04

99 5 0
                                    

Justin .

Westchnęła cicho i usiadła obok mnie. Bez słowa. Tak po prostu jakby to wszystko co działo się miedzy nami nigdy nie istniało. Już mnie nie nienawidzi? Spojrzałem na dziewczynę i kiedy ledwo otworzyłem usta do klasy weszła pani Lincoln. Lekcja wyglądała jak zawsze , właśnie omawialiśmy wiersz jednak nie mogłem się skupić , zerkałem ukradkiem na Emilly. Dziewczyna chyba tez nie była zainteresowana lekcja , rysowała coś w zeszycie co chwile przygryzając ołówek. Nic się nie zmieniła. Wyglada tak jak ją zapamiętałem. Długie blond włosy , niebieskie oczy jednak teraz trochę przygaszone. Blizna na ręku , której wcześniej nie było. Długa blizna od nadgarstka do łokcia. Twarz nadal ta sama delikatna jak u małej dziewczynki , nieskazitelna.

- Przestań się na mnie gapić. - podskoczyłem na dźwięk jej głosu. Tak dawno go nie słyszałem. Dziewczyna nawet nie oderwała wzroku od zeszytu.

- Nie gapie się - czułem jak oblewa mnie rumieniec. - Nie ma nic ciekawego na co mógłbym się gapić. Chciałabyś żebym się na Ciebie gapił?

- Pieprz się Justin.

- Aha. - uśmiechnąłem się i pokręciłem głowa. - Czyli stare dobre czasy co Clark?

Emilly przewróciła oczami i wróciła do rysowania po zeszycie. Ta dziewczyna mnie uwielbia.

- No chyba ze chciałabyś coś zmienić - puściłem do niej oczko - Wtedy ewentualnie mógłbym się zastanowić nad umówieniem się z Tobą.

- Chyba śnisz. - zaśmiała się. Emilly Clark sie zaśmiała. - Nawet jeśli byłbyś ostatnim mężczyzna... - zrobiła pauzę i uśmiechnęła się i ukazały się dołeczki których nie widziałem od trzech lat.

- Nawet jeśli byłbyś ostatnim chłopczykiem na świecie , a ja umierałabym z nudy to wolałabym umrzeć z braku towarzystwa niż spędzić z Tobą czas.

-Uwielbiasz mnie Em.

- Pieprz się Bieber i nie mów do mnie Em.

Do końca lekcji nie odezwała się już ani słowem. Pomimo tego jakie mamy stosunki i najwidoczniej nic się przez te trzy lata nie zmieniło , ciesze się że Clark wróciła do szkoły. Może ten ostatni rok nie będzie taki nudny. Może uda mi się w końcu poznać prawdziwa Emilly Clark. Bez maski która zakłada przed wszystkimi.

Wszedłem na stołówkę i podszedłem do stolika przy którym siedzieli chłopacy. Matt opowiadał Dylanowi o tym ile dziewczyn zamierza poderwać na dzisiejszej imprezie u Jo. Na mój widok przyjaciel przerwał i uśmiechnął się szeroko.

- Stary dobrze ze jesteś! Potrzebuje skrzydłowego na dzisiejsza imprezę - Matt klepnął mnie w ramie i wyszczerzył swoje białe zęby

- No nie wiem Matt - do słoika podeszli Leon i Max przyglądając nam się uważnie.

- Czego nie wiesz Bieber? - Leon poklepał mnie po plecach i przywitał się z reszta kolegów. Przeczesał ręka jego trochę przydługie rude włosy i przyglądał się wyczekująco zielonymi oczami.

- Justin nie wie czy zostanie moim skrzydłowym na imprezie - Matt pokręcił głowa i spojrzał na mnie z mina smutnego szczeniaka.

Chłopski przyglądali mi się ze zdziwieniem. W końcu uległem przyjacielowi. To ze będę skrzydłowym nie oznacza ze ja tez muszę się zabawiać z tymi wszystkimi dziewczynami. Teraz zainteresowała mnie pewna blondynka siedząca sama przy stole na przeciwko. Gdzie tłum jej koleżanek który kiedyś miała. Przyglądałem się jej kiedy podniosła wzrok i spojrzała mi prosto w oczy. Uśmiechnąłem się szeroko a blondynka wstała i z kamiennym wyrazem twarzy wyszła ze stołówki. Nic się nie zmieniłaś Emilly Clark.

Someone loves you || j.b. ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz