Rozdział 17

16.1K 546 80
                                    

Mark

I po jakiego grzyba ja się zgadzałem, abyśmy pojechali do tej cholernej galerii. Od trzech godzin nie robię nic, po za chodzeniem za Lottie od sklepu do sklepu i noszeniem stosu toreb z ubraniami. Ona nie widzi w tym nic dziwnego, a ja powoli wymiękam. Zastanawiam się też, ile pięter ma ta galeria, bo końca od dłuższego czasu nie widać.

- Pójdziemy jeszcze do Victoria's Secret, a potem na twoją prośbę zjemy coś. - powiedziała moja ukochana, a ja myślałem, że będę skakał ze szczęścia. Już oczami wyobraźni widziałem kobietę w jakieś seksownej czerwonej lub czarnej bieliźnie, którą potem będę mógł zedrzeć. Może kiedyś te moje marzenia się spełnią...

- No to na co jeszcze czekamy? Chodźmy do tego sklepu. - pociągnąłem ją wolną ręką i już po chwili staliśmy pod wejściem do różowego pomieszczenia, zwanego rajem dla facetów.

- Żeby była jasność, ja wchodzę do przymierzalni SAMA, a ty tutaj zostajesz. Rozumiemy się? - wycelowała we mnie palec i pogroziła jak małemu dziecku.

- No chyba sobie żartujesz! Idę z tobą, gdyż lepszego doradcy ode mnie nie znajdziesz nigdzie. - powiedziałem i wypiąłem dumnie klatę do przodu.

- Nie ma nawet takiej opcji. Grzecznie usiądziesz sobie na tej kanapie i na mnie poczekasz. - nic więcej już nie powiedziała tylko odeszła, aby wziąć z wieszaków kilka kompletów bielizny.

- Nawet nie myśl o tym, aby podglądać.

- Yhm. Nie będę, może. - powiedziałem pod nosem, lecz ona i tak to usłyszała, w końcu byliśmy wilkami.

Kiedy czekałem na Lottie siedząc na perłowej kanapie, podeszła do mnie ekspedientka. Wysoka brunetka ubrana w służbowy, oczywiście różowy strój. Tona makijażu na twarzy, raczej odpychała niż przyciągała wzrok. Nie wiedziałem co się dzieje, ani o co chodzi, dopóki kobieta nie odezwała się.

- Co taki przystojniak robi w takim sklepie jak ten? - miałem ochotę parsknąć śmiechem. No co ja mogłem tam robić? Wiem, kupować staniki dla siebie.

- Obecnie to siedzę i odpowiadam na pani bezsensowne pytania. - odpowiedziałem z kpiną w głosie.

- A może miałbyś ochotę na małe co nieco? Ja się mogę tobą odpowiednio zająć. - myślałem, że padnę tam. Takiego obrotu spraw to ja się nie spodziewałem. Zanim jednak mogłem odpowiedzieć, ktoś mnie uprzedził.

- Sądzę, że MÓJ chłopak ma zapewnioną odpowiednią opiekę. Nie potrzebuje tlenionej laski z tak grubą warstwą tapety na ryju, że mogłabym wymalować tym cały pokój. Dziękujemy za troskę, ale odmówimy. - moja szczęka wylądowała na ziemi, tak samo jak tamtej dziewczyny. Co tu więcej mówić, byłem dumny i szczęśliwy, bo moja mate była zazdrosna.

- Kochanie idziemy zapłacić i coś zjeść? - zadała mi pytanie słodkim głosem i ze sztucznym uśmiechem. Wiedziałem, że była mocno wkurzona.

- Oczywiście skarbie, mam nadzieję, że wieczorem pokażesz mi się w tym co wybrałaś? - chciałem dać do zrozumienia ekspedientce, że nie potrzebnie jeszcze tutaj stała, a przy okazji uspokoić blondwłosą.

********

Wychodząc ze sklepu panowała między nami cisza. Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę, bałem się, że powiem coś źle i powstanie jeszcze gorszy armagedon od tego teraz. Do czego to doszło, żeby Alfa jednej z najpotężniejszych watah na świecie bał się kobiety? Ale jakiej kobiety... Najpiękniejszej i tylko mojej.

Kiedy przekroczyliśmy próg małej restauracji, podeszliśmy do najbardziej oddalonego stolika, przy którym moglibyśmy spokojnie zacząć konwersację. Usiedliśmy i aby zabić trochę czasu, zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu. Było utrzymane w jasnych i żywych kolorach takich jak zielony czy pomarańczowy, dzięki czemu w zimie można poczuć tutaj klimat ciepłego lata czy wiosny. Na każdym stoliku stały małe wazoniki ze świeżymi kwiatami dodającymi uroku. Gdzieniegdzie widać było małe elementy dekoracyjne w kontrastującym do ścian czarnym kolorze. W całej restauracji czuć było mieszankę różnych smaków, co powodowało zwiększająca się ilość klientów. Całość prezentowała się bardzo dobrze i zachęcała do szybkiego powrotu.

Z zamyślenia wyrwał mnie męski głos dochodzący tuż znad mojej głowy.

- Witam państwa, czy mogę przyjąć zamówienie? - kelner zadał standardowe pytanie, tylko gdy wypowiadał te słowa patrzył tylko i wyłącznie na moją mate. Uśmiechał się jak mysz do sera, a moja obecność w ogóle mu nie przeszkadzała. Zupełnie jakbym był niewidzialny. Ze zdziwieniem przeniosłem wzrok na Lottie, która odwzajemniała uśmiech jakby nigdy nic.

- Ja poproszę filet z kurczaka w sosie koperkowym i do tego szklankę soku pomarańczowego. - rzekła dziewczyna czytając potrawę z karty dań. Nawet nie zauważyłem, że je dostaliśmy. Wziąłem ją do ręki z dalej zdezorientowaną miną i wybrałem coś dla siebie.

- Ja za to poproszę stek w sosie pieprzowym i wodę. I na przyszłość proszę zwracać się do wszystkich osób siedzących przy stoliku, a nie wpatrywać się jak zaklęty w MOJĄ dziewczynę. - chłopak dopiero po wypowiedzeniu moich słów popatrzył na mnie przerażony, skinął lekko głową i uciekł.

- Co to miało być? - krzyknęła szeptem wilczyca.

- Dałem tylko do zrozumienia temu dzieciakowi, że nie ma prawa patrzyć tak na to co jest moje.

- Nie jestem jakaś rzeczą, żebyś mnie sobie przywłaszczył.

- Ale jesteś moją mate, a w  świecie ludzi nikt o tym nie wie. Nawet to, że nosisz mój zapach i widać oznaczenie nic tutaj nie znaczy.

- Niech ci będzie. - fuknęła jak obrażone dziecko i nie odezwała się już ani słowem. Dopiero kiedy zjawił się ten sam kelner, podniosła głowę i znów uśmiechnęła się do niego. Zgotowało się we mnie, ale żeby nie zrobić czegoś niepożądanego nakryłem jej dłoń swoją i pogłaskałem tak, aby laluś widział, że moja kobieta jest zajęta.

- Państwa zamówienie. Życzę smacznego. - tym razem spuścił głowę i nawet nie miał czelności na mnie spojrzeć. Na mojej twarzy od razu wykwitł zwycięski uśmiech, który poprawił mi humor.

Bez zbędnego czekania zabraliśmy się za jedzenie. Zaczęliśmy spokojną rozmowę, bez przepychanek słownych czy innych wygłupów. Zamówione potrawy wbrew pozorom były bardzo smaczne i po kolejnych 20 minutach trzymając się za ręce, wychodziliśmy najedzeni z restauracji.

- Szczerze to mam już dość zakupów. To co chciałam, to kupiłam. Przynajmniej będę mogła wyrzucić te babcine ubrania z szafy i chodzić w czymś porządnym. - powiedziała mate kiedy zjeżdżaliśmy po ruchomych schodach na niższe piętro.

- Nareszcie, myślałem, że znowu będziesz mnie ciągać po tych sklepach i kazać nosić torby. - odetchnąłem kolejny raz z ulgą. Nareszcie będziemy mogli wrócić do domu. Wyjechaliśmy o 11, a dochodzi już prawie 16.

- Nie narzekaj, nie było przecież tak źle. No oprócz tej wywłoki, która się do ciebie przystawiała. - burknęła pod nosem.

- Ha, czyli byłaś zazdrosna. Wiedziałem! - krzyknąłem, ale od razu zostałem uciszony przez groźne spojrzenia innych osób. Gdyby tylko wiedziały kim jestem...

- No a ty to niby nie? Zrobiłeś taką szopkę w tej restauracji, że myślałam, że zapadnę się pod ziemię.

- To przecież nie moja wina, że patrzył się na ciebie jak na ósmy cud świata. - warknąłem zły, bo nikt nie ma prawa tak patrzeć na moją miłość, tylko ja.

~ I ja, nie zapominaj o mnie. - odezwało się moje drugie wcielenie.

- No spokojnie mój wilczku, przecież jestem tylko twoja. - na to wyznanie czekałem tyle czasu. Bez chwili namysłu wziąłem dziewczynę w ramiona i pocałowałem namiętnie, tak jakby świat się kończył.

Kiedy zaczęło brakować nam tchu oderwaliśmy się od siebie i podeszliśmy do samochodu. Otworzyłem bagażnik i upchałem tam wszystkie torby, aby potem otworzyć, jak prawdziwy dżentelmen, kobiecie drzwi. Ta tylko się zaśmiała i grzecznie zajęła miejsce pasażera. Włączyłem się do ruchu i po chwili mknęliśmy drogą, która prowadziła do naszego domu i watahy.

Biała wilczyca i Czarny wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz