Rozdział 26

73 12 4
                                    

Dźwięki muzyki i kołyszący się w jej takt ludzie... Bella czuła się jak w wielkim wirze niezrozumiałych zjawisk. Sama ledwie stała na nogach. Łydki trzęsły jej się jak galareta. Przeklinała chwilę w której zdecydowała się na obcasy. Cieszyła się jedynie z faktu, że w ślubnym rozgardiaszu dało się niesamowicie dużo ukryć. Dzięki Bogu zaaferowani mugole nie dostrzegli, że ktoś skleił zaklęciem tę przeklętą pękniętą szybę.

Przemknęła między gośćmi rozglądając się w poszukiwaniu Proteusza Binga. Była pewna, że tylko dzięki niemu i jego sztuczkom nie musiała szykować się na pogrzeb syna. Prawie krzyknęła gdy ktoś chwycił ją za rękę.

-Pani Bello, może taniec? – Jakiś nieznany jej mugolski krewny Lily uśmiechnął się uroczo. Siwiał już tu i ówdzie i miał niezwykle krzaczaste brwi. Zastanawiała się czy się nie zgodzić, choć wiedziała, że taniec z nim byłby nieco krępujący.

-Ta pani jest już zajęta. – Ciepły męski głos zabrzmiał nad uchem Belli. – Zatańczymy? – Spytał. Odwróciła się. Bing zjawił się jak z pod ziemi, w tej swojej gładkiej koszuli, z przylizaną fryzurą. Odruchowo dotknął dłonią włosów, gdy tylko na nie spojrzała. Był pedantem. Zauważyła to gdy tylko go poznała... Te idealne spodnie w kant, ubrania bez żadnych zagnieceń.

Bella nie znosiła przesadnej dbałości o ubranie. Był to uraz, który pozostał jej po latach spędzonych z Johnem i jego sadystycznych skłonnościach do ochrzaniania ją za byle zagniecenie na jego koszuli.

-Zatańczymy?- Powtórzył Proteusz wyciągając do niej rękę. Doskonale wiedział ile miała pytań i wątpliwości. Jak udało mu się powstrzymać klątwę?

Zignorowała siwiejącego krewnego Lily. Podała Bingowi dłoń zastanawiając się o co zapytać najpierw. Położyła rękę na jego ramieniu. Druga wciąż tkwiła w jego uścisku. Ku jej zdziwieniu nie ułożył swojej dłoni na jej kibici.

-Nie chcę poplamić tej ślicznej sukienki. – Stwierdził, gdy zerknęła na niego zaskoczona. Dopiero po chwili dostrzegła zaschniętą krew na jego palcach. Bella nie miała pojęcia jakim cudem rękaw jego jasnej koszuli nie przesiąkł czerwienią w nawet najdrobniejszym stopniu.

-Użyłeś własnej krwi. – Pokiwała głową, ściszając głos do szeptu, tak, że musiał przysunąć się do niej by słyszeć co mówi.

-Cóż, nie jestem z siebie zadowolony. –Skwitował jej stwierdzenie. – Zrobiłem to niezdezynfekowanym nożem.

-Mam nadzieję, że nie odłożyłeś go na stół. – Zakpiła. Nie odpowiedział na to ani śmiechem ani obrażoną miną.

-Obawiam się, że to nie Frank. – Szepnął w końcu. Na dźwięk tego imienia pani Potter podskoczyła lekko i zatrzymała się w tańcu.

Poczuła jak drżą jej kolana. Kto jak nie on?

-To była zbyt tania sztuczka jak na niego. – Wytłumaczył swoją teorię Bing również przystając. – Chyba , że popadł już w taką próżność, iż sądził, że tym drobnym „przekleństwem" wszystko załatwi i nikt go nie zatrzyma.

Bella odetchnęła.

-Zawsze był próżnym draniem. – Powiedziała.- Uważał się za kogoś bliskiego bogu... Nie zdziwiłabym się gdyby zbagatelizował mnie zupełne... Za mało o nim wiesz.

Proteusz Bing wykrzywił usta w cynicznym półuśmiechu.

-Wiem więcej niż mogłoby ci się wydawać. – Stwierdził i pozostawił ją samą w tłumie tańczących gości.

***

Syriusz Black stał oparty o ścianę i przyglądał się wirującym na parkiecie parom. Przynajmniej tak to wyglądało z boku. Tak naprawdę patrzył tylko na jedną kobietę, a właściwie jej kształtny tyłek. Bella Potter wyglądała oszałamiająco, stojąc samotnie wśród gości, w tej swojej półdługiej czerwonej sukience.

Napiętnowani | Lily i James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz