- coś się stało? - wydukałam. Jego wzrok błądził po mojej twarzy.
- Nie dawaj się zbajerować Krzyśkowi. Ten chłopak to kolekcjoner groupies. - powiedział zachrypniętym głosem.
- Powinieneś lepiej dobierać słowa, nie jestem żadną pieprzoną groupie. - warknęłam po czym wyszłam z basenu szczelnie okrywając się ręcznikiem, nie słuchałam nawoływań Kuby, po prostu wyszłam. Chłopaki czekali na mnie w jadalni. Nasze zabawy w basenie trwały trochę czasu, w nocy z delegacji wraca mój tata, a wesoła ekipa wyjeżdża późnym wieczorem. Przygotowałam obiad - krewetki tygrysie i podałam do stołu.
Wszyscy zajadali się chwaląc moją kuchnie. Po obiedzie postanowiłam posprzątać, a chłopaków wysłałam do salonu by obejrzeli powtórkę meczu Real-Juventus. Kuba jak na złość poczłapał za mną do kuchni, pomagając wkładać naczynia do zmywarki.
- wiesz, że nie to chciałem powiedzieć. - zaczął.
- Ale to powiedziałeś. Bez ogródek przyznałeś, że przynajmniej dla Krzycha jestem kolejną groupie. - krzyknęłam szeptem by nie niepokoić reszty.
- Chciałem cię tylko przed nim ostrzec, bo cię lubię.
- Dzięki za ostrzeżenie, ale nie sądzę żeby chciał mi zrobić krzywdę. - odparłam zamykając zmywarkę.
- Jemu krzywdzenie dziewczyn przychodzi bezwiednie! - ciągnął dalej nalewając sobie soku do szklanki.
- Dlaczego ciebie to tak interesuje? Jesteś pieprzonym psem ogrodnika!
- Już mówiłem, lubię cię i zasługujesz na kogoś lepszego niż on, jeśli chcesz dać się skrzywdzić, proszę, droga wolna.
- Zasługuję na kogoś lepszego? To znaczy kogo? - spytałam niedowierzając w jego słowa.
- M-m...kogokolwiek, kto nie traktuje dziewczyn przedmiotowo.
- Jesteś niemożliwy! Mówisz o traktowaniu dziewczyn przedmiotowo a sam chciałeś przelecieć mnie w mojej łazience. To okropna hipokryzja, nie uważasz? - uniosłam się wyrzucając ręce w górę.
Dopiero po kilkunastu sekundach zorientowałam się, że w wejściu stoi Krzychu i wszystkiego słucha. Obeszłam wyspę kuchenną i opuściłam pomieszczenie w mgnieniu oka. Nie mam ochoty z żadnym z nich rozmawiać, a najlepiej to niech w ogóle już jadą, zapomną o mnie i będzie po sprawie. Wyszłam na patio gdzie znalazł mnie Koziara i dołączył do mnie. Z kuchni słychać było podniesione głosy Kuby i Krzycha.
- Podobasz mu się, wiesz o tym? - zagaił
- Słucham? Komu? - spytałam.
- Kubie. Cały czas obcinał cię wzrokiem wtedy w basenie, ani razu nie spojrzał w obiektyw. To trudny człowiek, ale daj mu trochę czasu, zrozumiesz go.
- Jakiego czasu? Nie obraź się Wojtek, ale sądzę, że dziś kończy się to wszystko, a chłopaki zapomną o mnie wraz z nadejściem poniedziałku.
Siedzieliśmy tak na patio przez kolejne kilkanaście minut, Wojtek to świetny facet i robi fantastyczne zdjęcia. Jest też bardzo mądry i miło się z nim rozmawiało. Kłótnia chłopaków ustała, ale chyba nie chciałam wiedzieć jak przebiegała. Dochodził późny wieczór, więc wypadałoby podrzucić chłopaków pod klub, w którym w piątek grali, by mogli wsiąść w tego przeklętego Tourana i ulotnić się z mojego życia. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo polubiłam Moyesa, Wojtka, Maciejkę, Krzycha i Kubę, ale to co się dzisiaj działo było okropnie dziwne. Zamówiłam taksówkę dla chłopaków i zaproponowałam, że jeden z nich pojedzie ze mną samochodem taty. Tym razem z kanapy poderwał się Krzy i zapakował swoją torbę do bagażnika. Podałam taksówkarzowi adres i jechałam zaraz za nim. Widziałam jak Krzyśkowi świeciły się oczy na widok tego samochodu. Myślałam, że za chwilę zacznie wciskać wszystkie guziki jak popadnie.
- przepraszam cię za wszystko. Mam nadzieję, że nie masz mnie za debila. - powiedział lekko smutnym głosem Krzy.
- W porządku Krzysiu, nic się nie stało, ja też przepraszam. Miałam nadzieję, że umilę wam pobyt, a wyszło kompletnie na odwrót.
- Przestań tak mówić, było bardzo miło, a ty jesteś cudowna, nie pozwól by urwał nam się kontakt. - powiedział.
Po drodze pod klub taty wymieniłam się z Krzysiem numerami, sugerując, żeby w razie potrzeby podał go chłopakom. Kiedy dotarliśmy na miejsce, wszyscy otoczyliśmy Tourana. Maciejka wkładał wszystkie torby do bagażnika a Moyes naprawiał półkę za tylnymi siedzeniami gdyż ktoś ją połamał. Przytuliłam Wojtka, Myszkę, Maciejkę i Krzy na pożegnanie i zaproponowałam następną wizytę. Został tylko Kuba.
- to cześć, dzięki za świetny koncert, zapraszamy w nasze skromne progi ponownie. - powiedziałam po czym wystawiłam do niego rękę.
- Przepraszam mała. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. - westchnął spuszczając lekko głowę. Zignorował moją rękę i delikatnie mnie przytulił. Pomachałam wszystkim na pożegnanie i odjechali. To był naprawdę dziwaczny weekend.*******
Wstawiam kolejny, lecz krótki jako bonus za
Moją długa nieobecność. Nastepny soon :)

CZYTASZ
Lucky Loser - Quebonafide
FanfictionPola to ideał kobiety, chodzące bóstwo, inteligentna, rozgarnięta, dystyngowana. Studentka prawa. Panna porządnicka. Córka bardzo zamożnego polityka. Co stanie się gdy dziewczyna pozna chłopaka o złotym uśmiechu? I co na to ojciec? - najgorszy opis...