*Rozdział poprawiony*
Obudziłam się z poczuciem promieni słońca na twarzy, wpadających przez nieszczelnie zasłonięte okno. Mruknęłam cicho i wtuliłam się w ramię ukochanego, który oparł policzek na czubku mojej głowy i zachrapał trochę. Niedługo potem poczułam, jak trąca mój nos swoim, więc uchyliłam powieki i popatrzyłam na niego przymrużonymi oczami.
- Dzień dobry, mężu. - szepnęłam z uśmiechem.
- Dzień dobry, żono... - cmoknął mnie w lekko rozchylone usta - Jak minęła ci noc?
- Nad wyraz przyjemnie. - odparłam - Już późno, a ja miałam się spotkac na treningu z Dwalinem w południe. Muszę wstawac.
- Nie opuszczaj mnie... - Thorin spojrzał na mnie błagalnie.
Zaśmiałam się.
- Jeśli chcesz, możesz mnie odprowadzic. - owinęłam się kocem i podeszłam do szafy.
Narzuciłam na siebie pierwszą lepszą koszulkę, brązowe, luźniejsze spodnie, na szybko związałam włosy w niskiego kucyka i przypięłam broń do pasa. Zapinałam akurat buty, kiedy krasnolud poprosił mnie, bym usiadła na łóżku i zamknęła oczy.
Postąpiłam według instrukcji, a potem poczułam coś na szyi.
- Dobrze, możesz otworzyc. - powiedział i podał mi do ręki małe lusterko.
Spojrzałam w nie zaciekawiona. Zobaczyłam przepięknie lśniący szafir na moim dekolcie, wyszlifowany na kształt serca, zawieszony na skórzanym rzemyku.
- Thorin, to jest cudowne... - zachwyciłam się.
- Miałem dac ci to wczoraj w naszej komnacie, ale wyleciało mi z głowy. Chciałem, żebyś miała coś wyjątkowego, co będzie ci mnie przypominac. Mnie i ten wspaniały dzień, od którego jesteś moją żoną.
- Jest przepiękny. - wyszeptałam i przytuliłam męża - Dziękuję... ale... głupio mi, bo nie mam nic dla ciebie...
- Aris... - pokręcił głową - Twoja miłośc to najwspanialszy prezent, jaki kiedykolwiek mogłaś mi podarowac. To co? Idziemy?
- Jasne. - uśmiechnęłam się, po czym złapałam Thorina za rękę.
Przeszliśmy korytarzami, gdzie zaczęło się już sprzątanie po wczorajszej uroczystości. Mieszkańcy Góry witali nas skinieniami głowy, co odwzajemnialiśmy z ciepłym uśmiechem.
- Mój książę! - usłyszeliśmy wołanie biegnącego w naszą stronę strażnika.
- Harwin, o co chodzi? - mój mąż zmarszczył brwi.
- Coś się dzieje. Miałem przekazac, że generał Ardru oczekuje cię na głównej bramie.
- Aris, chodź. - ponaglił mnie krasnolud, więc szybko ruszyłam za nim.
Wbiegliśmy po schodach na blanki, a mnie od razu uderzył silny, gorący wiatr. Thorin rozejrzał się prędko po okolicy Dale i Samotnej Góry.
- Balin, ogłoś alarm! - rozkazał, uchylając się przed odpadającymi chorągwiami - Wezwij straże, natychmiast!
- Ty chyba nie chcesz powiedziec mi, że to jest... - wysapałam.
Ukochany spojrzał na mnie ze strachem.
- Smok. - dokończył, a mnie krew odpłynęła z twarzy - TO SMOK! - krzyknął do mieszkańców w środku królestwa, gdzie od razu rozsiała się panika.
Zaraz potem do moich uszu dobiegł okropny ryk. Zobaczyłam ogromny cień.
- KRYC SIĘ! - wrzasnęłam, chowając się a filarem.
CZYTASZ
Forever together
FantasyŻycie Arissy nigdy nie było nudne ani kolorowe, jednak wszystko diametralnie się zmienia kiedy spotyka Thorina. Potem poszło tak szybko - pierwszy pocałunek, wesele. Nic nie wskazywało na jakiekolwiek schodki, które nieustannie się pojawiały. Czy...