Kiedy chłopaki przepychali się w drodze do windy spojrzałam nieśmiało na Kubę.
- możemy jechać? - spytałam
On tylko pokiwał głową przytakując. Wsiedliśmy w zaparkowany przed wejściem samochód i odpaliłam silnik.
- Jest jeszcze wcześnie, nie mam ochoty iść spać, podskoczymy na jakaś stacje benzynową po wódkę? Może pokażesz mi miasto? - zaproponował quebo.
Nie ukrywam że byłam zdziwiona jego propozycją, od poczatku podchodził do mnie z wielka niechęcią. Spojrzałam na jego twarz gdy zatrzymywałam sie na skrzyżowaniu.
- Jasne, skoczymy tylko do mnie i sie przebiorę, dobrze? Nie jest mi najwygodniej. - posłałam mu łagodny usmiech, ktory odwzajemnił.
- Jak podobał ci sie koncert? - zapytał.
- Pierwszy raz bylam na koncercie rapowym. - przyznałam nieśmiało. - było fantastycznie, mieliście genialny kontakt z publiką, modliłam się tylko żebyś nie spadł kiedy wchodziłeś po głośnikach na górny balkon. - skwitowałam śmiejąc sie.
- Też się o to modliłem, mam lęk wysokości stojąc na krześle. - zawtórował kuba.
Wyjechałam na podwórko po czym zamknęłam bramę pilotem. Podeszliśmy do głównego wejścia i otworzyłam drzwi kluczem po czym wyłączyłam alarm. Zapaliłam światła w przedpokoju i salonie i gestem reki wskazałam mu salon.
- rozgość się, skoczę się tylko przebrać, chcesz coś do picia? - powiedziałam.
Chłopak pokiwał przecząco głową po czym zabrał sie za powolna eksplorację naszej posiadłości. Rozglądał sie na boki jakby był w muzeum, bacznie obserwując każdy przedmiot choć nie było ich zbyt wiele pomimo ogromnej przestrzeni. Ojciec lubi nowoczesność i industrial stąd uczucie że dom świecił pustką. Na wierzchu nie leżała żadna prywatna rzecz, która mogłaby wskazywać na czyjaś obecność, zupełnie jakbysmy mogli wyjść zaraz przez próg i nigdy tam nie wrócić. Udałam sie do swojej sypialni na piętrze z której przeszłam do garderoby. Wśród stosu ubrań na półkach znalazłam moje czarne dresy z trzema paskami, to zwykle tiro od adidasa. Dla odmiany żadnego projektanta. Na górę włożyłam pomarańczowe bogo - bluzę z kaprturem od supreme a na nogi wsunęłam yeezy beluga v2, ktorych pomarańczowy element dobrze współgrał z bluzą. Oprócz bycia elegancką lubię streetwear, ale rzadko kiedy mam okazję się tak ubierać. Nie mogę wyjść tak na żadne ze spotkań biznesowych ojca, na żaden wykład na moja uczelnie, a nawet na zakupy. W obawie że pozna mnie ktoś na mieście i uzna, że wyglądam niechlujnie. Na szczęście w środku nocy nikt nie bedzie mógł tego skrytykować, No poza Kubą. Opuściłam sypialnię i pewnym krokiem zeszłam do salonu gdzie czekał na mnie chłopak, a raczej powinien czekać bo go tam nie było. Zawołałam go i nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Zaczęłam wiec przeszukiwanie pomieszczeń znajdujących sie na parterze. Ku mojemu zdziwieniu nie bylo go w żadnym z nich. Postanowilam więc zejść do piwnicy, gdzie znajdowały sie jeszcze siłownia, sauna, basen i spiżarnia z alkoholem. Złapałam za klamkę od winnicy ojca. Składuje tam butelki najlepszych win, ginów, whiskey wódki i szampanów jakie tylko wpadną mu w ręce. Kuba bacznie przyglądał sie regałowi na ktorym ustawione były różne rodzaje najdroższych trunków.
- zgubiłeś sie? - zapytałam kpiąco.
- Ja tylko, postanowiłem pozwiedzać kiedy sie przebierałaś. - szepnął lustrując pomieszczenie. - robi wrażenie. - dodał.
- Wiem. Weź 0.7 belvedere'a i chodź na górę, potem cię oprowadzę.
Kuba chwycił butelkę i ruszył za mną. Kiedy byliśmy w salonie złapałam klucz od samochodu i ruszyłam w kierunku drzwi.
- zostaw tu swoje rzeczy. - wskazałam palcem kanapę w przedpokoju. Chłopak posłusznie odłożył torbę i wyszedł na zewnątrz gdzie czekał aż włączę alarm i zamknę dom.
Zatrzymaliśmy sie na stacji benzynowej gdzie Kuba kupił coś do przepicia wódki którą pił. Zastanawiałam się, które miejsce pokazać mu najpierw, kiedy on wypił już kilka szybkich.
- Dokąd jedziemy? - zapytał.
- Powiedzmy że w miejsca lepiej mi znane. - odpowiedziałam wyjeżdżając poza miasto. Kuba wypił kolejne trzy szoty i widziałam ze alkohol zaczyna na niego działać.
- Skąd masz to Ferrari, jeśli nie masz nic przeciwko że spytam? - zachichotał a ja przeklinałam w duszy jego nagłą pewność siebie.
- To samochód mojego taty. - odparłam.
- Hmmmm, a czym on się zajmuje?
- Jest po prostu przedsiębiorcą. - odpowiedziałam najogólniej jak sie dało.
- A ty? - znów zachichotał ciągnąć kolejny łyk drogiego trunku.
- Ja, czym sie zajmuje? - powtórzyłam pytanie na co przytaknął. - pomagam ojcu w biznesach i studiuję zaocznie.
- Co studiujesz?
- Trzeci rok Prawa i Administracji na Uniwersytecie Warszawskim. - odparłam przygryzając wnętrze policzka.
- Ohh, nadęta paniusia z miasta. - uśmiechnął się kpiąco ukazując swoje złote zęby.
Nie ukrywam ten komentarz troche zabolał, wiec przyspieszylam jazdę wciskając gaz. Zawsze tak robiłam gdy coś działało mi na nerwy.
- Hej księżniczko, to nie była obelga, nie denerwuj się, po prostu sprawiasz wrażenie takiej właśnie nadętej pani z miasta. - zachichotał.
- A jestem nadęta? - uniosłam brew powoli zwalniając, gdy zbliżaliśmy się do celu.
Nie czekając na odpowiedź wysiadłam z samochodu i ruszyłam w strone wieży ratowniczej, ktora znajdowała sie w moim rodzinnym miescie, tu sie urodziłam i tu spędziłam dużą część dzieciństwa. Na szczyt wieży prowadziły kręte schody. Było ich dość dużo, ale widok był tego warty. Kuba szedł za mna choć panicznie bałam się że spadnie. On jednak uparł się żebym szła przodem. Mam tylko nadzieje ze nie gapił mi sie na tyłek. Kiedy dotarliśmy na górę wskazałam mu ręką jezioro, które miało kształt stopy dinozaura co dobrze widac w świetle pełni księżyca.
- i co sądzisz o tym wspaniałym widoku na nic interesującego? - zapytałam chłopaka, ktory zaciągnął sie głęboko powietrzem.
- Jest całkiem ładnie, ale wiesz, mam okropny lęk wysokości, nie jest to empire State building czy CN tower żebym chciał tu być. - odparł lekko drżąc.
- Masz rację, zapomniałam, przepraszam. Chciałam ci tylko pokazać miejsce gdzie uwielbiałam przebywać w czasie deszczu, po zmroku, samotnie paląc gibony.
Po czym wyminęłam go i zaczęłam schodzić na dół, czekałam aż dołączy do mnie byśmy mogli dalej kontynuować naszą odkrywczą podróż. Pokazałam mu jeszcze kilka miejsc typowych dla naszego miasta a na koniec zostawiłam cos co uważam za najlepsze.
- pamiętasz tekst Voodoo? - zapytałam upewniając się.
- Oczywiście. - odpowiedział, alkohol wciąż płynął w jego żyłach utrudniając nieco mówienie.
Nic więcej nie mówiłam tylko wjechałam na skatepark, na którym w wieku 10 lat byłam wielokrotnie upokarzana. Zawsze byłam tą brzydką przyjaciółką, a moje koleżanki nigdy nie broniły mnie przed wyzwiskami starszych chłopaków, bo podobało im sie to że byli nimi zainteresowani. Stanęłam naprzeciw rampy która kształtem przypominała ostrosłup z trójkątem prostokątnym w podstawie. Kąt nachylenia wynosił jakieś 45 stopni. Na płaskiej powierzchni rampy widniała wrzuta z twarzą que, idealnie zachowane proporcje i zdjecie odwzorowane niemal 1:1 utrzymana w kolorach żółci i pomarańczu, portret przedstawiał Kubę w snapbacku i białych soczewkach, które mial przed Hopsinem.
- wow, nigdy nie spodziewałem się, że zobaczę to na żywo. - wybełkotał.
- Efekt trzydniowej żmudnej pracy. - uśmiechnęłam sie na samą myśl o wspomnieniach.
- Skąd wiesz? - zapytał marszcząc brwi.
- Po prostu wiem.
Nie chciałam zdradzić, że współtworzyłam ten projekt z moim kolegą grafficiarzem, bo wziąłby mnie za szaloną fankę. Pewnie i tak by nie uwierzył.
Powrót do mojego domu minął nam w dość przyjemnej atmosferze, nie było między nami niezręcznej ciszy, jechaliśmy spokojnie słuchając płyty Evil Twin z mojej playlisty na spotify. Kuba był o dziwo bardziej pijany niż sądziłam. Musiałam pomagać mu wysiąść. Kiedy zaprowadziłam go do jednego z pokojów gościnnych i posadziłam na łóżku, podniósł głowę i zapytał:
- pomożesz mi sie rozebrać?
Niepewnie złapałam za rąbek jego bluzy i przeciągnęłam przez głowę, chwilę później Kuba siedział na łóżku bez koszulki. Podparł sie na rękach za swoimi plecami by utrzymać pewien pion. Zamarłam na chwilę wlepiając wzrok w jego tatuaże. Zdawał sie śpiący bo ciągle przymykał oczy. Drżącą ręką siłowałam się z jego paskiem, aż w końcu mogłam zdjąć mu spodnie. Zsunęłam je z kostek i złożyłam na kancik kładąc na fotelu obok łóżka.
- Pola? - zwrócił sie do mnie gdy chciałam pomóc mu sie położyć.
- Pięknie wyglądałaś ściągając mi spodnie. Pasujesz do tej roli. - rzekł zachrypniętym głosem.
Momentalnie serce zaczęło mi mocniej bić i poczułam jak rumieniec wkrada sie na policzki. Speszona rzuciłam sie do wyjścia by jak najszybciej opuścić pomieszczenie w którym atmosfera zgęstniała. Już miałam gasić światło gdy usłyszałam za plecami:
- Nie chce spac tu sam, proszę śpij ze mną? Będę spał na ziemi jeśli chcesz.
Po chwili namysłu powiedziałam:
- chodź. - wystawiłam do niego rękę. Chłopak chwiejnym krokiem ruszył za mną do mojej sypialni. Położyłam go pod kołdrą mojego łabędziego łoża podświetlanego białymi ledami i wyszłam wziąć prysznic. Kiedy wróciłam byłam pewna ze Kuba śpi. Wgramoliłam sie na drugą stronę łóżka i odetchnęłam ciężko. Eh gdyby ojciec to widział, udusiłby mnie.
- Dobranoc nadęta panienko. - szepnął mi do ucha po czym zachichotał i zmniejszył odległość między naszymi ciałami tak, że teraz czułam jego oddech na moim karku.
To bedzie bardzo długa noc.

CZYTASZ
Lucky Loser - Quebonafide
Fiksi PenggemarPola to ideał kobiety, chodzące bóstwo, inteligentna, rozgarnięta, dystyngowana. Studentka prawa. Panna porządnicka. Córka bardzo zamożnego polityka. Co stanie się gdy dziewczyna pozna chłopaka o złotym uśmiechu? I co na to ojciec? - najgorszy opis...