15.

224 7 1
                                        


Po tym jak Kuba wybawił mnie od stresów związanych z pracą pojawiając się u mojego boku, zaproponował że mnie gdzieś zabierze. Zaoferowałam bycie kierowcą, jeśli będzie mnie prowadził, przystał na moją propozycję i grzecznie nawigował mnie z miejsca pasażera. Zdziwiona zmarszczyłam brwi kiedy zatrzymałam się na końcu polnej zarośniętej drogi.

- tak to tutaj, wysiadaj. - uśmiechnął się wytatuowany mężczyzna.

posłusznie wysiadłam i zatopiłam szpilki w miękkiej glebie. Grabowski sięgnął z tylnego siedzenia dwa piwa zero procent i podszedł do mnie, oferując swoje ramię dla równowagi.
Przeszliśmy kilka metrów na koniec pola a na horyzoncie pojawiła się Wisła i pusta dzika plaża. Momentalnie przywróciło to wspomnienia z bulwarów wiślańskich, na których byliśmy dwa lata temu. Na środku plaży leżał dziwnego kształtu konar drzewa. Można by rzec, że został zaadoptowany jako ławka. Usiedliśmy na pniu i sączyliśmy nasze napoje niealkoholowe pogrążając się w rozmowie.

- robi się późno powinniśmy wracać. - rzekłam

- masz rację, nie wyśpisz się do pracy. chodź! - uśmiechnął się, wstał i wyciągnął rękę w moją stronę.

Pożegnałam się z nim buziakiem w policzek i skierowałam się w stronę mieszkania.

*dwa dni później*

Zostałam wezwana na miejsce zbrodni gdzie policjanci znaleźli ciało mężczyzny około trzydziestki. Dojechałam do celu i poczułam niepokój. Znałam to miejsce. Przekroczyłam taśmę policyjną i podeszłam do sierżanta prowadzącego śledztwo. Na brzegu plaży, przy konarze na którym siedziałam dwa dni temu leżało ciało mężczyzny.

- Prokuratura okręgowa, Pola Kleina, czy ktoś mógłby mi wyjaśnić dlaczego wzywacie Prokuraturę Okręgową do topielca? to przecież zadanie Rejonówki? - spytałam

- Obawiam się, że to nie topielec panno Kleina. Według techników zgon nastąpił wskutek niedotlenienia mózgu, nie przez utopienie. - odparł prowadzący śledztwo.

- Zabójstwo?

- Tak podejrzewamy.

- Ślady walki? Ślady duszenia? Tożsamość ofiary? - zadałam podstawowe pytania.

- Brak śladów walki, nie ma też nic co by wskazywało na to, że denat był związany. Brak DNA pod paznokciami, podejrzewamy profesjonalistów, prawdopodobnie uduszony reklamówką.

- dobrze rozumiem, że wyłowiliście go z rzeki? - spytałam

- tak panno Kleina.

- O której godzinie?

- 10:35, biegacze zauważyli płynące ciało, które chwile później zatrzymało się na mieliźnie. - sierżant wskazał palcem miejsce wyłowienia zwłok.

- Czy technik określił czas zgonu?

- Zgon nastąpił około 12 godzin temu. - przeczytał z notatek.

- Ustaliliście prędkość prądu rzecznego? - uniosłam brew.

- jeszcze nie.

- to na co czekacie? Po ustaleniu prędkości będziemy w stanie określić -mniej wiecej- dystans jaki pokonały zwłoki i określić miejsce, w którym zostały wrzucone. - powiedziałam.

- zlecę to chłopakom. Denat nie miał przy sobie dokumentów, kluczy, nic zupełnie nic co mogłoby pomoc nam ustalić jego tożsamość. Odcisków palców nie ma w bazie. Sprawdzają na komendzie w bazie zaginionych, ale póki co cisza. - odparł

- świetnie, przynajmniej nie będzie żadnych członków rodziny żeby was pozwać za to partactwo, które nazywacie śledztwem. Muszę jechać na rozprawę, przefaksuj raport do mojego biura jak skończycie. - rzuciłam na odchodne i skierowałam się w stronę auta.

Lucky Loser - QuebonafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz