8.

1.9K 126 21
                                    

Znów całujemy się będąc pijani. Czy dla niego to jakaś gra? Nie wiem czy to on tak nieziemsko całuje, ale pierwszy raz czuje rzeczy, o których słyszało się na filmach i czytało w książkach. Nie wierzyłam nigdy w motylki w brzuchu, ale z Kubą czułam całe motylarium. Szum Wisły budował między nami pewien nastrój i nie chciałam za nic w świecie przerywać tego pocałunku mimo świadomości, że ten zielonooki wariat zapomni o mnie gdy tylko wyjadę z Warszawy. Po chwili Kuba oderwał się ode mnie i powiedział:
- chodź księżniczko, odstawię cię do domu.
Znów wracaliśmy metrem, jazda nocą nie była taka zła. Nie było tłoczno, a alkohol dodawał mi odwagi. Ojciec by mnie zabił, za jadę transportem publicznym, wie jak wyglądają moje ataki. Otwierając drzwi od mieszkania myślałam tylko o diazepamie który muszę zażyć. Ręce mi się trzęsły i oblewał mnie zimny pot. Kuba zauważył moje deliryczne ręce i spojrzał na mnie pytająco.
- wszystko w porządku? Zbladłaś.
- Jestem po prostu zmęczona. - skłamałam.
- Połóż się w takim razie, ja będę leciał, mam nadzieję, że chłopaki nie pojechali beze mnie do Ciechanowa.
- Zostań, proszę. Obiecuję, że jutro cię odwiozę, i tak przejeżdżam przez Ciechanów. - powiedziałam lekko splątanym językiem.
Pomógł mi dziś i zostawił imprezę by spędzić ze mną czas, więc nie pozwolę mu teraz wracać samemu na Bielany.
- Jesteś pewna? Nie chcę robić kłopotu. - skwitował.
- Przestań bredzić. - wciągnęłam go za rękę do środka i zdjęłam szpilki.
Nie ukrywam, że poczułam ulgę po ich zdjęciu. Pobiegłam od razu do kuchni i chwyciłam buteleczkę z lekiem. Wysypałam kilka na dłoń i szybko przełknęłam, popijając wodą. Schowałam tabletki do szafeczki, a chwilę później do kuchni wszedł Que. Nic do mnie nie mówił, ale podszedł do mnie na tyle blisko, że czułam na twarzy jego oddech. Pachniał jak Don Pérignon. Oczami wypalał mi dziurę w głowie i spoglądał ociężale to na moje usta to w oczy. Złożył na nich lekki pocałunek po czym złapał za moją brodę i uniósł ją do góry. Patrzył na mnie z troską i żalem, jakby czytał mnie jak otwartą księgę. Złożył troskliwie całusa na moim czole i przytulił mnie do swojej klatki piersiowej. Walczyłam w głowie by się nie rozpłakać, nie mogę płakać. Postanowiłam zrobić to co zawsze i zająć mózg myśleniem o kompletnych bzdurach. Oderwałam się od Kuby i zmęczonym krokiem poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam głowę, zęby, po czym rozczesałam włosy. Owinęłam się białym ręcznikiem i opuściłam łazienkę. Nie byłam przyzwyczajona do niczyjej obecności, w dodatku byłam wciąż lekko pijana i chodzenie w samym ręczniku przed Kubą to na tamten moment nie był dla mnie żaden wyczyn. Weszłam do mojej sypialni gdzie na skraju łóżka siedział chłopak, a w ręku trzymał zdjęcie, na którym widać 11 letnią dziewczynkę przy swojej pierwszej „wrzucie". Pamiętam, że tamten wrześniowy dzień to był mój debiut w świecie graffiti, malunek nie był wyjątkowy, to kolorowy stworek, ale mimo wszystko byłam z niego wtedy bardzo dumna. Zabrałam Kubie ramkę z ręki i podałam mu nową paczkę bokserek Armaniego oraz jeszcze zafoliowaną koszulkę Ralpha Laurena. Mój tata ma mnóstwo ubrań, których jeszcze nie odpakował, a kupił, bo nie miał w czym chodzić w WWA. Tyczyło się to także telefonów i laptopów. Po każdym mieszkaniu wala się sterta urządzeń appla, z czego niektóre z nich nie są nawet aktywowane. Tata twierdzi, że kiedyś się przydadzą. Que spojrzał na mnie i oblizał wargę. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że soję przed nim tylko w ręczniku. Odebrał ode mnie rzeczy i wstał kierując się do łazienki. Ja w tym czasie włożyłam na siebie krótkie spodenki z różowego weluru i identyczny top na ramiączka. Byłam fanką uroczych piżamek. Wdrapałam się do łóżka i zapaliłam lampkę nocną czekając na Kubę. Szum wody pod prysznicem zaczął mnie uspakajać i nużyć do snu, ale starałam się trzymać oczy otwarte. Nie powinnam mieszać tabletek z alkoholem. Skutki uboczne są naprawdę dziwne. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam sobie wydrapywać środek dłoni lewą ręką. Nie przestawałam nawet gdy leciała już krew. Ból mnie koił. Wiem, że zachowywałam się jak kompletna wariatka, ale nie potrafiłam przestać. Czułam się jak pod wpływem. Opiaty potrafią zrobić z człowieka psychola. Usłyszałam jak drzwi od łazienki się otwierają, ale Kuba nie przyszedł do mnie tylko udał się do salonu. Wstałam z łóżka i pomknęłam do pomieszczenia gdzie na kanapie leżał zielonooki nakryty lekkim kocykiem ze sztucznego futerka.
- co ty robisz? - zapytałam dalej mimowolnie wydrapując dziurę w dłoni, ukrytej za moimi plecami.
- Próbuję spać malutka. Coś się stało? - zapytał unosząc głowę.
- Nie zachowuj się jak cnotka. - powiedziałam ściągając z niego nakrycie. Prawą ręką złapałam go za nadgarstek i szarpnęłam by poszedł za mną.
Położyliśmy się do wielkiego łoża w sypialni, a ja nadal nie przestawałam drapać. Monotonny dźwięk moich poczynań zaniepokoił Kubę kiedy do skrobania dołączyło szczękanie zębami.
- zimno ci? - spytał.
- Troszkę. - skłamałam
Que nasłuchiwał skąd dochodzi irytujący dźwięk i złapał mnie za lewą dłoń. Światło lampki nocnej pozwoliło mu na oględziny mojej kończyny.
- Co ty robisz? Oszalałaś? Krwawisz! - zaczął panikować podrywając się z miejsca. Przyniósł z kuchni kilka namoczonych wodą ręczników papierowych i przyłożył je do rany.
- Nie mogę przestać. - spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
- No już malutka, cicho, już wszystko dobrze. - uspokoił mnie przytulając. Nie przestawał jednak dociskać krwawiącego miejsca.
Wiedziałam, że za bardzo nie rozumie co się dzieje, źle było mi z faktem, że wprawiam go w zakłopotanie. Przytulił mnie jeszcze mocniej, a ja nie mogłam już dłużej powstrzymywać łez. Pozwoliłam im swobodnie spływać po policzkach kiedy Kuba mną kołysał i całował w czubek głowy. Położył się wygodniej i przysunął mnie do siebie. Zgasił lampkę i głęboko westchnął. Pilnował mojej lewej dłoni, bym nie zaczęła znów rozdrapywać powstałej rany. Szczękanie zębami nie ustawało, więc kołysał mną nucąc cicho piosenkę Boba Dylana „Blowin' in the wind"
- przepraszam. - wydukałam
Nie usłyszałam odpowiedzi tylko dostałam całusa w czoło.
- przepraszam, że musisz na to patrzeć. - westchnęłam.
- Na co patrzeć? Na piękną płaczącą istotę? Na małą księżniczkę, która robi sobie krzywdę i zachowuje się jak po amfetaminie? - zapytał retorycznie, na co więcej łez wypłynęło spod moich powiek, mocząc mu koszulkę. - masz rację, wolałbym tulić cię do snu szczęśliwą, nie zagubioną i kruchą, ale nie bój się. Jestem tu i ci pomogę. Jutro porozmawiamy. A teraz śpij. Skwitował odnajdując moje usta, złożył na nich słodki pocałunek, po czym ułożył moją głowę na swoim ramieniu. Nie wiem jeszcze co mu powiem rano, ale wiem że nie zasnę, próbując wymyślić coś co uspokoi jego ciekawość, ale nie zdradzi o mnie wiele. Pamiętaj, nie otwieraj się. Pamiętaj. Nie oddawaj całego serca.

****
Organised chaotic, przepraszam jesli treść was lekko przeraża. Starałam sie jak moglam by wszystko bylo zgodne z prawda, duzo rzeczy ktorych pisze jest autopsyjnych, wiec psychoza w fikcji literackiej to moje drugie ja. Wybaczcie ze tak dlugo zwlekałam ale mialam straaaszne problemy z wattpadem, buziaki! ❤️

Lucky Loser - QuebonafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz