Po wejściu do mieszkania nie wiedziałam co mam powiedzieć, zapytać kim była kobieta, z którą siedział przy stoliku, czy lepiej nie poruszać tego tematu? Położyłam na wyspie w kuchni klucze z puchatym brelokiem Fendi. Wyjęłam z barku dwa kieliszki i pierwszą lepszą butelkę alkoholowego trunku. Kiedy wlewałam ciecz do kieliszków zauważyłam, że Filip wertował kartki książki, którą ostatnim razem tu zostawiłam. Był to tomik poezji autorstwa Rupi Kaur. Wyminęłam jego sylwetkę i zaczęłam szukać kilku rzeczy w walizce. Zawsze ze sobą je woziłam, na wypadek nagłej weny i uczucia samotności. Wyjęłam z torby twardo oprawiony szkicownik, kredki koh-i-noor, oraz pędzelek, chwyciłam butelkę wody i ubrałam buty. Liczyłam, że Filip zrobi to co ja. Nie pytał gdzie idziemy, złapał tylko za butelkę wina i poszedł za mną gdy szepnęłam „chodź". Z resztkami gracji pokonałam drabinkę prowadzącą na dach kamienicy. Była wyjątkowo wysoka, bowiem miała aż pięć pięter. Z dachu było widać molo, światła miasta i połyskującą w świetle księżyca falującą wodę. Oparłam się plecami o komin, a Filip usiadł obok mnie. Nucił pod nosem kawałki „Starszych Panów", które znałam z przeszłości, kiedy tata śpiewał je w głos, podczas samochodowych wycieczek ojca i córki. Dłuższą chwilę później, mój rysunek zaczynał przypominać Starry Night, wystarczyło tylko zamoczyć pędzelek w wodzie by rozmazać ostre linie wykonane kredką.
- Ta kobieta to recepcjonistka z hotelu, w którym się zatrzymałem. Przeżyła zawód miłosny i chciała się komuś wygadać. Do tej pory, tylko z nią rozmawiałem w Sopocie. Przepraszam jeśli poczułaś się źle. - przerwał, spoglądając na mnie spod ciemnej grzywki.
- czemu wczoraj wyszedłeś? - zmieniłam temat.
- Polubiłem cię Pola, nie chciałem żebyś pomyślała, że zostaje na noc u każdej nowopoznanej laski.
- Ja też nie oferuje noclegu nowopoznanym gościom. - kwituję wracając myślami do czasu kiedy dzieliłam łóżko z Kubą w moim rodzinnym domu.
- W zasadzie to nie spytałaś czy zostanę na noc, więc nie pomyślałem tak. Choć w rzeczywistości zamierzałem się zasiedzieć jak Michał Listkiewicz. - spuścił głowę i wyciągnął paczkę papierosów.
Odpalił złotego Marlboro i zaciągnął się dymem kiedy ja kończyłam malować. Wyciągnęłam do niego rękę wyrywając mu papierosa z ust. Dawno nie paliłam, podobno damie nie wypada, ale przy Filipie nie musze być damą, to nie Projekt Lady. Mogę być po prostu Polą. Nie córką polityka. Nie przyszłą panią prawnik. Nie nowobogackim ideałem córeczki. Po prostu Polą. Fifi nie krył zdziwienia kiedy pozbyłam go tutki z tytoniem. Przyglądał mi się uważnie i westchnął.
- jak to jest? - zapytał.
- Co jak jest?
- Jak to jest być kobietą o aparycji anioła, z talentem Witkacego, ciętym językiem jak Maria Czubaszek i twarzą Monici Belluci? - dobierał porównania wolno i dokładnie. Na co ja spłonęłam rumieńcem.
- Przesadzasz. - szepnęłam upijając łyk wina.
Filip pokręcił głową i powtórzył mój czyn. Powierzchnia dachu była wilgotna od lejącego wcześniej siarczystego deszczu. Podeszłam do krawędzi i zaciągnęłam się Morskim powietrzem. Niebo było pochmurne więc nie było cienia szansy by ujrzeć gwiazdy. Poczułam kilka kropel na nosie, które chwile później zmieniły się w ulewę. Spanikowana chwyciłam mój szkicownik, w którym oprócz przemoczonej „Starry Night" było jeszcze kilka rysunków. Filip chwycił moje przybory i wino po czym zwinnie przedarł się na moje piętro. Weszliśmy do mieszkania znów mokrzy, tym razem o wiele mocniej. Ubranie kleiło się do mojego ciała znacznie obniżając jego temperaturę. Było mi przeraźliwie zimno, marzyłam o kakao i ciepłym kocu. W łazience zdjęłam z siebie ubranie i wzięłam szybki rozgrzewający prysznic zostawiając rozebranego Fifiego w salonie. Ubrana w dres off-white i koszulkę comme des garcons dołączyłam do chłopaka podając mu spodnie adidas tiro mojego taty i jego koszulkę z Versace. Nie pytał czyje to, co mnie ucieszyło. Brunet poszedł wziąć prysznic i wrócił kiedy mieszałam kakao w dwóch kubkach.
- Mam ochotę zostać z tobą na wybrzeżu dopóki nas nie znajdą. - powiedział kładąc brodę na moim ramieniu.
Westchnęłam i podałam mu naczynie z gorącym napojem. Oboje rozsiedliśmy się na kanapie dzieląc koc. Nogi Filipa spoczywały skrzyżowane na stoliku przed nim, natomiast swoje przerzuciłam przez Filipa. Trzymał mnie delikatnie za łydki siorbiąc kakao. W telewizji puścili Goodfellas. Oboje uwielbialiśmy ten film, i oboje znaliśmy go na pamięć, więc gdy Tommy DeVito kończył swoje „How the fuck am I funny? What the fuck is so funny about me, tell me" odważyłam się zapytać.
- przed czym uciekasz?
Odpowiedziała mi cisza. Brunet intensywnie myślał, marszcząc przy tym gęste brwi.
- chyba przed tym, przed czym uciekał Wokulski. - wzruszył ramionami.
- A więc uciekasz przed sobą? - dopytywałam.
- Miałem nadzieję, że jednak nie lubisz Prusa i porzucisz temat. - głaskał moje łydki.
- Każdy anioł jest w jednej dziesiątej prostytutką. - zaśmiałam się przytaczając cytat z książki.
- Ostatnio w moim mieście było mi naprawdę ciasno, wiele się wydarzyło i doznałem wielu krzywd. Już od trzech miesięcy gniję w Marmurze liżąc rany. Widuję w tym hotelu strasznie podejrzanego typa, ciągle za mną łazi. Niedługo oszaleję. Ja chyba naprawdę jestem Wokulskim. - Filip odetchnął głęboko i przeczesał włosy palcami.
Nie wysilałam się na idiotyczne słowa pocieszenia. Po prostu przytuliłam się do jego boku głaszcząc go po ręce opuszkami palców. W mieszkaniu panował półmrok. Jedyne światło wydobywało się z włączonego telewizora. Widziałam na twarzy Filipa zmęczenie, ledwie powstrzymywał powieki od zamknięcia. Okryłam go szczelniej kocem i ułożyłam jego głowę na mojej piersi. Wtulony we mnie jak dziecko powoli odpływał, oddychając miarowo. Całą noc nie mogłam zmrużyć oka, wgapiałam się w czarny punkt na suficie, a łzy opuszczały kąciki moich wysuszonych oczu. Potworne uczucie. Moje myśli wirowały walcem i nim się obejrzałam, zaczęło świtać. Wyszłam zapalić papierosa na balkon i myślałam o Kubie. Wciąż nie wyłączyłam trybu samolotowego. Byłam ciekawa czy się martwi, czy może jest zły? A może już o mnie zapomniał? Postanowiłam przygotować się i pojechać na zakupy. W przeciwnym wypadku musiałabym nakarmić Fifiego telepizzą. Po kąpieli, makijażu i ułożeniu włosów ubrałam białe spodnie z dziurami, czarny t-shirt ze Stussy, a na nogi wsunęłam Yeezy. Wzięłam klucze, portfel i torebkę ostatni raz zerkając na śpiącego chłopaka. Pojechałam do Gdyni na większe zakupy, zajęło mi to ponad godzinę, ale było na tyle wcześnie, że wierzyłam iż brunet będzie jeszcze spał w najlepsze. Gdy wracałam i wysiadałam z zaparkowanego pod kamienicą samochodu ujrzałam go na balkonie. Palił papierosa, bez koszulki, przyglądając mi się jak walczę z zakupami. Spotkaliśmy się na klatce, pomógł mi wnieść zakupy, po drodze wspomniał jak dobrze mu się spało, rzekomo nawet moja kanapa jest wygodniejsza niż materace w hotelu Marmur. Przygotowałam mu tosty z hummusem, mozzarellą i pomidorami, awokado i jajko w koszulce. Zaparzyłam dwie czarne kawy. Nie miałam ochoty jeść, jedyne co przechodzi mi przez gardło to kofeina i nikotyna. Filip zajadał się w najlepsze, ale przerwał by zadać pytanie, którego nienawidziłam.
- z czego żyjesz?
Tym razem to ja odpowiadałam ciszą, by po chwili jednak się odezwać
- z przyzwyczajenia proszę pana. - uśmiechnęłam się zadowolona z mojej gry słów i czmychnęłam na balkon.
Łapczywie zaciągałam się dymem, przypominając sobie, jak papieros potrafił zabijać nerwy. Nerwy ze stali mam, choć chyba nie tej nierdzewnej. Wieczór spędziliśmy na dachu, wzięliśmy koce, poduchy, ciepłe napoje, lampki świąteczne i ciepłe bluzy. Wiatr rozwiewał moje rozpuszczone włosy, pierwszy raz w życiu dając mi tym uczucie wyzwolenia, a nie paniki o idealną fryzurę. Patrzyłam na Filipa, który skanował moją twarz i bazgrał coś w szkicowniku. Nie mogę się doczekać efektu końcowego jego pracy. Spędzamy w tym samym miejscu następne kilka godzin. Zleciała już cala noc, już czwarta. Zaczyna świtać. Znów nie spałam. Mam Filipa na dachu, a Kubę w myślach. Mętlik. Nic już nie wiem. Nieprzespana noc.
nie-przez-pana absolutnie.*****
Cześć kochane! Chce wam straaaaaasznie podziękować za te statystyki. Ponad 6k wyświetleń, mnóstwo komentarzy i mnóstwo gwiazdek. Kocham was! To bardzo napędza i umila dzień! Oby tak dalej. Zostawiam wam rozdział na miły początek dnia! Buziaki 🤩💕
CZYTASZ
Lucky Loser - Quebonafide
FanfictiePola to ideał kobiety, chodzące bóstwo, inteligentna, rozgarnięta, dystyngowana. Studentka prawa. Panna porządnicka. Córka bardzo zamożnego polityka. Co stanie się gdy dziewczyna pozna chłopaka o złotym uśmiechu? I co na to ojciec? - najgorszy opis...