32

172 15 2
                                    

Kylie

Boli mnie głowa. Ale czuję to minimalnie, jednak wiem, że ból jest nieznośny. Słyszę jakieś głosy... Ale jak przez mgłę. Chce otworzyć oczy... Chociaż na sekundę. Ale nie daje rady. Jestem za słaba. Chce do Alexa! Jednak to za szybko. Przynajmniej coś mi tak mówi...

Czuję jak się nagle unoszę. Lece do góry. Jestem w jakimś jasnym miejscu.

- Skarbie...

Nie... To... Patrze w bok i wiecie kogo widzę?

- Mama? Tata?- pytam po czym podchodzę do nich i się przytulam.

- Moja córeczko... To nie jest twój czas.- mówi tata.

- Chodź. Coś ci pokażę.- Wyciąga ręke do mnie mama i idzie ze mną w kierunku jakiegoś tunelu. Na jego końcu jest światełko. Bardzo mnie interesuje.

Po jakimś czasie kiedy tak idziemy mama się zatrzymuje. Natomias ja idę dalej, do światła. Zatrzymuje mnie jedynie głos rodzicielki.

- Zaczekaj. Jeśli tam pójdziesz zostawisz jego.- mówiąc to pokazuje na podłogę.

Widzę tam moje ciało. Jestem podłączona do jakiś sprzętów medycznych i kroplówki. Moje ciało jest przykryte białą kołdrą a obok  mnie jest Alex. Siedzi na jakimś krzesełku.

Trzyma mnie za prawą dłoń i... Płacze. Mój Alex płacze. Ale dlaczego? To przez to że tam leże?

- Dlaczego on...

- Bo zaczynasz robić się chodzącą śmiercią skarbie... Spójrz tam.- nakazuje i pokazuje ruchem głowy przed siebie.

Nic nie widzę więc podchodzę, tym samym oddalając się od tego światła. Staję obok mamy i patrzę na jakąś zwiniętą postać. Jest naga... Leży na ziemii. I płacze. Jej kości można policzyć samemu. Wszystkie jej wystają.

- To ty moje dziecko... Zastanów się czy chcesz tak skończyć czy...- odwraca się i dłonią pokazuje na kolejny obraz za nami.- Czy tak.

Widzę jakąś starszą kobietę. Obok niej jest starszy mężczyzna. Siedzą przy stole z chyba rodziną. Małe dzieci biegają na podłodze. Starsi ludzie uśmiechają się. I patrzą na swoje wnuki.

Zaraz obok wnucząt pojawiają się ich rodzice i wujkowie. Widać, że w tym pokoju gdzie są, panuje miła atmosfera... Po jakimś czasie w domku zostaje już tylko stare małżeństwo. Idą w jakimś kierunku. Do jakiegoś pokoju.

Otwierają drzwi i wchodzą do środka. Siadają na łóżku i się tulą do siebie. Wyznają sobie miłość. Wyglądają na szczęśliwych. Mężczyzna uśmiecha się smutno. Natomiast kobieta zaciska oczy i macha głową na tak. Splatają dłonie ze sobą w jedność. Wstają po chwili i podchodzą do okna.

Na parapecie leży kilka kopert. Biorą je i idą z nimi do salonu. Kładą je na stole i wracają do sypialni. Wchodzą pod kołdrę. Dalej trzymając się za ręce. Składają na swoich ustach pocałunek... Ostatni... Zamykają oczy.

Kobieta przysówa się bardziej do męża. Szepczą w tym samym czasie "kocham cię nad wszystko... Do zobaczenia po drugiej stronie". Obok ich łóżka stają jakieś anioły. Patrzą na to. Nic nikt nie mówi.

Oni biorą ostatni wdech. Po czym z ich ciał widzę jak dwie dusze zaczynają się ulatniać. Dwie dusze trzymające się za ręce. Lecą w górę... Nie boją się co ich czeka. Bo są ze swoją drugą połówką. Anioły odlatują razem z nimi Dalej widzę ciemność. To koniec. Chcę coś powiedzieć mamie, ale jej nie ma.

Patrzę na obraz wcześniejszy. Ciało wyniszczone. Widać że młode. Odwraca twarz do mnie. Po czym mówi.

- Wszystko zależy od ciebie.

Jej twarz jest biała. Bardzo zmęczona. Pod oczami sińce... Oczy zapadnięte. Każda najmniejsza kość jest widoczna. Tak wystająca, jakby pod cieniutką skórą się znajdywała.

Wystarczy przeciąć nożykiem i nic prócz kości nie znajdziesz pod spodem.

Postać odwraca twarz. I znowu wiedzę jak ktoś umiera.

- Zastanów się jak chcesz odejść z tamtego świata. - mówi jakaś postać.

Nie wiem kto to. Nie widzę tej osoby. Oglądam się wszędzie, żeby dowiedzieć się kto to do mnie mówi. Jednak nic nie widzę. Nie ma nikogo. Chcę tam wrócić. Teraz!

- Chcę...- urywa mi.

- Wiem. Wracaj do innych. Masz jeszcze czas.- i naglę widzę wysoką postać od której bije mocne światło. Jest wysoka... Nawet bardzo. Patrzę na twarz i widzę uśmiech. Skądś ją znam, ale nie wiem skąd.

Patrzę znowu na światełko. Bardzo mnie interesuje do czego prowadzi. Coś mi mówi żebym poszła. Bo cierpienie się skończy. Ale klatka piersiowa mnie boli kiedy myślę o tym, żeby tam iść. Coś albo ktoś mnie zatrzymuje. Uśmiecham się do postaci i odchodzś od niej.

Wybieram drogę powrotną. Żegnam się z rodzicami po czym wracam. Przed wyjściem z tego swiata słyszę szept

- Nie mów nikomu o tym co tutaj zobaczyłaś.

Jestem duchem z tego co zauważyłam.
Teraz znajduję przed drzwiami za którymi jest moje ciało i Alex. Mój Alex. Który boi się o mnie.

Przenikam przez drzwi i patrzę na mojego chłopaka. Widzać, że nie był w domu już kilka dni. Jego włosy sterczą każdy w inną stronę... Czuję jego zmęczenie i ból psychiczny.

- Skarbie wróć do mnie... Do nas... Potrzebujemy cię... Ja cię potrzebuję... Nie zostawiaj mnie samego. Nie jestem na to gotowy.

Z jego oczu wylatują łzy. Widok ten bardzo mnie boli... Nie jest do zniesienia dla mnie... Więc podchodzę do łóżka i siedam obok mojego ciała. Po chwili kiedy mam się w nim zatopić chłopak mówi

- Kocham cię. Jak ty odejdziesz to większa część mnie odejdzie razem z tobą.- całuje moją dłoń.

W tym momencie ja kładę się na ciało by po chwili otworzyć oczy.

- Nie zostawie cie. Za bardzo cie kocham skarbie.- szepcze uśmiecham się.

Alex wstaje i zaczyna się uśmiechać i przytulać mnie. Natomiast ja zcieram jego łzy z policzków.

- Tak się bałem, że cię stracę.- mówi i wpija się w moje usta.- Idę po lekarza poczekaj chwilkę.

Kiwam głową, a Alex odwraca się i uśmiecha do mnie po czym wychodzi z pomieszczenia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A kuku. To ja dodaje wam kolejny rozdział 😊  wiem, wiem dawno nie było...

Piszcie czy się podobał.

Buziaki😘
Zuza

Tylko mnie przytul #CdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz