08

67 2 0
                                    

Emilly                                                        .

Kolejne dni po imprezie zostałam w domu. Chciałam uniknąć spojrzeń i pytań co się stało. Całe dnie siedziałam sama w domu , mama była zajęta pracą ojciec wracał z pracy i znów gdzieś wyjeżdżał. Dobrze wiem ze od dwóch lat ma romans z jedna ze swoich pracownic. Mama tez o tym wie. Udają ze żyjemy w idealnej kryształowej kuli , udają idealne życie , idealna rodzine tak jakby nic nigdy się nie zmieniło. Ile można żyć w takiej kryształowej kuli , okłamując siebie i wszystkich dookoła. 239 dni , tyle dni pozostało mi do opuszczenia tego sztucznie idealnego miejsca.

Mijał kolejny dzień. Kolejny dzień który spędziłam w łóżku myśląc o słowach Justina. Pojedyncze łzy spływające po moich policzkach sprawiły ze poduszka była cała mokra. Wstałam z łóżka , siadając przy toaletce zerknęłam w lustro. Czerwona zapuchnięta buzia , czerwone oczy. Wyglądałam jak cień człowieka , a wszystko przez tego debila którego nie mogę pozbyć się z mojej głowy. Rozczesałam włosy i upiełam je w kucyk , przypudrowałam buzie , poprawiłam brwi i rzęsy. Ponownie spojrzałam w lustro. Chwyciłam do ręki zdjęcie które od kilku lat było przyczepione do lustra. Miałam wtedy 15 lat , Arthur 18. Siedzieliśmy na plaży jedząc lody , brunet obejmował mnie w pasie i uśmiechaliśmy się do aparatu. Pamietam ten dzień jakby to było wczoraj. Pamietam go tak dokładnie bo prześladuje mnie każdej nocy. Pamietam go bo to dzień kiedy całe moje życie legło w gruzach.

Po policzkach ponownie zaczęły lecieć mi łzy. Porwałam zdjęcie i rzuciłam na podłogę. Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami , łzy płynęły coraz mocniej sprawiając ze widziałam coraz mniej. Nie utrudniało mi to dojścia do celu bo przecież drogę tam znałam tak dobrze. Weszłam do pokoju łkając coraz głośniej. Zrzuciłam wszystkie książki z biurka , chwyciłam koszule leżąca na krześle i cisnęłam ją na drugi koniec pokoju.

- Cholerna koszula! - chwyciłam kolejna rzecz rzucając ją na podłogę - cholerny Arthur!

Mój głos łamał się coraz bardziej i coraz bardziej opadałam z sił. Oparłam się o ścianę czując jak nogi odnawiają mi posłuszeństwa odsunęłam się na ziemie. Nie wiem jak długo tak siedziałam. Czuła jak ktoś szarpie mnie za ramie , słyszałam krzyk ale nie słyszałam slow , nie mogłam wyrwać się z osłupienia. Nagle poczułam piekący ból na moim prawym policzku , przyłożyłam dłoń w bolące miejsce i spojrzałam w górę.

- Co Ty do cholery zrobiłaś? - po policzkach mamy leciały łzy - Jesteś poważna?

Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć ale od razu je zamknęłam. Rozejrzałam się po pokoju a łzy leciały po moich policzkach coraz mocniej.

- Zniszczylas wszystko! Wszystko co zostało mi po moim synku! - mama nie próbowała nawet ukryć nienawiści w głosie

- Jak możecie tak żyć? Jak możecie udawać ze nasza rodzina nadal jest idealna kiedy wszystko się spieprzylo! Dobrze wiesz ze ojciec Cię zdradza! Nikt już ze sobą nie rozmawia! Po cholerę wam ten pieprzony pokój? Żeby udawać ze wszystko nadal jest idealnie? - widziałam grymas bólu na twarzy mamy kiedy wykrzykiwałam kolejne słowa. Traktowali mnie jakby tylko ich dotknęła ta tragedia , jakby mnie to nie dotyczyło. Łzy ciagle leciały po mojej twarzy , zniżyłam głos prawie do szeptu , nie miałam siły krzyczeć. - Od trzech lat traktujecie mnie jak powietrze , jakby mnie to nie dotyczyło. Ale to ja przy tym byłam mamo. To ja patrzyłam jak mój brat umiera i nie mogłam nic z tym zrobić...

Czułam przeraźliwy ból w klatce. Z każdym słowem głos łamał mi się coraz bardziej. Nie mogłam już patrzeć na moją matkę.

- Ale niestety to ja przeżyłam. Ja nie Arthur. Zachowujecie się jakbyście stracili oboje dzieci ale niestety straciliście tylko jedno. Macie jeszcze jedno dziecko któremu udało się przeżyć.

Mama chciała coś powiedzieć ale nie chciałam już jej słuchać. Nie mogłam na nią patrzeć. Nie mogłam dłużej siedzieć w tym domu. Czułam jakby brakowało mi tlenu. Wybiegłam z domu , wieczór był chłodny a ja wybiegłam w samych jeansach i koszulce na krótki rękaw. Jednak nie przeszkadzał mi chłód panujący na dworze. Czułam ten chłód w sercu od trzech lat. Biegłam przed siebie nie zwracając uwagi na łzy które ograniczały mi widoczność. Biegłam przed siebie jakby nic innego nie istniało , nie zwracając uwagi na piekące uczucie w płucach. Biegłam przed siebie do nikąd jednak tak dobrze znana mi drogą.

Someone loves you || j.b. ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz