Lottie
Następnego dnia rano moja sytuacja emocjonalna była średnia. Odkąd się obudziłam mój umysł stwarzał różne teorie dotyczące dzisiejszego spotkania. Nie miałam bladego pojęcia o co może chodzić i to mnie zabijało od środka. A co jeśli jego rodzice nie chcą, żebym pełniła rolę Luny pełnoprawnie? Co prawda nie mieszkają z nami na głównym terytorium watachy, tylko na jej dalszym krańcu. Niestety, można się w tym wszystkim pogubić. Oczywiście mój mate od samego początku wiedział dlaczego się tak denerwuję. Próbował mnie uspokajać, ale bezskutecznie. Kiedy przygotował dla nas śniadanie nie tknęłam nic. Czułam, że mój żołądek zwinął się bardzo ciasny supeł.
Na kolacji mieliśmy pojawić się o 18. Już od 15 zaczęłam przygotowania. Chciałam wyglądać dobrze, mimo, że wybieramy się do rodziny. Zażyłam gorącej i odprężającej kąpieli, tym razem bez Marka. W moim ulubionym satynowym szlafroku weszłam do sypialni i zaczęłam makijaż. Postawiłam na lekko podkreślone oko w odcieniach podobnych do tęczówki, czyli kryształowo niebieskie i do tego jasnoróżowe usta. Moje białe włosy z domieszką czarnego ułożyłam w fale, które luźno opadały na ramiona. Zostało już tylko wybrać sukienkę. Postawiłam na klasykę, czyli małą czarną. Żeby nie kusić losu, ani też innego osobnika, nie była ona zbyt krótka - sięgała spokojnie przed kolano. Dołożyłam do tego delikatny łańcuszek w kształcie wilka, pasujące kolczyki i bransoletkę. Dla kontrastu wzięłam błękitną kopertówkę, do której włożyłam potrzebne rzeczy i tego samego koloru szpilki. Wszystko ze sobą pięknie współgrało. Kiedy zaczęłam schodzić po schodach, u ich stóp stał już przygotowany Alfa. Nie wiem jakim cudem, ale jego krawat był w takim samym kolorze jak moje buty i torebka. Oboje to zauważyliśmy.
- Pięknie wyglądasz i widzę, że umiemy się dobrać. - rzekł i zaśmiał się cicho pod nosem.
- Ty też niczego sobie. - również zaczęłam się śmiać.
- Chodźmy już, bo nie zdążymy. Jest już 17:40. - matko, aż tyle się przygotowywałam? Zupełnie straciłam rachubę czasu.
- Tak, tak. Chodźmy. - wyszliśmy z domu i jak na dżentelmena przystało wilk otworzył mi drzwi od samochodu. Podziękowałam skinieniem głowy i po chwili mknęliśmy szosą w stronę domu starszych wilków.
********
To czy się stresowałam to zdecydowanie za mało powiedziane. Ja myślałam, że zejdę na zawał. Ręce mi się pociły i lekko trzęsły. On, jak zwykle, zauważył to bez problemu.
- Czemu się tak denerwujesz. Przecież wszystko będzie dobrze. Jeśli któreś z nich pomyśli nawet o tym, żebym cię zostawił, pożałuje. Nie mają do tego prawa. Jesteś moja i nikogo innego, a ja jestem twój. Kocham cię najbardziej na świecie, pamiętaj o tym. - mówiąc to patrzył cały czas w moje oczy i trzymał mocno za rękę. Wiedziałam, że za chwilę będziemy musieli przekroczyć próg tej ogromnej posiadłości. Z lekkim wahaniem wysiadłam z samochodu i złapałam ukochanego pod ramię. Przeszliśmy dzielące nas kilka metrów i zadzwoniliśmy dzwonkiem. Po drugiej stronie można było już usłyszeć śmiechy gości, co sprawiło, że poczułam się odrobinę lepiej.
Po chwili drzwi otworzyła nam niska kobieta po czterdziestce. Miała brązowe, długie włosy i tego samego koloru oczy. Ubrana była w miętową sukienkę za kolano i czarne niewysokie szpilki. Na szyi pięknie prezentowały się perły, które dodawały elegancji całemu wyglądowi. Gdy nas zobaczyła uśmiechnęła się promiennie i wzięła w ramiona swojego syna.
- Synku, tak dawno cię nie widziałam. Prawie w ogóle nas nie odwiedzasz, ale masz to wybaczone ze względu na tą piękną dziewczynę, która stoi za tobą. - stwierdziła i już po sekundzie zostałam ściskana przez moją przyszłą teściową. - Mam rozumieć, że to twoja mate?
- Tak mamo. Poznaj proszę Lottie. - posłałam jej miły uśmiech.
- Dzień dobry proszę pani.
-Jaka pani, mów mi mamo, albo Elizabeth. Znam twoich rodziców, a ciebie widziałam ostatni raz jak byłaś małym brzdącem. Nigdy nie myślałam, że właśnie tak to się potoczy. - nie wiedziałam, że moi bliscy znali się z rodziną Marka. Coraz to nowszych rzeczy zaczynam się dowiadywać.
Po powitaniach przeszliśmy do ładnie urządzonego i bardzo przestronnego salonu, gdzie wszyscy zajęli już swoje miejsca. Zauważyłam nawet moich rodziców, którzy świetnie się bawili i ciągle się śmiali. Razem z mężczyzną usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść kolację przygotowaną przez panią domu. Może i to jest dziwne, ale w tym domu nie ma "ekipy robiącej wszystko". U nas jest tak samo. Nie chcemy wykorzystywać słabszych od nas, żeby czerpać z tego korzyści. Gammy, delty i omegi żyją tak jak każdy z nas. Może nie na tak wysokim poziomie jak Alfa czy Luna, ale niczego im nie brakuje.
Po posiłku zaczęły się standardowe pytania, ale wiedziałam, że jednak po coś nas tutaj zaproszono. I właśnie teraz miało się to wyjaśnić.
- Synu, wiem, że bardzo się kochacie, ale dlaczego moja przyszła synowa nie jest jeszcze oznaczona? Wiesz dobrze, że to jest bardzo ważne. Dzięki oznaczeniu i sparowaniu cała wataha stanie się silniejsza. - powiedział po krótkim milczeniu ojciec Marka.
- Tato zdaje sobie z tego sprawę, ale nie wiem czy Lottie jest na to gotowa. Nie chce robić niczego na siłę. - odrzekł jego syn patrząc na mnie z uczuciem. Byłam mu za to wdzięczna, bo ja nie mogłam się odezwać. Miałam jakaś dziwną gulę w gardle, która bardzo mi ciążyła.
- Wszystko rozumiem, lecz jest jeden mały problem. Na wschodzie tworzy się nowa wataha, która tylko czeka, żeby przejąć większe tereny. Dlatego rozumiesz, po co o tym wspominam. Poza tym chciałbym mieć już wnuki, nie chcę być starym dziadkiem. - wszyscy oprócz mnie zaczęli się śmiać, a mój ojciec zawtórował teściowi. To, że byłam zaskoczona to jakieś ogromne niedopowiedzenie. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Nawet moi rodzice już o tym myślą?
W pewnym momencie poczułam, że robi mi się dziwnie słabo. Gorąc uderzył we mnie ze zdwojoną siłą, więc postanowiłam, że jak najszybciej muszę znaleźć się na zewnątrz. Bez poinformowania rodziny, zerwałam się z krzesła i wybiegłam przez drzwi. Mocno zaciągnęłam się wieczornym powietrzem i od razu zrobiło mi się lepiej. Przysiadłam na schodkach i patrzyłam na zachodzące słońce. Z tego co wiem jest już około 19, więc mam nadzieję, że za niedługo będziemy się zbierać do domu. Nie mam ochoty więcej tutaj siedzieć i słuchać jak by to było, gdyby po naszym domu biegały sobie małe wilczki. Jeszcze niedawno może i tego chciałam, ale jak wszyscy zaczęli o tym rozmawiać to nie wyobrażałam sobie siebie w takiej roli. Sądzę, że przytłoczyło mnie to aż za nadto.
- Kochanie, co się stało? Dlaczego tak szybko i niespodziewanie wybiegłaś z domu? - na ganku pojawił się mężczyzna mojego życia z wypisaną na twarzy troską.
- Zrobiło mu się trochę słabo, musiałam wyjść na świeże powietrze. - odpowiedziałam mu.
- Chcesz już jechać do domu? - spytał.
- Tak, jestem już zmęczona tą całą sytuacją. Jeśli chcesz to porozmawiamy, ale dopiero jutro. - weszliśmy razem do domu i kiedy wzięliśmy swoje rzeczy, pożegnaliśmy się ze wszystkimi. Czeka mnie jutro bardzo ciężka rozmowa, ale tym będę się martwić potem.
********
Tym razem krótsza przerwa, ale pisałam ten rozdział chyba ze 4 dni.Dziękuję za ponad 2 tys. wyświetleń.
Pozdrawiam 😘

CZYTASZ
Biała wilczyca i Czarny wilk
WerewolfLottie - biała wilczyca z kryształowymi oczami. 18- latka, która niedawno dowiedziała się o swoim przeznaczeniu. Córka alfy najsilniejszej watahy na świecie. Mark - czarny wilk z czarnymi oczami. 20-latek, który zacięcie szuka swojej przeznaczonej...