Rozdział 16

17.6K 553 11
                                    

Lottie

Promienie wschodzącego słońca przedzierające się przez okna spowodowały moje przebudzenie. Nie wiedziałam za bardzo co się dzieje, gdyż nie pamiętam co stało się ostatniego wieczora, a może nie ostatniego? Spokojnie rozglądałam się po sypialni, kiedy zorientowałam się, że koło mnie leży Mark. Jak na zawołanie przed oczami przepłynęły mi wszystkie wspomnienia. Rozmowa, ugryzienie, omdlenie. Nie czekając na nic zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Nie przejmowałam się tym, że mogłam obudzić mężczyznę. Zatrzymałam się przy dużym lustrze i z zaciekawieniem wpatrywałam się w powstały znak na moim obojczyku. Ku mojemu zdziwieniu były to dwa wilki. Jeden czarny jak noc, a drugi biały jak śnieg. Oboje wpatrywali się w sobie nawzajem, tak jakby nie widzieli otaczającego ich świata. Byli tylko oni i nikt więcej.

- Podoba ci się twój nowy nabytek? - usłyszałam po kilku minutach wpatrywania się w siebie. Odwróciłam głowę w stronę drzwi i zobaczyłam mojego przeznaczonego opierającego się o futrynę.

- Bardzo, ale nie wiem dlaczego są tutaj aż dwa wilki. Przecież zazwyczaj jest jeden. - powiedziałam to, co mnie dręczyło.

- Widzisz, gdy przeznaczone sobie osoby oboje są Alfami, lub zostały docenione przez księżyc, po oznaczeniu, na ciele widnieją dwa wilki. Zazwyczaj wyglądają tak jak ich właściciele, czego dowodem jesteśmy my. - odpowiedział, a ja powoli wszystko analizowałam. No niby jest to prawda, chociaż nigdy o czymś takim nie słyszałam. Może i dopiero co odkryłam swoje drugie "ja", ale no to jest coś zupełnie innego  odbiegającego od normy.

- Yhm. - przytaknęłam z lekką dezorientacją i zmarszczyłam brwi, gdyż przypomniałam sobie o jednej ważnej kwestii. - Matko, co ze mnie za Luna! Na śmierć zapomniałam o tym, że miałam się spotkać z tą kobietą. - zaczęłam biegać w kółko, żeby móc ubrać się w normalne ubrania i pójść przeprosić za nie pojawienie się na umówionym spotkaniu.

- Halo, spokojnie kochanie. Po tym, jak zemdlałaś powiadomiłem mojego Betę, że nie możesz iść na rozmowę. Jak zjemy śniadanie to na spokojnie wszystko załatwisz, a teraz idź się ubierz a ja przygotuję coś dobrego do jedzenia. - po tym poczułam lekkie klepnięcie w pośladek. Pisnęłam zaskoczona odwracając się do tyłu, gdzie niestety nie widać było już mojego mate.

Westchnęłam tylko i stwierdziłam, że dobrym pomysłem będzie wzięcie szybkiego prysznica, który postawi mnie na nogi. Rozebrałam się i weszłam pod letni strumień wody. Namydliłam ciało różanym płynem do kąpieli i dokładnie spłukałam powstałą pianę. Włosy zaś potraktowałam wzmacniającym szamponem. Kiedy skończyłam dokładnie wytarłam się miękkim ręcznikiem i wysuszyłam mokre pukle, uważając żeby nie zrobić jeszcze większych kołtunów. Stwierdziłam, że odrobina makijażu nie zaszkodzi, więc zabrałam się do pracy. Po kolejnych 15 minutach odświeżona, pachnąca i lepiej wyglądająca, wyszłam z łazienki i udałam się za zapachem dochodzącym z kuchni. Kolejny raz Mark robi nam śniadanie, ciekawe co tym razem przygotuje.

Po cichu usiadłam na stołku barowym przy blacie i przyglądałam się jego poczynaniom. Oczywiście, jako wilki mamy wyczulone zamysły, więc wiedziałam, że tak czy siak on będzie wiedział, że go podglądam. Nie przejmowałam się tym i dalej kontynuowałam czynność.

- Długo tak masz jeszcze zamiar mnie obserwować? - zapytał powstrzymując śmiech.

- Aż do śmierci, a coś ci się nie podoba? Zawsze mogę iść do innego. - odpowiedziałam zaczepnie. Nigdy bym tego nie zrobiła, ale nie wiem czy on o tym wie.

- O nie, nie, nie. Nie ma nawet takiej opcji. - zawarczał groźnie obracając się w moją stronę. Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem i podeszłam do niego. Objęłam jego pas i przytuliłam się do gorącego i umięśnionego ciała.

