-Myślisz, że jak miałaś gorsze dzieciństwo to wszystko tobie wolno? Mam dość. Jesteś taka jak każda! Nie można ufać! Jaki ja byłem głupi! Żerujesz na moje pieniądze! Oczywiście, bogaty chłopak to są luksusy co? Wyczytałem w gazecie twoje zamiary! Wiele jest naciągar jak ty! Udawanie biednej, skradzenie serca gwiazdy. Nie wierzę, że mnie kochasz, po prostu nie wierzę! - wydarł się na cały dom, nie zwracając uwagi na to, że jego mama siedzi w salonie. Kompletnie nic. Od krzyku zrobił się cały czerwony. Był rozwścieczony, a ja? Nie płakałam. Bynajmniej starałam się. Starałam się obserwować go ze spokojem, choć serce podpowiadało, jak mocno te słowa zraniły. I to bardzo. Jeden wdech. Niestety kontynuował swój monolog, który.. cały czas atakował? -Tak naprawdę Ciebie nie znam. Właśnie.. kim jesteś i co robisz w moim życiu. Wszystko mnie boli.. Daj mi spokój, zostaw mnie samego! - wzięłam głębokich oddechów. Tylko spokojnie.. pewnie nie wziął tabletek. Genialne.. nie zauważyłam, aby brał te leki pomagające. Lekarz nakazał je zażywać aż do lutego, ponieważ Liam się nie kontroluje w pełni. Teraz.. poniosło go.
-Po pierwsze uspokój się.. czy ty w ogóle wiesz co mówisz? Nie pamiętasz tamtych chwil.. - próbowałam cokolwiek przypomnieć mu, ale.. bez skutku. Przerwał w połowie zdania.
-Nie i nie będę. Jestem innym człowiekiem, znikaj stąd! Pakuj się i nie wracaj! - rzucił w moja stronę walizkę. Nie wytrzymałam. Łzy mimowolnie spływały po twarzy. Nie mogłam tego powstrzymać. Ja.. nigdy nie widziałam go w takim stanie. Jak najszybciej wrzuciłam wszystkie ciuchy, po tym jak ubrałam się w kurtkę i tak dalej.. wybiegłam. Kiedy tylko się obróciłam, zobaczyłam go w oknie. Bezczelnie patrzał się jak opuszczam dom jego mamy. Nie bawię się w takie gierki. Idąc przed siebie próbowałam otrzeć łzy, aby ludzie nie zwracali uwagi. Widząc jakąś dziewczynę, zapytałąm ją o drogę na PKS. Podziękowałam i ruszyłam. Zanim dotarłam na miejsce, zadzwoniłam do Louisa czy może mnie przygarnąć na święta. Ruth wyjechała.. nie miałam gdzie się udać. Zgodził się.
Czekając na przystanku na autobus, szczelnie otulona szalem wsłuchiwałam się w muzykę lecącą ze słuchawek.
"I was thinking bout her, thinkin bout me, thinkin bout us, what we gon' be, opened my eyes yeah, it was only Just A Dream, so I travelled back, down that road, will she come back, no one knows, i realize yeah, it was only Just A Dream..
( Myślałem o niej, myślałem o mnie, myślałem o nas, co z nami będzie? otwieram oczy, tak, to był jedynie, tylko sen.Więc wracam do codziennej normalności.Czy wróci? Nikt nie wie.Uświadomiłem sobie, tak jak zwykle to był tylko sen..) "Nie chciałam wierzyć w to co się wydarzyło. Mój Liam.. chłopak.. idol.. potraktował mnie.. jak szmatę? Większego upokorzenia nie było. No i co, że zostałam pobita.. takie słowa.. prosto od ukochanej osoby.. ranią. Dobrze, że nie wybuchłam płaczem przy nim. Łzy.. widział je..
Jestem bezsilna. Czasami sie zastanawiam czy aby.. nie jestem w jednym wielkim śnie. Zaraz sie obudzę i okaże się, że dach w kamienicy przecieka. Przecież.. takie rzeczy nie dzieją się naprawdę. Ale.. on myślał o sobie. Nie liczyły się dla niego moje uczucia. A myślałam, że los dał mi szansę na lepsze życie. Dwa wypadki.. oba przeżyłam. A co by było gdybym zginęła? Dla świata nic by to.. nie znaczyło. Kolejna fanka One Direction poległa. Nic nowego."autobus do Homles Chapel podjeżdża na peron 8" ocknęłam się na głos z głośnika. Ciekawe ile czasu stałam, gapiąc się w ziemię. Będąc w środku pojazdu jakaś Directionerka dosiadła się obok, widząc, że razem z nią jadę. Pytała trochę o Liama, o chłopaków, ale.. nie odpowiadałam jej. Zawiodłam ją. Problem był jeden.. bałam się, że zaraz wypaplam wszystko o tej kłótni i że prawdopodobnie nastąpił koniec Liason. Grzecznie przeprosiłam, że nie mam ochoty na rozmowę z powodu złego samopoczucia. W odpowiedzi uśmiechnęła się i zajęła komórką. Przynajmniej w spokoju przetrwam tą podróż.
-Proszę pani.. przepraszam, dojechaliśmy już. - zbudził mnie głos młodej dziewczyny.
-D.. dziękuję - posłałam uśmiech i wyszłam z autobusu. Wow.. przysnęło mi się i to mocno. Lekko skołowana wpadłam w ramiona Harry'ego, który podbiegł. Jeszcze jakieś pół roku temu nie przepadaliśmy za sobą.. dopóki nie okazało się, że jest gejem. Bywa. Po Harrym przytulił mnie Louis. Czekolada? Ee.. chyba użył złych perfum.
-Jak minęła podróż? - zapytał Hazza w aucie. Zgaduję, że jedziemy do domu Loczka.
-Całkiem nieźle, oprócz waszych fanek. Jedna była spokojna, a ta druga non stop próbowała coś wyciągnąć. Jakąś informację - spojrzałam na ręce.
-A co z Liamem? Jak dzwoniłaś byłaś zapłakana.
-On.. nie wziął dzisiaj leków.. wolałam nie ryzykować. - wzrok skierowałam na ulice pełne przechodniów. Nagle na tylnej szybie coś błysnęło.
-Głupi paparazzo! Muszą być wszędzie? - warknął zezłoszczony Lou i ostro skręcił w lewą uliczkę tak, że autem zarzuciło. Nie lubię takiej jazdy. Cóż.. mocno nas zarzuciło, przez co byłam w lekkim szoku. Ze smutkiem patrzałam na nagłówki w internetowych portalach plotkarskich. "Czy to juz koniec? Fanki zauważyły zapłakaną sympatię Liama Payne na dworcu autibusowym. Nie miała ochoty na zdjęcia, a nawet na krótką rozmowę. Coś złego się dzieje."
-Hej, chodź do nas, a nie siedzisz tu sama - zachęcił mnie Loczek. Za długo wpatrywałam się w wyświetlacz. Westchnęłam i ruszyłam za chłopakiem. Przez cały czas dręczyły moja głowę pytania.. dlaczego Liam zachował się w taki sposób. Nie wzięcie tabletek to raz... nie ważne.
"Jesteś u Harry'ego?" dostałam sms od Weroniki. Możliwe, że Styles kontaktował się z Horanem, więc Nika wiedziała o tym.
"Lepiej nie pytaj" odpisałam.(..)
-Bu! - krzyknął za moimi plecami Louis, powodując, że.. wyrzuciłam komórkę w powietrze i.. spadła prosto na stół. Jakimś cudem działa..-Ciągle jesteś smutna, dziewczyno rozwesel się! Swięta spędzisz z nami. Od czego są przyjaciele? Po to aby pomagać. -Oni mieli trację. Usiadłam na kanapie między nimi i ich objęłam.
-Dobrze, że jesteście - powiedziałam, a na te słowa odpowiedzieli "Ooo" i zrobili grupowego miśka. Jednak.. nie mogli usiedzieć spokojnie, ponieważ Lou ukuł Harry'ego w brzuch. Nie wytrzymałam i roześmiałam się po raz pierwszy dzisiejszego dnia. Chwilę potem gonili się po całym mieszkaniu, co skończyło się na tym, że Tomlinson sie wywrócił, tak że Hazza wylądował na nim. Skończyło się na pocałunku. Aż dziwne.. stwierdziłam, że to słodkie.. taki zwyczajny krótki buziak. Było wiadomo. Hamowali się przy mnie, bo moja pierwsza reakcja.. nie należała do tych pozytywnych. Przy kolacji zapytałam o te czekoladowe perfumy. Okazało się, że Tommo odwiedził wcześniej Eleanor. Kiedy o niej opowiadał.. po oczach zauważyłam.. mówił o niej jak o najlepszej przyjaciółce. Nikim więcej. Inni uważają ich za parę, bo.. fanki zrobiły burzę wokół Larry'ego, dlatego pojawiła się El, która.. 'odgrywa swoją rolę'.
-Mam nadzieję, że będę mogła spokojnie spać - wspomniałam chłopakom, już przebrana w pidżamę. Z rozbawieniem na siebie spojrzeli.
-Ali.. mogę coś wypróbować? - zapytał Louis. Nie wiedziałam o co chodzi, ale zgodziłam się. Nagle on wziął mnie na ramiona i przeszedł przez próg, po czym postawił z powrotem na ziemi. Loczek udał oburzonego.
-Jak mogłeś! To ożeniłeś się z Alison? - pisnął co przy jego ciemnej barwie głosu zabawnie zabrzmiało.
-A co zazdrościsz? - Lou mu wystawił język. -Chodź Ali przed nami droga naszego życia - nastawił ramię, a ja wybuchłam śmiechem. Uspokoiłam się i poszliśmy do kuchni. Oni zawsze tak mają? -Hazzusiu no nie gniewaj sie na mnie! - pobiegł i wziął chłopaka w objęcia. No to ja się wycofam i pójdę spać. Ciekawe na jak długo z nimi zostanę.. co będzie ze mną i z Liamem.
CZYTASZ
Lonely I.. maybe (1D - PL) ✓
FanfictionGranie na gitarze, na ulicy jest dla niej codziennym zajęciem. W ten sposób zarabia na swój własny los. Czy znajdzie się osoba, która będzie w stanie odmienić życie 18-latki?