Rozdział 24

12.8K 425 33
                                    

Pomimo, że rozdział o zupełnie innej tematyce, to i tak wstawiam świąteczną piosenkę!

Lottie

Budzi mnie silny ból głowy, który z każdą sekundą się wzmaga. Otwieram zmęczone oczy, ale jedyne co widzę, to ciemność. Staram się przypomnieć minione wydarzenia i w jednej chwili wszystko przebiega mi przed oczami. Siedziałam w kuchni, gdy ktoś zaczął otwierać drzwi wejściowe. W całym domu nie było prądu, więc nic nie wiedziałam. Kiedy chciałam wyskoczyć zza ściany, zostałam uderzona czymś ciężkim w głowę. Super, ja to mam szczęście!

Chcąc sprawdzić stan mojej czaszki, unoszę ręce w górę, co okazuje się niemożliwe. Jestem przewiązana łańcuchem do obleśnej ściany. Mój jakże wspaniały węch teraz za bardzo się nie przydaje, gdyż przez niego czuję okropny zapach zgnilizny połączonej z czymś innym, niezidentyfikowanym. Błagam, oby nie było to co myślę.

~ Musimy się stąd wydostać. Czuję, że coś jest nie tak. - odzywa się moja wilczyca. Normalnie odkryła Amerykę.

~ No co ty nie powiesz mądralo, problem w tym, że nie wiem jak mam to rozwiązać. Nie czujesz, że jest tutaj dodatek srebra? - pytam ironicznym tonem.

~ Czuję, ale jeśli nic nie zrobimy, to po nas. Chociaż wiem, że ten ktoś kto to zrobił ma jakiś cel. A żeby  on doszedł do skutku, potrzebuje nas.

~ Jezu, co ja tym ludziom zrobiłam, że muszę teraz tutaj siedzieć i czekać, aż ktoś mnie uwolni? Na Marka nawet nie liczmy po tym, co się działo przez ostatnie dni. Dalej mam do niego żal. - burknelam obrażona.

~ Ja wierzę, że to nie było bezpodstawne. A teraz siedź cicho, bo ktoś idzie.

Po jej słowach metalowe drzwi otwierają się z rozmachem, odbijając przy okazji o ścianę. Przechodzi przez nie wysoka postać, której nie mogę zidentyfikować, gdyż nic nie widzę przez tą wszechobecną ciemność. Oczywiście sądzę, iż jest to mężczyzna, a węch podpowiada mi, że to wilkołak. Po chwili w środku pomieszczenia zapala się pojedyncza żarówka, która za dużo światła nie daje. Pomimo tego, bez problemu mogę przyjrzeć się osobie stojącej w przejściu. To co zauważam, przechodzi moje najśmielsze oczekiwania.

- I co księżniczko, nie spodziewałaś się mnie tutaj, prawda? - uśmiecha się nieszczerze i podchodzi do mnie powoli.

- Co się tutaj dzieje Aron? Czemu siedzę w tej piwnicy? - zapytałam zszokowanym tonem, a ten zaczął się śmiać.

- Przecież cię ostrzegaliśmy. Nic z tym nie zrobiłaś, a nawet ten twój po żal się boże mate miał cię gdzieś, gdy chciałaś mu powiedzieć. - z kąta wysunął krzesło i usiadł na nim, perfidnie patrząc mi w oczy z wyzwaniem.

- Czego ode mnie chcesz? Myślałam, że jesteś przyjacielem mojego brata. - coraz bardziej zdenerwowana motałam się w swoich słowach. W mojej głowie panował chaos, a myśli zlewały się w jedno.

- Przyjacielem? Proszę cię, był mi tylko potrzebny, żeby zapoznać się z tobą i doprowadzić do końca planu. Wszystko potoczyłoby się szybciej, gdyby nie ten Pan Alfa. Już dawno zawładnął bym światem i wszystkim co na nim żyje. - w jego oczach widać było szaleństwo pomieszane z żalem.

- O czym ty w ogóle mówisz? Jaka władza? I co ja mam z tym wspólnego? - nie rozumiałam nic z tego wywodu.

- Wiesz, jak byłem mały, mój ojciec był jednym z najsilniejszych Alf na całym wielkim świecie. Jako jego pierworodny miałem zostać  następcą, aby później, gdy dorosnę, sparować się z równie silną samicą. Okazało się, że w międzyczasie na świat przyszła najsilniejsza wilczyca Alfa. Wtedy cała moja rodzina położyła we mnie nadzieje, żeby nasza wataha objęła prowadzenie w randze międzynarodowej. W odpowiednim momencie miałem zbliżyć się do niej samej lub jej rodziny. Jednak po drodze wystąpiły pewne komplikacje. - zakończył swoją opowieść, zawieszając swój wzrok w przestrzeni.

- Mam rozumieć, że to ja jestem tą wilczycą? - zapytałam z szokiem.

- Tak, ale ten cały Mark wszystko popsuł. Jednak, teraz jesteś tutaj ze mną. Nikt cię  nie znajdzie, a ja wreszcie będę mógł wypełnić zadanie. - gdy to powiedział, myślałam, że się przesłyszałam.

- Czy ty siebie słyszysz? Nigdy nie chciałeś mieć mate z prawdziwego zdarzenia, tylko przypadkową osobę, która nie jest w stanie dać ci szczęścia? - zapytałam, bo być może to będzie moja ostatnia deska ratunku.

- Więź mate to bujda. Nie istniała i nie istnieje. - burknął urażony moimi słowami.

- Też tak kiedyś myślałam. Nie chciałam mieć mate, ba, nawet o czymś takim nie słyszałam. - zaśmiałam się gorzko.

- Wiem co próbujesz zrobić, ale nie uda ci się to. Prędzej czy później słowa przepowiedni się sprawdzą, a najsilniejszy obejmie władzę.

- Myślałam, że jesteś zupełnie inny. Kiedy mój brat mi cię przedstawił, byłeś pewnym siebie zabawnym wilkołakiem. Wiedziałam, że twoja mate, gdy tylko ją znajdziesz będzie najszczęśliwszą kobietą na ziemi. A teraz dowiaduję się, że to było kłamstwo zagrane przez wspaniałego aktora! - wykrzyczałam mu to w twarz od razu tego żałując.

Na prawym policzku poczułam piekący ból. Siła uderzenia była tak duża, że głowę odrzuciło mi w przeciwną stronę. W oczach zebrały mi się łzy, lecz aby uniknąć ich wydostania się na światło dzienne, zacisnęłam mocno powieki. Czułam, że powstanie z tego ogromny siniak na pół twarzy.

- Nikt nie ma prawa na mnie podnosić głosu, w szczególności takie nic nie warte stworzenie jak ty. Kiedy tylko przyjdzie odpowiedni moment, będę mógł się ciebie pozbyć. - szarpnął mnie za włosy i pociągnął ku górze.

Moja głowa po spotkaniu z jego, jak przypuszczam, wspólnikami nie ma się za dobrze, więc w proteście na jego czyn, syknęłam pod nosem. Próbowałam wyrwać się z jego stalowego uścisku, co nie przyniosło żadnych efektów. Jedyną rzecz, którą mogłam zrobić, było zaciskanie w dalszym ciągu oczu, aby nie zobaczył, jak słaba w tej chwili jestem.

Bałam się, że nigdy nie uda mi się stąd wydostać. Że nie zobaczę już moich rodziców, brata, a przede wszystkim Marka. Dalej nie wiem, czym było spowodowane jego zachowanie, ale mu wybaczam. O niczym innym nie marzę, jak o jego obecności przy mnie w tej chwili. Może i jestem silna, ale w tejże sytuacji wszystko obraca się do góry nogami. Wcale się taka nie czuję.

- Może jak posiedzisz sobie tutaj jeszcze jakiś czas, to ządrzejesz i na drugi raz będzie nam się lepiej rozmawiało. Przemyśl swoje zachowanie, a jak będziesz grzeczna to dostaniesz coś do jedzenia. - dopiero teraz puścił moje splątane włosy i wymaszerował z pomieszczenia.

Nigdy nie dam mu satysfakcji, że wygrał. Będę się bronić, aby ten jego chory plan nie doszedł do skutku, być może nawet za cenę własnego życia.

********

Wesołych Świąt kochani! 🎄

Jeszcze tydzień temu było tutaj 10 tysięcy wyświetleń, teraz jest ich prawie 3 tysiące więcej. Dalej nie wiem, jak to się stało, ale dziękuję! 😊

Biała wilczyca i Czarny wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz