Bylam u lekarza, zmienił mi leki i jest mi znacznie łatwiej udawać, że wszystko jest w porządku. Przez resztę pobytu w Warszawie Kuba nie odstępował mnie na krok. Dzwonił Oskar, chyba chciał przeprosić, ale nie odebrałam. Właśnie zapinałam torbę i byłam gotowa do wyjścia z mieszkania. Czuję jakby się coś kończyło, nie wierzę, że Kuba będzie chciał mieć ze mną kontakt poza Warszawą. Obie dłonie dobrze się goją, ta podrapana jest już w pełni sprawna, natomiast ta zszyta ciągle jest zabandażowana. Zamknęłam drzwi od mieszkania i westchnęłam głęboko. Przerzuciłam torbę przez ramię i zaczęłam schodzić po schodach na podziemny parking gdzie przy moim samochodzie czekał Kuba. Obiecałam, że podrzucę go do Ciechanowa. Zbliżając się do Mercedesa, zdalnie otworzyłam bagażnik i wrzuciłam do niego torbę, Que powtórzył czynność ze swoimi rzeczami. Nie zmuszał mnie do zwierzeń, nie wypytywał. Po prostu był, a ja grałam swoją rolę w najlepsze. Po zapięciu pasów odpaliłam silnik i wyjechałam z parkingu. Na ulicy przy budynku, w którym pomieszkiwałam stał Oskar z jakąś dziewczyną, kłócili się. Odwróciłam wzrok w przeciwną stronę i w ciszy kierowałam się na wylotówkę w kierunku Łódź. Kuba zerkał na mnie i położył mi rękę na udzie, delikatnie suwając ją w górę i w dół. W mojej głowie roiło się od natrętnych myśli. Cholera, potrzebowałam odpoczynku, ale nie tu, nie w Warszawie, ani w rodzinnym mieście. Potrzebuję zniknąć. Podróż do Ciechanowa nie była długa, ale panująca między mną a Kubą cisza była dość niezręczna. Zaparkowałam przy Płońskiej 6 i wysiadłam z pojazdu by pożegnać się z chłopakiem. Przerzucił swoją torbę z rzeczami przez ramię i zamknął bagażnik podchodząc do mnie.
- dziękuję za podwózkę malutka, miło było spędzić czas w twoim towarzystwie. - powiedział.
- Dziękuję, że ze mną zostałeś, mam nadzieję że niedługo się spotkamy. - rzekłam spuszczając wzrok na moje yeezy.
- Jak tylko będzie okazja czy chwila wolnego czasu to napewno się spotkamy. - zapewnił - uważaj na drodze i napisz jak dojedziesz do domu. - przytulił mnie i ucałował w czoło.
Odwzajemniłam uścisk i obiecałam, że zamelduje się po dojechaniu na miejsce. Wsiadłam w samochód i odjechałam, w lusterku obserwowałam Kubę, który odprowadzał mnie wzrokiem. Zaczęłam płakać, nienawidziłam pożegnań, i jeszcze to co robi Kuba miesza mi w głowie. Czekała mnie około 5 godzinna podróż do domu. Zatrzymywałam się po dużą latte jak tylko była taka możliwość. Kofeina zaleczała moje roztargnienie. Po przejechaniu około 200 km dostałam wiadomość. Zatrzymałam się na stacji benzynowej by zatankować i przeczytać wiadomość.„ nie czytaj i nie odpisuj jeśli prowadzisz!!! Gdzie jesteś malutka? Jak droga? Jak się czujesz? Nie ma korków? Pamiętaj żeby dać mi znać jak dojedziesz do domu, bardzo się martwię, gdybym mógł to nie puściłbym cię samej. Swoją drogą czuję, że czegoś zapomniałem ci powiedzieć, i już sam nie wiem czy chodzi o to, że nie powiedziałem jak dobrze czułem się przez miniony tydzień, jak uwielbiam twoje towarzystwo, jak kochałem patrzeć kiedy śpisz czy może chodzi o to jak bardzo się o ciebie boję, jesteś taka krucha i chcę mieć pewność, że u ciebie wszystko dobrze. Odezwij się mała!"
Mimowolnie się uśmiechnęłam, ale po tym przypomniałam sobie o tym jak się różnimy, o tym jak daleko siebie jesteśmy i o tym, że Kuba chyba nie chce ze mną być. Wyświetloną wiadomość zamknęłam i udałam się do kasy by zapłacić za paliwo. Ruszyłam w drogę, jeszcze chwila i będę w domu.
Wjeżdżając na podwórko zauważyłam, że zniknął Macan taty. Jeździł Porsche tylko w sprawach biznesowych, w miejsca do których nie leciał samolotem, raczej rzadko go używał, więc wysłałam mu wiadomość.
„Hej tato, pojechałeś gdzieś?"
Chwilę później dostałam odpowiedź.
„Jestem w Dortmund, wracam w następną sobotę, zobaczymy się jak wrócisz z uczelni. Odpocznij sobie kochanie, dużo mi ostatnio pomogłaś."
Szczęśliwa z dodatkowego wolnego tygodnia pobiegłam na górę przepakować walizkę. Wysłałam jeszcze szybkiego smsa Kubie.
„Dojechałam, dziękuję za wszystko."
Kiedy torba była już przepełniona nowymi ciuchami wrzucanymi w kolejności całkowicie przypadkowej, zapięłam ją i zbiegłam do gabinetu taty. W szafce trzymał klucze od wszystkich jego mieszkań. Niektóre były kupione pod wynajem, niektóre stoją puste. Zazwyczaj te puste są w miastach, które tata często odwiedza. Nie lubi tułać się po hotelach. Odszukałam interesujący mnie klucz i ponownie wsiadłam do mercedesa. Nagle usłyszałam brzęczenie iPhone'a a na wyświetlaczu pojawiła się nazwa dzwoniącego - Kuba. Czekałam aż połączenie się zakończy i włączyłam tryb samolotowy. Kierunek Sopot, wyrzucam na tydzień telefon, muszę pomyśleć, muszę odpocząć.Byłam już strasznie zmęczona jazdą. Pokonałam dziś wiele kilometrów, ale na szczęście nie było tłoczno i droga do Sopotu bardzo szybko minęła. Dojechałam na miejsce około 22, więc po wniesieniu walizki do mieszkania postanowiłam iść coś zjeść i usiąść na plaży. Lubiłam Trójmiasto, kiedyś chciałam tu mieszkać, ale uznałam, że to zbyt daleko domu. Mijałam kebaby i zamknięte budki z lodami. Raczej nic nie zjem o tej porze. Olałam głód i postanowiłam wypić drinka. Niedaleko tlił się neon z napisem „Sixty9". Weszłam do środka, a do moich nozdrzy doszedł zapach piwa, krążków cebulowych i klejącego niebieskiego kamikadze. Podeszłam do baru i zamówiłam Tequila Sunrise. Nie byłam fanką mocnych drinków, a te słodkie i niepozorne potrafią zrobić z głowy Meksyk. Sączyłam alkohol przez słomkę i przyglądałam się ludziom dookoła. Każdy był czymś zajęty. W rogu siedział wysoki szczupły chłopak z zarostem, który rozmawiał ze swoim łysym towarzyszem po angielsku. Mieli brytyjskie akcenty. Londyńskie. Obok nich siedziały trzy blondynki, były raczej nieciekawe z wyglądu, a ich sukienki były o wiele za krótkie. Wyglądały jakby próbowały wkręcić się na galę, a to zwykły shotbar. Zdecydowanie zbyt szybko wypiłam swojego drinka, więc zamówiłam jeszcze dwie kolejki tequili. Wychyliłam kieliszek, zlizałam z dłoni sól i przegryzłam smaki limonką. Chwilę później powtórzyłam czynność z drugim shotem. Miałam raczej słabą głowę toteż niemalże od razu zaczęło mi szumieć w uszach. Wstałam ze stołka i z resztkami gracji udałam się do drzwi, kiedy nagle wpadł na mnie wąsaty brunet oblewając mi bluzkę piwem.
- przepraszam, nie chciałem, zapłacę za pralnie.
- nie trzeba, nic się nie stało. - odparłam szczerze się uśmiechając.
Wyszłam przed bar gdzie nie było żywej duszy. Zza zamkniętych drzwi słuchać było rozmowy i lekkie dudnienie muzyki. Odetchnęłam głęboko i spojrzałam na zegarek. Oparłam się o ścianę, a moje myśli wędrowały wokół Kuby. Nagle drzwi otworzyły się, a na dwór wyszedł chłopak, który wcześniej mnie oblał.
- jeszcze raz przepraszam, nie jest ci zimno? Może zamówić ci taksówkę? - zapytał, wkładając do ust Marlboro Gold. Odpalił papierosa i zaciągnął się dymem łapczywie.
- Nie jest mi zimno, nic się nie stało, dzięki że pytasz. - uśmiechnęłam się.
- Jesteś tu sama?
- Tak, wpadłam na drinka. - wyjaśniłam.
- Nie boisz się? - zapytał.
- Czego?
- Hmm, takich szemranych typów spod ciemnej gwiazdy jak ja? - zaśmiał się.
- Niekoniecznie. Nie wyglądasz groźnie. - odpowiedziałam.
- Może planowałem cię oblać, a potem porwać i zgwałcić? - zażartował, ale ja patrzyłam na niego tępo. Nienawidzę ironicznych dowcipów na ten temat. Kiedy zobaczył moją minę wystawił do mnie dłoń i powiedział:
- Przepraszam, a tak w ogóle Filip jestem. Dla znajomych Fifi.
- Pola. - uścisnęłam jego dłoń.
- Masz ochotę napić się wina na plaży? - zapytał. - trunek może mało wykwintny, ale przysięgam, że będę starał się uratować sytuację żartami!
Nieśmiało przytaknęłam i udaliśmy się do całodobowego sklepu po alkohol. Następnie weszliśmy na plażę, gdzie wiała silna nocna bryza. Cholera, jak ja kochałam morze. Usiedliśmy na piasku, a Filip zaczął zdejmować swoją kurtkę z adidasa. Zarzucił mi ją na ramiona i podał otwartą butelkę wina. To będzie długa noc.********
Cześć kochane, wiem że dlugo nic nie bylo, dzieki wielkie za 3k! Jestescie świetne! Ale pokazujcie prosze aktywność, to rozdziały beda czesciej, o ile w ogole sie wam podoba! Buziaki. ❤️
CZYTASZ
Lucky Loser - Quebonafide
FanfictionPola to ideał kobiety, chodzące bóstwo, inteligentna, rozgarnięta, dystyngowana. Studentka prawa. Panna porządnicka. Córka bardzo zamożnego polityka. Co stanie się gdy dziewczyna pozna chłopaka o złotym uśmiechu? I co na to ojciec? - najgorszy opis...