- Głupku, przecież żartowałam. Tylko ciebie chcę i tylko ciebie kocham. - uśmiechnęłam się promiennie i stanęłam na palcach, żeby dosięgnąć jego ust. Złożyłam na nich długi pocałunek i oderwałam się z głośnym cmoknięciem. Mój przeznaczony mruknął i stwierdził, że to dla niego o wiele za mało. Dlatego też, ponowił czynność tylko z większą brutalnością i namiętnością. Nasze wargi ocierały się o siebie, a języki zostały wplątane we wspólny taniec. Oboje mruczeliśmy z uznaniem i oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam cennego powietrza.
- Chciałbym częściej dostawać takie przeprosiny. - stwierdził mężczyzna tuż przy moich ustach. Przez chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a ja  tonęłam w tej niekończącej się otchłani czerni. Czarna dziura pochłonęła mnie doszczętnie i nie było już z niej drogi powrotnej. Ale czy ona była w ogóle potrzebna?

********

Śniadanie dobiegło końca, tak samo jak zaplanowane już wczoraj spotkanie z jedną z wilczyc watahy. Dotyczyło tego, czego się spodziewałam - więzi mate. Pomogłam jej na tyle ile mogłam, gdyż sama o niej niewiele wiem. Może i pełniłam rolę Luny, ale dalej czułam się nieswojo. Starałam się jak  mogłam i mam nadzieję, że niczego nie psułam. Mam małe doświadczenie, ale czuję więź z tym stadem, która daje mi siłę.

- Kochanie, nad czym tak rozmyślasz? - zapytał mnie ukochany.

- Nad niczym ważnym, ale tak sobie myślę, że chciałabym jechać do miasta na zakupy. Dawno tam nie byłam, a pasowałoby mi kupić sobie parę ubrań.

- Ale przecież masz tyle ciuchów w tej szafie, na co ci więcej?

- Chciałabym jakąś nową sukienkę, która nie będzie wyglądać jak dla starej babci. To co ty zaproponowałeś dobierając mi garderobę, jest chyba dla jakieś zakonnicy, a nie dla mnie. - nareszcie poruszyłam ten temat. Dawno miałam to zrobić, lecz pod presją czasu i ostatnich wydarzeń wyleciało mi to całkowicie z głowy. Niestety była to stu procentowa prawda. Jedyne ubrania jakie nosiłam, to koszulki Alfy i spodenki do spania. No może znalazłyby się jakieś zwykle, obcisłe dżinsy i normalne bluzki, które nie były golfami, ale to chyba w szczątkowych ilościach. A o sukienkach to nie wspomnę. Wszystkie sięgające pod szyję i mające długość co najmniej do połowy łydki. Żadna z nich nie była przylegająca, a to, że na kolacji u rodziców miałam normalnie wyglądająca kreację, to już zasługa jednej z dziewczyn, która była tak miła i pożyczyła mi ją. Ja dalej nie pojmuję, jak Mark się nie zorientował, że takiej rzeczy nie ma u nas w szafie. A na dodatek nawet się nie zdenerwował. Z ręką na sercu mogłam to zapisać w kalendarzu.

- Nie pozwolę, żeby jakieś inne samce patrzyły na moją partnerkę. Jesteś tylko moja, na zawsze.

- Wszyscy to wiedzą, a teraz jak już mnie ugryzłeś to nawet to poczują.

- Dopóki nie dokończymy procesu parowania, nie będziesz ubierać się jak ladacznica. - warknął, a mi mina zrzedła.

- Czyli stwierdzasz, że noszenie dżinsów i zwykłych bluzek robi ze mnie kogoś takiego? - zapytałam nie kryjąc żalu.

- Nie, ale dlaczego nie chcesz chodzić w tym co masz. Nie potrzebne ci są nowe rzeczy.

- Czy ty w ogóle widziałeś te ubrania? Nie będę w tym chodzić i albo pozwolisz mi jechać do galerii, albo nie odezwę się do ciebie więcej ani słowem. I na dodatek będę spać w pokoju Luny, gdzie ty nie masz wstępu. - zagroziłam wiedząc, że to może się udać. - To jak?

- Dobra, zgadzam się, ale mam warunek - masz jechać ze mną.

- A czy ja mówiłam, że nie chce twojego towarzystwa? Za dwie godziny wyjeżdżamy i nie chcę słyszeć odmowy. - zachichotałam i zabrałam się za przerwane, ale już gotowe śniadanie.

Biała wilczyca i Czarny wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz