Na potrzeby tej historii, czas i pobyt kompanii w Mieście na Jeziorze będzie troszkę inny. Nie przedłużając - miłego czytania :)
***
- Traci dużo krwi, powinienem ją szybko opatrzyc, ale jest problem...
- Jaki?
- Elfy wszystko zabrały. Nie mam co jej dac.
Jęknęłam cicho i zamrugałam kilka razy powiekami.
- Budzi się...?
- Chyba... Aris...? - dopiero teraz rozpoznałam głos Thorina.
- Co? - mruknęłam jeszcze półprzytomna.
- Jak się czujesz?
- Fatalnie - odparłam słabo - wszystko mnie boli.
- Za chwilę będziemy w domu Barda - powiedział - Tam Óin się tobą zajmie.
Skinęłam lekko głową. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie jesteśmy już na łodzi, a ja jestem noszona przez męża.
- Zimno mi... - westchnęłam wtulając policzek w koszulę Dębowej Tarczy.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę.
Przeszliśmy jeszcze kawałek, ale w pewnym momencie się zatrzymaliśmy, a obok usłyszałam nieznany mi głos. Z tego co udało mi się wywnioskowac, należał do jakiegoś młodego chłopca.
- Da, obesrwują nas, obserwują nasz dom...!
Kątem oka zobaczyłam, że Bard obraca się w naszą stronę usiłując wymyślic sposób, aby zabrac nas do siebie. Spojrzał na mnie i podszedł bliżej.
- Daj mi ją, zabiorę ją do mojego domu, a mój syn zaprowadzi was inną drogą - powiedział.
- Pójdę sama... - próbowałam go przekonac.
- No na pewno, idź i jeszcze wykrwaw się na śmierc.
- Więc pozwól Bardowi mnie zabrac.
Spojrzałam mu stanowczo w oczy.
- Nie mamy wyboru.
- Niech będzie - westchnął i podał mnie mężczyźnie, który bez trudu mnie podniósł. W końcu byłam od niego o wiele mniejsza.
Stanął jeszcze na chwilę obok syna i powiedział mu coś na ucho, czego nie udało mi się wyłapac, a potem ruszył dalej krętymi uliczkami.
W ogóle nie poznałam tego miejsca. Przyjeżdżałam często do Esgaroth z Frerinem, kiedy mieszkałam w Samotnej Górze, ale wtedy to miasto było żywe. Budynki były solidne i starannie wykonane, po chodnikach spacerowały tłumy ludzi, którzy przybywali tu po towary z najróżniejszych zakątków Śródziemia. Wszystko było zadbane, a mieszkańcy zadowoleni.
Tak samo jak Mroczna Puszcza, to miasto w najmniejszym stopniu nie przypominało mi miejsca, którym było.
- Nie chcę dokładac ci kłopotów - mruknęłam, gdy mijaliśmy kolejny straganik.
- Miałbym wyrzuty sumienia, gdybym wam nie pomógł. Wiem jak to jest stracic kogoś, kogo się kocha i nie chcę, żeby twój mąż się dowiedział.
- Masz dobre serce - powiedziałam - Szkoda, że reszta towarzyszy nie zauważyła, jak ryzykujesz pomagając nam, ale to są krasnoludy - uśmiechnęłam się lekko.
Ku mojemu zdziwieniu, odwzajemnił się tym samym.
Po chwili ciszy dołączył do nas syn Barda, a zaraz potem weszliśmy po schodach do drewnianego domu.
CZYTASZ
Forever together
FantasíaŻycie Arissy nigdy nie było nudne ani kolorowe, jednak wszystko diametralnie się zmienia kiedy spotyka Thorina. Potem poszło tak szybko - pierwszy pocałunek, wesele. Nic nie wskazywało na jakiekolwiek schodki, które nieustannie się pojawiały. Czy...