Następnego dnia staliśmy dość wcześnie, żeby zdążyć przyszykować się do podróży. Beorn zaopatrzył nas w prowiant, wodę, kuce, a niektórym dołożył również broni. Ruszac powinniśmy jak najszybciej, ponieważ Dzień Durina nieubłaganie się zbliżał, a nas od samej Mrocznej Puszczy dzieliło kilka dni drogi.
Podczas, gdy Gandalf odbywał rozmowę z Beornem, ładowaliśmy ostateczne pakunki na kuce. Kucyków jednak nie starczyło dla wszystkich, więc między innymi ja i Thorin musieliśmy się jednym podzielic. Wsiadłam na naszego wierzchowca, mój mąż za mną.
- Gandalf! Czas ucieka - ponaglił czarodzieja Dębowa Tarcza.
- Jedźcie, póki macie światło...
Usłyszałam daleki głos gospodarza.
- ... ci którzy was tropią, są blisko.
Bez zbędnego czekania, zaraz po tym jak Gandalf wsiadł na swojego konia, ruszyliśmy.
***
Mimo świadomości, jakie niebezpieczeństwa mogą nas w każdej chwili spotkac całkiem podobała mi się jazda. Thorin wtulił się w moje plecy, moje dłonie trzymające uzdy były jednocześnie splecione z jego, co chwilę czułam rytmiczne uderzenia ciepła na moim odsłoniętym karku. Wiał lekki wiatr, niebo było lekko zachmurzone białymi obłokami, gdyby nie podskakiwanie przez bieg kuca wszystko byłoby idealnie.
- Nad czym tak rozmyślasz?
Ze skupienia wyrwał mnie głos męża, jednak zamiast odpowiedziec zaczęłam się śmiac, bo jego broda otarła się o moją szyję
- Co takiego śmiesznego? - spytał, a ja roześmiałam się bardziej
- Twoja broda... - wysapałam - to łaskocze!
- Masz na myśli, kiedy robię tak?
I znowu poczułam jego zarost na skórze.
- Przestań! Tak nie wolno! - poskarżyłam się.
Kątem oka widziałam uśmiech jadącego obok nas Balina. Widok uśmiechniętej mnie i Thorina na pewno go cieszył, w końcu w moim życiu nieczęsto miałam okazje do radości.
***
Po kilku godzinach jazdy praktycznie każdemu zaczął dokuczac głód, więc postanowiliśmy się zatrzymac i zjeśc obiad, na który akurat przypadała pora.
Do pilnowania kuców Beorna wyznaczyliśmy czterech kompanów, nie chcąc miec nieprzyjemności z ich właścicielem, gdyby coś im się stało. Glóin rozpalił już ogień, a po posiłek wysłani zostali moi siostrzeńcy.
Nie minęło 10 minut od ich odejścia, a podczas siedzenia przy drzewie usłyszałam szelest za mną tuż przy obozie.
- Cii - uciszyłam Dwalina, z którym akurat rozmawiałam.
- Co się dzieje?
- Coś tam jest - powiedziałam cicho, po czym szybko sięgnęłam po leżący obok mnie łuk i nałożyłam strzałę celując w miejsce, z którego dobiegł dźwięk. Nie spuszczałam go z oka, dzięki czemu w ułamku sekundy udało mi się dostrzec w cieniu drzew bardzo nieludzki kształt. Bez wahania wypuściłam strzałę od razu trafiając, zaraz potem na ziemię osunął się martwy ork. Podeszłam bliżej.
- Zwiadowca - stwierdziłam - Możliwe, że nie jedyny...
Zaraz potem dotarła do mnie straszliwa rzeczywistośc:
W tym lesie prawdopodobnie są orkowie...
Tak jak Fili i Kili.
- Pójdę poszukac chłopców - oznajmiłam przypinając miecz do pasa.
CZYTASZ
Forever together
FantasiaŻycie Arissy nigdy nie było nudne ani kolorowe, jednak wszystko diametralnie się zmienia kiedy spotyka Thorina. Potem poszło tak szybko - pierwszy pocałunek, wesele. Nic nie wskazywało na jakiekolwiek schodki, które nieustannie się pojawiały. Czy...