyła się do swoich gości.

-Nie ma takiej możliwości.- Odparła patrzą wprost w oczy pana Evansa.

-No proszę, to niby jesteśmy więźniami twoich magicznych koleżków!

Lily poczuła wstyd.

-Jak ojciec może!- Krzyknęła. Bella uciszyła ją gestem.

-Odkąd przekroczył pan mój próg odnoszę się do pana z należytym gościowi szacunkiem, a pan wciąż patrzy na mnie jak na wariatkę...-Rzekła spokojnie.-To irytujące, nie sądzi pan?

-A pani nie sądzi, że mamy prawo zwinąć się z tego domu wariatów, w którym atakuje nas nawet ogień z kominka!?-Tym razem wykrzyczała to matka Lily, myląc w dłoniach brzeg bluzki.

Bella zacisnęła pięść. Oczy zaszły jej łzami.

-Moje jedyne dziecko mogło stracić życie ratując wasze!-Wrzasnęła przeraźliwie.

Lily objęła ją ramieniem.

-Już dobrze, nic mu nie będzie.

-Nie będzie!? Dobre sobie!-Bella wpadła w furię. Stojący na kominku wazon pękł rozpryskując się w drobny mak.

Przerażeni państwo Evans skulili się na kanapie.

Bella usiadła w głębokim, nieco zapadłym fotelu chowając twarz w dłoniach.

Pan Evans chciał chyba krzyknąć coś do córki, ale ta przekrzyczała go.

-Wiecie, co wy robicie?! To był zły urok! Mógł nas zabić! Gdyby nie dar Jamesa już byśmy byli martwi!

Napiętnowani | Lily i James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz