Po chwili 'dryfowania' w ciemności wnętrza gór wpadliśmy na wielką zjeżdżalnię, którą przejechaliśmy trochę przez oświetlone pochodniami jaskinie. Na końcu platformy zjeżdżalnianej spadliśmy do wielkiej klatki jeden na drugiego. Z moim ogromnym szczęściem wylądowałam oczywiście na dnie przygnieciona przez Bombura, bo z wszystkich moich trzynastu towarzyszy akurat on jakimś dziwnym trafem spadł na mnie. Dlaczego mnie to nie zdziwiło...
Kiedy ktoś zaczął go ode mnie odciągac, odepchnęłam puszystego krasnoluda i zaczerpnęłam powietrza i wysapałam:
- Du...sze... się...!
Nie miałam jednak zbytnio czasu by wystarczająco po tym przeżyciu się dotlenic, ponieważ do moich uszu doszły wysokie skrzeki, a po chwili oczom ukazały się ich źródła
- GOBLINY!!! - wrzasnęłam, ale na wiele się to nie zdało, gdyż na każdego z nas rzuciło się po dziesięc jeśli nie więcej tych stworów, które po chwili zaczęły odciągac nas dalej drewnianą kładką. W tamtym momencie nie zdałam sobie nawet sprawy, że Bilbo nie został pojmany...
Byliśmy ciągnięci tak przez dobrą chwilę. Podniosłam głowę i zobaczyłam setki tysięcy goblinów siedzących po prostu wszędzie. Na ścianach, mostach. Nie wiem jakim cudem jeszcze połowa z nich z tego wszystkiego nie pospadała. W końcu zatrzymaliśmy się, a przed grupką tych paskudnych stworzeń, które przyprowadziły nas tutaj ujrzałam coś na pozór tronu i wielką kupę tłuszczu na nim siedzącą, pokrytą różnymi brodawkami i takimi tam. Na ten widok to po prostu sukces, że nie zwymiotowałam. To wielkie coś okazało się byc ich królem.
Gobliny zaczęły zrywac z nas najbardziej widoczną broń, a potem rzuciły na stos przed władcą, na co ten zeskoczył ze swojego siedziska na podporek z kilku podwładnych, podszedł bliżej i przyjrzał się nam i broni podejrzliwie.
- Kto śmiał wkroczyc uzbrojony po zęby do mego królestwa? - zapytał - Szpiedzy? Złodzieje? Mordercy?
- Krasnoludy wasza występnośc - odparł jeden z naszych porywaczy - Byli we frontowym przedsionku!
- No to przeszukajcie ich! Każdą dziurę, każdą szczelinę! - na rozkaz kreatury rzuciły się na nas i zaczęły wyrywac nam broń. Kiedy łapa jednego z nich znalazła się na miejscu na klatce piersiowej, gdzie znaleźc się nie powinnam odpłaciłam mu się złamaniem karku. Chyba uczciwa wymiana...
Nie znaleźli wszystkich moich sztyletów. Miałam jeszcze w butach i w różnych miejscach pod płaszczem, ale zabrali mi miecz, łuk i strzały. Król znowu się odezwał, a ci przestali grzebac nam w 'schowkach'.
- Co tu robicie? Mówcie! - ponieważ ciągle panowała cisza cierpliwośc Wielkiego Goblina się skończyła - Doskonale, skoro nie chcą mówic będą cienko śpiewac! Dajcie miażdżarkę i łamacz kości! - rozkazał - Najpierw najmłodszy! - zamarłam, kiedy wskazał palcem na Oriego. Miałam już coś zrobic, ale zatrzymał mnie krzyk
- Stój! - powstrzymał gobliny Thorin wychodząc naprzód.
- Proszę, proszę, proszę, kogo ja widzę? - uśmiechnął się Wielki Goblin - Thorin, syn Thraina, syna Thróra, król pod Górą - ukłonił się teatralnie. Zaczynałam już tracic panowanie nad sobą, ale zanim zdążyłam postawic krok Nori i Dwalin złapali mnie za ramiona. - Oh, byłbym zapomniał, żadnej Góry już nie masz i nie jesteś królem - no dobra, wciąż byłam na męża trochę zła za to co powiedział o hobbicie, ale nie będę tolerowac, kiedy ktoś go obraża - czyli jesteś nikim właściwie...
Nie wytrzymałam i wyrwałam się z uścisku Dwalina i Noriego wychodząc przed grupę.
- Jest królem o wiele bardziej od ciebie zakuty łbie! - wydarłam się - Obraź go jeszcze raz, a urwę ci tą pustą dynię!
CZYTASZ
Forever together
FantasyŻycie Arissy nigdy nie było nudne ani kolorowe, jednak wszystko diametralnie się zmienia kiedy spotyka Thorina. Potem poszło tak szybko - pierwszy pocałunek, wesele. Nic nie wskazywało na jakiekolwiek schodki, które nieustannie się pojawiały. Czy...