Rozdział 11

21.4K 627 135
                                    

Mark

     Biegłem tak, jakby jutra miało nie być. Mój wewnętrzny wilk dalej nie może mi wybaczyć tego, co stało się przed chwilą.

~ Dlaczego to zrobiłeś? Jak mogłeś powiedzieć naszej ukochanej takie słowa. Czy tobie na mózg padło?

- Mówiłem to pod wpływem chwili. Przecież wiesz, że wcale tego nie chciałem.

~ To cię w ogóle nie usprawiedliwia. Powinieneś już dawno być u nas w domu i przepraszać ją na kolanach, najlepiej jeszcze z wielkim bukietem róż.

- Musiałem ochłonąć. Nie chciałem powiedzieć czegoś jeszcze, co dolałoby oliwy do ognia.

~ Co z ciebie za facet. Do kogo oni mnie przydzielili? Coś im się chyba pomyliło. Złoże reklamacje.

- Może byś się już przymknął z łaski swojej? Nie pomagasz tymi swoimi wywodami, które w tym momencie nic nie zdziałają.

~ Co, prawda w oczy kole? Wiedziałem, że tak się to skończy. Teraz masz wrócić do domu i ją błagać o wybaczenie.

- Taki mam zamiar.

Mówiąc to już miałem ruszać z miejsca, gdy moje serce zakłuło tak, jak jeszcze nigdy. Zrozumiałem, że moja przeznaczona uciekła z domu. Jednak nie dziwię się jej. Po tym co dzisiaj usłyszała, miała prawo to zrobić. Nie mniej jednak zabolało to i mnie. Szybkim tempem udałem się do domu i pierwsze co zrobiłem to udałem się do naszej sypialni. To co w niej zobaczyłem nie pomogło mi ani trochę.

Na ozdobnej poduszce, leżącej na bardzo dokładnie pościelonym łóżku, położona została mała karteczka. Ostrożnie wziąłem ją do ręki i zacząłem czytać to, co na niej zostało napisane kaligraficznym pismem Lottie.

Mark, to co dzisiaj usłyszałam bardzo mnie zraniło. Może powiedziałeś to pod wpływem emocji, a może nie, tego nie wiem. Na chwilę obecną muszę odpocząć od całej tej sytuacji, więc bardzo cię proszę nie szukaj mnie. Jestem w bezpiecznym miejscu.

                                                 Lottie

Kiedy przeczytałem jej liścik, coś we mnie pękło. Usiadłem na podłodze i schowałem głowę między zgięte kolana. Po mojej twarzy spłynęły słone łzy, których nie mogłem powstrzymać mimo, że bardzo próbowałem. Tamtego wieczoru poprzysiągłem sobie, że pomimo jej słów i tak ją znajdę.

********

Lottie

Po długiej jeździe samochodem wreszcie dotarłam pod rodzinną posiadłość. Po przekroczeniu progu nie obyło się bez słów zaskoczenia ze strony moich rodziców, jak i moich łez w oczach. Wiele też było pytań co się stało, lecz na żadne z nich nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że oni i tak się już domyślili. Jedynym czego teraz potrzebowałam było zakopanie się pod kołdrą i zaśnięcie na jak najdłuższy czas. Moje serce dalej bolało, a potęgującym to faktem było to, że Marka przy mnie nie było. Pomimo iż byłam dla niego niekiedy ostra, to z upływem czasu zaczynałam coś do niego czuć. Nie była to jeszcze miłość, ale śmiało mogłam powiedzieć, że zauroczenie, a nawet pierwszy stopień zakochania. Sama przed sobą jeszcze nie mogłam tego przyznać, bo mnie to po prostu przytłaczało. Niby jesteśmy bratnimi duszami i bezgraniczna miłość powinna być w nas od samego początku, to u mnie chyba coś się popsuło. Moja wilczyca też postanowiła zrobić to bardziej po ludzku, choć wiem, że ona w głębi serca kocha tego zaborczego dupka z przystojną buźką.

- Kochanie, wszystko w porządku? Nie wychodzisz z pokoju już od dłuższego czasu. Wszyscy się martwimy. Powiesz mi co się dokładnie stało? - moje przemyślenia przerwała mama, która weszła tak cicho do pokoju, że na początku nawet tego nie usłyszałam chociaż mam słuch bardzo dobrej jakości.

- To jest nieważne. Potrzebuję trochę odpocząć od tej całej sytuacji i od niego. To się trochę za szybko wszystko dzieje. Nie byłam przygotowana na tak wielkie zmiany w tak krótkim czasie. Przytłacza mnie to. - wyznałam ściszonym do granic możliwości głosem.

- Rozumiem cię córciu, nawet nie wiesz ja bardzo. Sama byłam w podobnej sytuacji i to, że jesteśmy wilkołakami nie miało tutaj nic do powiedzenia. Wszystkim się wydaje, że bycie zwierzęciem ułatwi, przede wszystkim samicom, wszystko. Że od samego początku pogodzimy się ze swoim losem i tym,  który samiec okaże się naszym przeznaczonym. Czasami jest to bardzo trudne i nie wszystkim się udaje. - pierwszy raz od dłuższego czasu usłyszałam tak głębokie słowa, które dały mi dużo do myślenia.

- Dziękuję ci mamo za uświadomienie mi kilku istotnych w tej chwili rzeczy.  Lecz jeśli pozwolisz to zostanę w domu przez kilka następnych dni. -  odpowiedziałam jej czekając na reakcję.

- Oczywiście, że możesz tylko nie wiem czy to jest napewno dobry pomysł. Domyślam się, że nie powiedziałaś Markowi gdzie się wybierasz. - Kate popatrzyła na mnie krytycznym wzrokiem.

- Nie, nie powiedziałam, bo chciałam jednak przez chwilę pobyć sama. - powiedziałam już bardziej poważnie.

- Dobrze, w takim razie dobranoc Lottie. Kolorowych snów. - pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju.

Po tej szczerej rozmowie postanowiłam pójść do łazienki odświeżyć się. Związałam włosy w koka na samym czubku głowy i zaczęłam od umycia zębów moją starą szczoteczką. Po wykonaniu czynności rozebrałam się i weszłam pod prysznic, gdzie przygotowana była już gorąca woda, która bardzo dobrze rozluźniła moje napięte mięśnie. Nalałam na rękę trochę truskawkowego żelu i wtarłam w całe ciało. Włosy umyłam szamponem o takim samym zapachu. Po zakończeniu wszystkich czynności wyszłam z ciepłego miejsca i dokładnie osuszyłam się ręcznikiem. Na koniec nałożyłam jeszcze tylko balsam do ciała i krem do twarzy. Rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Przed pójściem spać obowiązkowo uchyliłam okno i pozwoliłam chłodnemu powietrzu dzisiejszej nocy wpaść do sypialni. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i kiedy miałam zamykać oczy, przypomniałam sobie, że mój telefon nadal leży wyłączony na dnie torby. Sięgnęłam na podłogę i znalazłam zgubę. Włączyłam go i o dziwo nie zastanawiałam milionów wiadomości i nieodebranych połączeń. Zdziwiłam się, bo nie spodziewałam się, że wielki pan Alfa wysłucha mnie ten jeden raz. Widać myliłam się.

********
Mam nadzieję, że rozdział się podoba.

Pozdrawiam 😘

Biała wilczyca i Czarny wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz