Rozdział 17.

637 39 0
                                    

LIAM.

Kiedys myślałem, że po Danielle nie pokocham żadnej dziewczyny. Ze w moim życiu nie będzie lepiej, wręcz przeciwnie.. gorzej. Ile nocy nie przespałem, zastanawiając się, co poszło nie tak. Po odejściu Dan.. postąpiłem wręcz pochopnie. Ściąłem włosy, jak gdyby na znak, że chcę się zmienić. Nie mogłem pojąć, dlaczego Modest! wtrącił się w moje życie uczuciowe. 
Przecież byłem szczęśliwy.. potem znowu załamany.. to wszystko przez nich. Błagałem.. prosiłem, żeby moja ukochana mogła pojechać z nami w trasę. Zabieraliśmy Eleanor, więc w czym był problem? Pewnego dnia.. los postanowił zmienić coś w moim życiu. Przechodząc Oxford street usłyszalem dziewczęcy głos. Czysty, przy akompaniamencie gitary. Od razu skojarzyłem jedną z piosenek mojego zespołu. Dźwięki rozchodziły się wszędzie. Zachwyciłem się nią.  Zamknięte oczy.. zero reakcji na otaczający ją świat. Zobaczyłem coś niezwykłego. Niestety.. za pierwszym razem nie miałem tyle czasu, aby przystanąć w miejscu na dłuższą chwilę. 

Następnego dnia udałem się w to samo miejsce. Była tam. Mimo padającego deszczu, uparcie grała próbując zarobić pieniądze. Kilka osób wyśmiało brązowowłosą. Bo miała gorzej od innych? Pragnąłem podejść do dziewczyny i zabrać do siebie. Dziwne uczucie co? Zrobiłbym to, ale byłem obserwowany, co uniemożliwiało wszystkie moje ciche plany. 

Jak się później okazało.. mieszkała w zrujnowanej kamienicy. Wielokrotnie mówiłem o tym chłopakom, ale nie! Musiało dojść do tragedii, aby w końcu zrozumieli. 
Tego dnia, kiedy doszło do wyopadku.. akurat wracałem razem z Louisem, który chciał wpaść do Eleanor. Szliśmy cały czas przed siebie, aż.. zauważyłem że coś leży na ulicy, skulone i wydawało odgłosy. Podchodząc bliżej, usłyszeliśmy TEN głos. Od razu krzyknąłem na Lou, żeby dzwonił po karetkę. Alison leżała na kocu, ściskając gitarę. Była na półprzytomna. Co za człowiek mógł jej to zrobić. Dlaczego? Nie wystarczająco była pokrzywdzona przez los? Od momentu, w którym ona znalazła się w szpitalu.. starałem się każdego dnia przyjeżdżać. Nawet na rehabilitację.. po to aby poznać jej historię od nowa. Dopiero po pewnym czasie uświadomiłem sobie, że moje serce radowało się na widok szatynki. To uczucie.. znowu.

-No i wtedy ja mówię Harremu, jeśli wytrzucisz moje dresy, które Ci dałem, wyprostuję te sprężynki na głowie - zaśmiał się Tomlinson.

-Eej nie tak to szło! - oburzył sie Loczek, po czym zaraz oberwał poduszką od Lou. Po skończonym omawianiu następnej trasy, toczyła się normalna rozmowa. Tylko, że.. nie chciałem urazic chłopaków, ale po sms'ie od starszej siostry, wiedziałem że Ali siedzi sama w tą burzą, która rozpętała się na dobre.  Czasami myślę.. kradzież w domu.. zawędrowanie do starej kamienicy.. a potem tchórzostwo.. początek znajomości był fatalny, bez kitu. 

-Li, jesteś nieobecny.. coś się stało? - zapytał Zayn, dotykając prawego ramienia. Westchnąłem. Ostatnio nie mogę się na skupić.. ciekawe dlaczego w tamtym momencie zemdlała.. zagadka.

-Pewnie myśli o tej ofiarze losu, co jest z nim w pokoju. Załosne.. zamiast próbować zdobyć jej uczucia, wolałbym na jego miejscu pójść na układ z Sophią Smith - wywrócił oczami, po czym wlepił wzrok w telefon. Zagotowało się we mnie. Jak on nazwał moją Ali?!  Zacisnąłem mocniej pięści. Wiem, że nie lubi jej.. niestety przegiął.

-Harry.. czy ty dzisiaj w ogóle myślisz? - posłałem w jego kierunku karcące spojrzenie. Zayn ścisnął rękę na ramieniu. Wiedział.. mogę wybuchnąć. 

-Jak najbardziej, a o co chodzi?

-Czy ty słyszałeś samego siebie? Alison? Ofiara losu? Co tobie do tego kudłatego łba strzeliło?! Masz coś do niej? Gdyby twoja matka była dziwką, a ojciec siedział w areszcie, to tez byś nie miał łatwo w życiu. Spójrz.. poszedłeś to X factora.. spełniłeś marzenia. A Ali? Każdego dnia walczyła o przetrwanie, grywając na ulicy. Nigdy nie miała łatwej drogi. Jestesmy jej ostatnią nadzieją, światełkiem w tunelu. Jeszcze kilka miesięcy temu na twarzy miała smutek, a teraz? Śmieje się, żartuje. Przepraszam, ale Ciebie obchodzi tylko twoja osoba Styles! - wydarłem się i wyszedłem, zopstawiając zszokowanych chłopaków. Nienawidzę się kłócić z innymi. Lecz.. zawszę bronię słabsze osoby. Gdyby ona to usłyszała.. pewnie wróciłaby do Londynu i nie chciała mnie znać.  Hazza jest dziwny. Ok, przez te kilka lat zżyliśmy się jak bracia, niestety.. on najlepiej dogaduje się z Louisem. Niech tak będzie. Pewnie niedługo przyjdzie przeprosić za swoje zachowanie. 

idąc koło naszego pokoju zaniepokoił mnie dochodzący cichy szloch. Jak najciszej wszedłem do środka. Alison siedziała na parapecie, owinięta kocem. Możliwe, że obserwowała padający deszcz.  Pociągając nosem otarła łzę z policzka. Podszedłem od tyłu, delikatnie przytulając sie do dziewczyny. Na początku lekko podskoczyła.  Obróciła się przodem, kładąc głowę blisko mojego serca. 

-Nie płacz.. jestem przy tobie - wyszeptałem, pocierając jej plecy.

-Wiem.. Liam.. ja miałam zwidy.. wydawało mi się.. że tu jest moja mama.. i chce.. boję się.. - wybuchła płaczem, na co wzmocniłem uścisk. Złożyłem pocałunek na czole.

-Nie zostawię Cię.. obiecuję..

ALISON

Nie wiem dlaczego.. czy raczej.. kiedy łzy zaczęły same napływać do oczów. W dodatku ta nagła burza. Poczucie samotności zwalczyło wszystko. Siedziałam na parapecie.. gdy coś huknęło, powodując dziwne halucynacje. Chciałam krzyczeć.. nie mogłam sie poruszyć. Po jakimś czasie ktoś przyszedł. Liam. W jego ramionach.. rozkleiłam się całkowicie.. dałam upust emocjom. Kiedy tylko się uspokoiłam, zeszliśmy do bufetu. Nie byłam głodna, ale Li nalegał żebym chociaż odrobinę zjadła. 

-Co sobie życzysz? - uśmiechnął się serdecznie, siadając na przeciwko. Chyba tym razem nie najdzie ochota na omdlenie. Nic takiego się nie dzieje...

-Nie wiem.. - spuściłam głowę. Tyle tu dań..

-Poproszę dwa razy numer 26 - chłopak złożył zamówienie u kelnera. Przez większość czasu próbował rozchmurzyć mój humor. Wypytywał o błache rzeczy.. po to abym poczuła się lepiej. Zdziałał cuda,  Po skończonym posiłku poszliśmy z powrotem do pokoju. Zastał nas nie codzienny widok. Zayn w słuchawkach na uszach, grał na konsoli, co chwilę wykrzykując "a masz!" Widocznie wczuł się. 

Po przebraniu w pidżamę, zajęłam miejsce obok chłopaków. Ta gra ich wciągnęła, tak że niewiadomo kiedy zasnęłam w ramionach Li.

------------------------------------------------------------------------------

trochę specyficzny rozdział, tym razem w większości z perspektywy Liama. Harry'emu się trochę oberwało.. ale dobrze mu tak w końcu musiało do tego dojść :D

Jak zwykle za wszelkie błędy przepraszam itd. + w związku z tym, że jestem w technikum i oficjalnie zaczęły mi się od dzisiaj wakacje.. kolejne rozdziały postaram się dodawać częściej :]

Lonely I.. maybe (1D - PL) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz