Rozdział 12: Napaść i schronienie

1.3K 54 24
                                    

*Rozdział poprawiony*

***

- I jak, smakuje ci? - zapytałam z nadzieją, karmiąc męża tortem.

- To najlepszy tort, jaki kiedykolwiek jadłem!

- Ciekawe, że to samo mówiłeś rok temu. - zaśmiałam się.

Nasi siostrzeńcy i Dis już dawno spali, z uwagi, że było na pewno po północy, a ja wraz z ukochanym siedzieliśmy jeszcze na dole, na podłodze przed kominkiem, z którego buchało cieplutkie powietrze. 

Thorin opierał się plecami o kanapę, a ja siedziałam mu okrakiem na kolanach i wkładałam łyżeczkę z kawałkami ciasta do ust.

- A ty nie jesz? - popatrzył na mnie lekko zdziwiony.

- Nie martw się, zaraz spróbuję. - uśmiechnęłam się szelmowsko i głęboko go pocałowałam.

Krasnolud przymknął oczy i jęknął rozmarzony, przenosząc swoje dłonie na moją talię, podczas gdy ja położyłam mu rękę na karku, przyciągając go do siebie jak najbliżej. Przejechalam mu językiem po dolnej wardze, zlizując pozostałą tam śmietanę. Poczułam, jak rozpiął mi koszulę, całując mnie po szczęce, i już miałam tę bluzkę z siebie zrzucic, gdy rozległo się gorączkowe walenie do drzwi.

Gwałtownie od siebie odskoczyliśmy i spojrzeliśmy zdezorientowani na wejście do domu.

- Kto to może byc o tej godzinie...? - mruknął Thorin pod nosem i podszedł do drzwi, gdy ja zapięłam z powrotem ubranie.

Kiedy tylko krasnolud nacisnął klamkę i wychylił się przez niewielką szparę, od razu usłyszałam pilny głos Dwalina.

- Thorin, orkowie wdarli się do miasta! Weszli od północy, zbliżają się do rynku!

W panice, która na chwilę przejęła nade mną kontrolę, zamarłam, patrząc w szoku na męża. Szybko jednak się otrząsnęłam, chwyciłam w biegu broń leżącą przy kominku i podleciałam do drzwi.

- Obudź Dis i chłopców! - poleciłam, po czym razem z Dwalinem wybiegliśmy na ulicę.

Gdy wyszliśmy zza rogu domu, zobaczyłam niedaleko palące się dachy, które oświetlały teren dookoła, a do moich uszu dotarły również krzyki przerażonych mieszkańców.

- Dwalin, każdy mężczyzna, który jest w stanie, ma walczyc. Zbierz ich jak najwięcej i czekaj na mnie na ostatniej ulicy przed bramą. Odetniemy im drogę. - powiedziałam pewnie.

Krasnolud kiwnął głową i prędko pobiegł w bezpieczną częśc wioski. Rozejrzałam się szybko dookoła.

- DORI, NORI! - krzyknęłam w stronę dwójki krasnoludów, po czym podbiegłam do nich - Dobrze znacie systemy jaskiń, zabierzcie tam kobiety i dzieci.

- Nie jesteśmy tchórzami, będziemy walczyc! - oburzył się Nori.

Dlaczego on zawsze musiał byc taki trudny...

- To nie była prośba, Nori, tylko rozkaz. - odparłam stanowczo.

Nie dając mu szansy na odpowiedź, ruszyłam w kierunku miejsca, gdzie umówiłam się z Dwalinem. Wyciągnęłam w drodze miecz i zaraz znalazłam się obok przyjaciela i męża.

- Dokąd dotarli? - spytałam.

- Minęli zbrojownię, ale kawałek dalej czeka na nich grupa naszych ludzi. - powiedział Thorin - Mamy kilka minut.

Tak, jak mówił mój ukochany, orkowie chwilę później pojawili się na widoku. Przyjęliśmy pozycje do ataku, wyciągając przed siebie bronie, a kiedy tylko Thorin wydał okrzyk, ruszyliśmy na przeciwników.

Forever togetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz