Rozdział 39: Kolejna niespodzianka

835 37 8
                                    

Na potrzeby tej historii, czas i pobyt kompanii w Mieście na Jeziorze będzie troszkę inny. Nie przedłużając - miłego czytania :)

***

- Traci dużo krwi, powinienem ją szybko opatrzyc, ale jest problem...

- Jaki?

- Elfy wszystko zabrały. Nie mam co jej dac.

Jęknęłam cicho i zamrugałam kilka razy powiekami.

- Budzi się...?

- Chyba... Aris...? - dopiero teraz rozpoznałam głos Thorina.

- Co? - mruknęłam jeszcze półprzytomna.

- Jak się czujesz?

- Fatalnie - odparłam słabo - wszystko mnie boli.

- Za chwilę będziemy w domu Barda - powiedział - Tam Óin się tobą zajmie.

Skinęłam lekko głową. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie jesteśmy już na łodzi, a ja jestem noszona przez męża.

- Zimno mi... - westchnęłam wtulając policzek w koszulę Dębowej Tarczy.

- Wytrzymaj jeszcze chwilę.

Przeszliśmy jeszcze kawałek, ale w pewnym momencie się zatrzymaliśmy, a obok usłyszałam nieznany mi głos. Z tego co udało mi się wywnioskowac, należał do jakiegoś młodego chłopca.

- Da, obesrwują nas, obserwują nasz dom...!

Kątem oka zobaczyłam, że Bard obraca się w naszą stronę usiłując wymyślic sposób, aby zabrac nas do siebie. Spojrzał na mnie i podszedł bliżej.

- Daj mi ją, zabiorę ją do mojego domu, a mój syn zaprowadzi was inną drogą - powiedział.

- Pójdę sama... - próbowałam go przekonac.

- No na pewno, idź i jeszcze wykrwaw się na śmierc. 

- Więc pozwól Bardowi mnie zabrac.

Spojrzałam mu stanowczo w oczy.

- Nie mamy wyboru.

- Niech będzie - westchnął i podał mnie mężczyźnie, który bez trudu mnie podniósł. W końcu byłam od niego o wiele mniejsza.

Stanął jeszcze na chwilę obok syna i powiedział mu coś na ucho, czego nie udało mi się wyłapac, a potem ruszył dalej krętymi uliczkami.

W ogóle nie poznałam tego miejsca. Przyjeżdżałam często do Esgaroth z Frerinem, kiedy mieszkałam w Samotnej Górze, ale wtedy to miasto było żywe. Budynki były solidne i starannie wykonane, po chodnikach spacerowały tłumy ludzi, którzy przybywali tu po towary z najróżniejszych zakątków Śródziemia. Wszystko było zadbane, a mieszkańcy zadowoleni.

Tak samo jak Mroczna Puszcza, to miasto w najmniejszym stopniu nie przypominało mi miejsca, którym było.

- Nie chcę dokładac ci kłopotów - mruknęłam, gdy mijaliśmy kolejny straganik.

- Miałbym wyrzuty sumienia, gdybym wam nie pomógł. Wiem jak to jest stracic kogoś, kogo się kocha i nie chcę, żeby twój mąż się dowiedział.

- Masz dobre serce - powiedziałam - Szkoda, że reszta towarzyszy nie zauważyła, jak ryzykujesz pomagając nam, ale to są krasnoludy - uśmiechnęłam się lekko.

Ku mojemu zdziwieniu, odwzajemnił się tym samym.

Po chwili ciszy dołączył do nas syn Barda, a zaraz potem weszliśmy po schodach do drewnianego domu.

Forever togetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz