Rozdział 10

22.1K 659 81
                                    

Polecam puścić sobie piosenkę.

Mark

Po miłej pobudce jaką zapewniła mi moja przeznaczona i zjedzeniu pysznego śniadania, udałem się do biura, aby choć przez chwilę popracować. Przez ostatni czas byłem tak zaabsorbowany całą tą sytuacją, że całkowicie zapomniałem kim tak naprawdę jestem i jakie obowiązki nade mną czuwaja. Przed odejściem w zaciszne miejsce widziałem, że Lottie idzie do naszej sypialni. Nie zagłębiałem się w to, co ma zamiar teraz robić, bo póki jest ze mną w jednym domu wiem, że jest bezpieczna i nic jej nie grozi, a to jest dla mnie najważniejsze.

Niestety nie popracowałem zbyt długo. Już po jakieś niecałej godzinie usłyszałem głos w głowie, który należał do jednego z wojowników mojego stada. To czego się dowiedziałem, wcale mnie nie ucieszyło, bardziej zdenerwowało do granic możliwości. Wypadłem z pokoju, o mało nie wyrywając drzwi z zawiasów i z dzikim rykiem pobiegłem na dół na siłownię. Mentalnie przekazałem wszystkim w pomieszczeniu, aby wyszli, a sam wszedłem tam ze wkurzona miną. Pierwsze co zobaczyłem to moją kobietę stojąca na samym środku sali w ubraniach, które nie zakrywały dla mnie zupełnie nic. Trzymała ręce założone na biodrach i wpatrywała się we mnie dumnym i także zdenerwowanym wzrokiem. Zapewne słyszała mój ryk. Zdecydowanym krokiem podszedłem do niej, złapałem mocno i pewnie jej talię. Ona o dziwo nie opierała się w ogóle, tylko lekko się uśmiechnęła. Teraz chciałem jej pokazać, kto tutaj rządzi. Z racji tego zniżyłem się do jej poziomu i mocno pocałowałem w te słodkie usteczka. Ona jak na zawołanie jęknęła i otwarła je dla mnie. Wdarłem się swoim językiem do jej buzi i zacząłem z nią walczyć. Próbowała się bronić i stawiać, lecz wszyscy wiedzą kto jest w tym lepszy. Z głośnym cmoknięciem oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w nasze zamglone oczy.

- Jesteś zły? - zapytała z miną zbitego pieska.

- Oczywiście, że tak. Tyle samców patrzyło na moją przeznaczoną, która ma na sobie jakieś nic nie zakrywające szmatki. Coś ty sobie myślała?- zapytałem.

- Ja nie wiem o co ci chodzi. Przyszłam tylko poćwiczyć, to nie jest nic złego. - bulwersuje się, a ja nie mogę się już powstrzymać i mówię kilka słów za dużo.

- W moim stadzie nie ma czegoś takiego jak ćwiczenia dla samic. Pamiętaj, nie mieszkasz już u ojca, gdzie można było wszystko, tylko u mnie. Tutaj przestrzega się żelaznych zasad, które obowiązują nawet ciebie! - krzyknąłem na całe gardło i właśnie w tym momencie dotarło do mnie co powiedziałem, ale było już za późno.

- Czyli wychodzi na to, że traktujesz mnie jak każdą inną osobę, która nie ma tutaj życia. Zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam przyjeżdżając z tobą tutaj. Może to jeszcze nie powinno się wydarzyć, może to było za wcześnie? - pyta tak jakby samą siebie. Kiedy podnosi wzrok widzę jej zaszklone oczy. Mój wilk wyje głośno w środku mnie i zastanawia się, czy czasem nie upadłem na głowę. Jak mogłem skrzywdzić moje największe szczęście? Czemu ja to powiedziałem? Przecież wcale tak nie myślę. Jej wolno wszystko, więc nie wiem dlaczego coś takiego wypłynęło z moich ust. W ostatniej chwili rejestruję jak Lottie mija mnie i wybiega z pomieszczenia. Mam ochotę za nią biec, lecz sam chyba muszę ochłonąć, bo moje drugie wcielenie mnie chyba rozerwie. Szybko przemieniam się w wilka i biegnę w stronę lasu, aby zagłuszyć chociaż na chwilę swoje wyrzuty sumienia i ból serca.

********

Lottie

Nie mogłam uwierzyć, że on to naprawdę powiedział. Myślałam, że ta więź jednak zmienia. Chyba aż za bardzo się wyciągnęłam w tą sytuację, która przebiegła za szybko. Nasza chwila szczęścia pękła jak bańka mydlana. To nasza pierwsza poważniejsza kłótnia, lecz i tak czuję się okropnie. Zmieszanie z błotem boli. Bardzo szybko ulotniłam się stamtąd i pobiegłam do pokoju. Zamknęłam go na klucz i z płaczem rzuciłam się na łóżko. Łzy leciały strużkami po moich czerwonych policzkach, a katar pozbawiał możliwości bezproblemowego oddychania. Stwierdziłam, że najlepszym wyjściem z tej sytuacji, będzie chociaż na chwilę oddalenie się od siebie i odpoczęcie. Wiem, że to będzie bardzo trudne, bo jednak więź mate nas łączy, ale tak chyba będzie lepiej, chociaż na chwilę.

Po wejściu do garderoby wyciągnęłam średniej wielkości sportową torbę i włożyłam do środka kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Na koniec napisałam krótki liścik, który ostrożnie położyłam na poduszce wcześniej pościelonego łóżka. Zbiegłam po schodach i po drodze chwyciłam kluczyki do jednego z wielu samochodów, które stały równo poukładane w jednym z garaży. Odpaliłam go i spokojnie ruszyłam w drogę do mojego rodzinnego domu z tysiącem myśli zaprzatajacych mój umysł. Obawiam się tylko jednej rzeczy, zbyt wczesnego wybaczenia i tego, że mogę nie wytrzymać bólu mojego już lekko skruszonego serca.

********
Drama time 😢

Bardzo przepraszam za dość długie opóźnienie, lecz egzaminy to jednak ważna rzecz. Dobrze, że już się skończyły.

Pozdrawiam 😘

Biała wilczyca i Czarny wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz